Patriota z koszykiem

Patriota z koszykiem

Czy patriotyzm konsumencki opłaca się cienkim portfelom Polaków? Jeszcze Polska nie zginęła, póki kupujemy – takie alarmistyczne stwierdzenia pojawiły się w polskich mediach. Z chwilą wejścia do Unii mamy zapomnieć o promocji polskich towarów i usług na rzecz produktów regionalnych i… europejskich. Przepisy Unii w teorii nie zakazują promowania produktów narodowych, zabraniają jednak udziału firm i instytucji państwowych. W praktyce znaczy to, że polskie marki nie będą przez nikogo wspierane. Część specjalistów jest zdania, że gdy produkt na naszym rynku będzie mógł funkcjonować jako polski, a za granicą jako europejski, będzie to dla nas bardziej korzystne. Czy jednak pod naporem setek nowych produktów Polacy nie zapomną, że kupując własne, dają Polakom pracę? Czy to działa? Absurdem byłoby przekonywać, żeby Polak całkowicie przestał kupować to, co nie zostało wyprodukowane w Polsce. Jednak polscy konsumenci nie zdają sobie sprawy z siły własnego pieniądza i z tego, że to oni decydują, do kogo on trafia. Tymczasem państwu dużo bardziej opłaca się, gdy produkt jest polski. Firma okiennicza Fakro na własny użytek przeprowadzała kalkulacje w swojej branży. Jeśli polski producent używa polskich surowców i produkuje w kraju, państwo zarabia na jego działalności 40%. W przypadku firmy zagranicznej montującej okna w Polsce do budżetu wpływa 22%, a jeśli okna pochodzą z importu, tylko 12%. – Patriotyzm konsumencki jest stosowany – mówi dr Adam Figiel, zajmujący się etnocentryzmem gospodarczym w Akademii Ekonomicznej w Krakowie. – W USA, gdy japońskie samochody zagroziły przemysłowi samochodowemu, tworzono kampanię „Buy american” i Amerykanie zaczęli kupować rodzime pojazdy. Dr Figiel uważa, że mówienie o poprawieniu gospodarki tą drogą jest ogromną przesadą, dodaje jednak: – Na pewno etnocentryzm gospodarczy może wesprzeć polskie firmy. Jeśli wzmocni się ich pozycja u nas, będzie im łatwiej konkurować i zdobywać dobrą reputację na Zachodzie. Zdaniem twórców ostatniej kampanii promującej narodowe produkty hasłem: „Kupując polskie produkty; dajesz pracę”, patriotyczne zachowania konsumenckie nie tylko wspierają rodzime firmy, ale też wywierają presję na firmy zagraniczne. Mówią: „Jeśli chcesz w Polsce sprzedawać, powinieneś tu też produkować, dając pracę”. Patriotyzm stosowany Dbanie o własny rynek i miejsca pracy jest wpisane w świadomość wielu europejskich społeczeństw. We Francji patriotyzm konsumencki jest tak powszechny, że kupowanie zagranicznych produktów uważa się za dziwaczne. Również Niemcy widzą związek pomiędzy pochodzeniem produktu, który kupują, a pomyślnością gospodarczą ich kraju. Wiele niemieckich firm konsekwentnie korzysta z usług wyłącznie niemieckich linii lotniczych, firmowych komórek i samochodów. Prawie dwie trzecie Irlandczyków ma świadomość, że kupowanie produktów i usług wyprodukowanych w Irlandii polepsza sytuację na rynku pracy w kraju. Patriotyzmu konsumenckiego nie wstydzą się Amerykanie – stylizowana flaga amerykańska z napisem Made in USA powiewa na lodówkach Whirpool, telewizorach RCA i Zenith, filmach Kodaka czy płatkach kukurydzianych. Jak to jest w Polsce? Ze stwierdzeniem: „Staram się kupować produkty krajowe, jeśli mam taką możliwość” zgadza się aż 81% Polaków. Pod względem deklarowanego patriotyzmu narodowego jesteśmy więc w czołówce. Niestety, stojąc przy półce sklepowej, ledwie 5% zwraca uwagę na to, czy produkt jest polski. – Mamy świadomość, ale nadal brak nam nawyku zwracania uwagi na to, czy kupujemy produkt rodzimy – mówi Jacek Sadowski, dyrektor generalny agencji Demo Effective Launching, której kampania „Kupując polskie produkty…” miała na celu wytworzenie tego rytuału. Według Sadowskiego, dotychczasowe kampanie wspierające kupowanie polskich produktów nie wystarczą, by Polacy po wejściu do Unii kupowali krajowe: – Przez lata przyzwyczailiśmy się, że dobre jest zagraniczne, a jeśli polskie, to przynajmniej produkowane na eksport. Widać jednak efekty narodowych promocji. Polacy są bardziej wyczuleni na polskie wyroby, uważają, że to dobrze, że porusza się temat kupowania rodzimych produktów. Ale czy wybierają polską markę? – Jeszcze na początku lat 90. Polacy byli spragnieni marek zagranicznych. Tę chęć posiadania wykorzystały powstające wówczas polskie firmy, takie jak Wittchen czy Gino Rossi – mówi dr Joanna Rachocka z Katedry Ekonomiki i Konsumpcji AE w Poznaniu. – W każdym z nas jest ileś chęci, by brzmieć międzynarodowo –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 18/2004, 2004

Kategorie: Kraj