W gabinecie są bardziej otwarte niż w konfesjonale – Jeśli po wyjściu z gabinetu ginekolog wzdycha z ulgą: „O, nareszcie twarze”, to ma problem i chyba powinien udać się do specjalisty – mówi dr Maciej Wilczak, kierownik Zakładu Edukacji Medycznej AM w Poznaniu, i zaprzecza, by spowszednienie w tych sprawach było chorobą zawodową środowiska. Ale… – No, nie da się ukryć, że najbardziej podnieca nas kobieta ubrana po uszy – przyznaje dr Grzegorz Południewski, prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Wystarczy przejrzeć w Internecie giełdę pytań do kolokwium wstępnego z ginekologii, żeby przestraszyć się, z której strony oni, młodzi studenci medycyny, poznają kobietę. Rozdzielają ją chirurgicznie na jajniki i pochwę, identyfikują przez wymiary miednicy lub mięśnia poprzecznego głębokiego krocza. „Co to jest krocze (perineum)?”, brzmi jedno z pytań. Odpowiedź: „Odcinek między odbytem i częściami płciowymi zewnętrznymi (spoidło tylne warg sromowych)”. Choć to brzmi jak sprawdzian mężczyzny pod względem wytrzymałości, 31-letni lekarz, Jacek Sieńko, który odbywa właśnie czwarty rok specjalizacji w Szpitalu Klinicznym im. ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie, nie sądzi, że wypacza stosunek do płci: – Ostatnio miałem spotkanie maturalne dawnej klasy. Nikt z kolegów nie miał tylu kobiet wokół siebie, co ja. Wszystkie chciały mi opowiedzieć o swoich porodach. Bo kobiety do nich lgną. Nie ma w tym przesady, że nikt inny nie zna ich natury tak dobrze jak ginekolog. Bo tu się mówi o wiele szczerzej niż w konfesjonale. O pieczeniu podczas orgazmu, przebiegu ostatniej miesiączki, dyskomforcie spowodowanym zarostem na górnej wardze i o nagłych uderzeniach krwi do głowy, które najbardziej zawstydzają kobietę na stanowisku, bo podwładni widzą, że nie ma nad sobą kontroli. „Kiedyś, jak wchodziliśmy do łóżka, to dopiero… A teraz? Mąż pyta: był elektryk? Był. Dużo wziął?” – monologów o tym, czego księdzu szepnąć nie wypada, a mąż i tak nie zrozumie, słucha każdy w gabinecie. I ta pewność w rękach, mówią panie. Ginekolog jak kucharz Kobieta to delikatniejsza płeć. A jednak. Według Naczelnej Rady Lekarskiej, aktualnie w Polsce prawo do wykonywania zawodu ginekologa ma 7450 osób, w tym 2410 kobiet i aż 5040 mężczyzn. Prof. Rudolf Klimek, kierownik Kliniki Płodności w Krakowie, zaprzecza mitom, że to z natury kobieca profesja: – Z tych samych powodów wśród kucharzy też najlepsi są mężczyźni. Po prostu kobieta, zdeterminowana przez powinność biologii, w pewnych zawodach nie potrafi się skupić wyłącznie na nich. Jeśli poród odbiera lekarka, która już go przeżyła, patrzy przez biblijny pryzmat „w trudach rodzić będziesz”, a jeśli nie ma dzieci, może odbierać poród mniej entuzjastycznie. Mężczyzna nie ma aż tylu osobistych skojarzeń. Prof. Klimek panie, zwłaszcza te po czterdziestce, uznałby nawet za bardziej seksowne od mężczyzn. I nerwowe: – Powód? Wtedy ich potrzeby seksualne znacznie wzrastają w porównaniu do panów. Więc tworzy się napięcie. – To trudna dziedzina medycyny – przyznaje dr Maciej Wilczak. – Szczególnie chirurgia położnicza i ginekologiczna wymaga podejmowania szybkich i czasami ryzykownych decyzji. Kobieta ma bardziej analityczny umysł. Natura nas tak zróżnicowała, że gdy na przykład on ma kupić spodnie, wchodzi do pierwszego sklepu. Ona, roztropna, musi obejść wszystkie, żeby nie przeoczyć ładniejszych. Tu swoją rolę odgrywają męski testosteron i adrenalina. – Z natury mamy dużo więcej sympatii wobec kobiety – ocenia przewagę mężczyzn w tej profesji prof. Tomasz Pertyński z Łodzi, twórca pierwszej w Polsce Kliniki Chorób Menopauzy. – Lekarki są niekiedy zbyt drażliwe. A tu potrzebny jest szczególny komfort psychiczny. Ale jest coś w tym, że zawód, jak go określają ginekolodzy, entuzjasty medycyny zabiegowej, czyli poczynań manualnych, kojarzy się z podtekstem. Ci, którzy nie mają do czynienia z tymi okolicami zawodowo, mówią, że „ginekolog to świntuch”. Nikt w środowisku nie zaprzecza, że świntuchy się zdarzają, ale prof. Klimek za tę opinię wini margines: – Istnieją trzy rodzaje „powołań”. Jedni traktują ten zawód jak każdy inny, drudzy, świadomi, że żaden tak nie przekracza granic intymności, czują szczególną misję, ale są i tacy, którzy w inny sposób nigdy nie zetknęliby się z kobietą. Medard Lech, ginekolog z Warszawy, dodaje nawet, że czasem w tym względzie kobiet nie rozumie. – Spotykam takich bezceremonialnych lekarzy, do których w życiu bym nie poszedł, a mają pełne gabinety. Świntuch czy nie, jest męska zasada: ginekolog o kobietach nie plotkuje. – Nie, nie są obiektem rozmów w męskim
Tagi:
Edyta Gietka