Porównanie pańszczyzny do niewolnictwa pod kątem moralnym jest całkowicie słuszne Dr Kacper Pobłocki był wykładowcą na uniwersytecie w Utrechcie, obecnie pracuje w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza oraz w EUROREGU na Uniwersytecie Warszawskim Traktują nas jak chłopów pańszczyźnianych, szef zrobił z tego miejsca prywatny folwark – w ten sposób Polacy opowiadają o warunkach pracy i relacjach z pracodawcami. Taka nasza współczesna pańszczyzna, chyba czas najwyższy wrócić do historii? – Kiedy zacząłem pracę na polskiej uczelni, to pierwsze pytanie, które zadałem starszemu profesorowi etnologii, dotyczyło tego, jaką książkę by mi polecił na temat życia codziennego chłopa pańszczyźnianego w Polsce. Okazało się, że jest dużo książek opisujących np. dwory, ale doświadczenia chłopów właściwie są nieobecne w literaturze naukowej. Trwający prawie 500 lat system, w którym Polak był niewolony przez Polaka, w zasadzie nie został rzetelnie opisany. Mamy tylko namiastki. Na przykład w poemacie „Żeńcy” Szymona Szymonowica otrzymujemy sugestywny opis pracujących chłopek, które mają czerwone skarpetki. Pracują tak ciężko, że po nogach płynie im krew. Ciężka praca, wyzysk, nieludzkie warunki, odczłowieczenie pracujących chłopów, to wszystko aż się prosi dzisiaj o przypomnienie. Od czego możemy zacząć nadrabianie zaległości? – Że system ten był nieludzki, brutalny, absurdalnie nieracjonalny – to w mniejszym lub większym stopniu wiemy. Tym, czego nie wiemy, a co jest bardzo ważne, są szczegóły. To, że w Polsce wódkę pije się do śledzia, wzięło się z tego, że podstawową instytucją publiczną we wsi była karczma. Antropolog Józef Burszta opisał, jak z miejsca spotkań różnych klas karczma przeistoczyła się w centralny punkt systemu folwarczno-pańszczyźnianego, który stanowił jednocześnie miejsce wyzysku i oporu. W karczmie można było kupić trzy produkty: wódkę, którą produkował pan, śledzie, które przychodziły z Gdańska, i gwoździe. Trudno zagryzać wódkę gwoździem, więc zostały śledzie. Wódka jako narzędzie opresji?! – No właśnie. Gdy ceny zboża na rynkach międzynarodowych zaczęły spadać i jego produkcja stała się mniej rentowna, szlachta wpadła na pomysł przetwarzania go na wódkę. Należy wspomnieć o propinacji, czyli przywileju produkcji i sprzedaży trunków, głównie wódki, którym cieszyła się polska szlachta, a z drugiej strony obowiązku jej konsumpcji, który narzucono chłopstwu. Stworzono w pełni zamknięty system gospodarczy, w którym chłopi byli zarówno producentami, jak i konsumentami kluczowego dla tego systemu towaru – wódki. Chłopi musieli jej wypić dostatecznie dużo, żeby system działał, jak należy? – Zmuszano chłopów do picia przez narzucanie im rocznych kontyngentów wódki, którą musieli zakupić, albo za pomocą sądowych nakazów wykupu trunków. Wprowadzono wódkę do obyczaju np. w postaci przekonania, że aby coś załatwić „u władzy”, należy podarować jej butelkę mocnego alkoholu. Było też nieformalne prawo litkupu, zgodnie z którym transakcja handlowa była ważna dopiero wtedy, gdy została opita w karczmie. Czyli wódka pomagała zdobyć i utrzymać władzę? – Wódka okazała się idealnym narzędziem do ustanowienia swoistej szlacheckiej władzy absolutnej. To właśnie gdzieś pomiędzy uciskiem a oporem, między odgórnymi innowacjami mającymi na celu wlanie jak największej ilości wódki do organizmów polskiego społeczeństwa a oddolnymi reakcjami, które temu się sprzeciwiały, wykluły się dwie podstawowe klasy społeczne. Można je symbolicznie nazwać państwem i chamstwem. Do czego potrzebny był cham Powstała przestrzeń do podziału na ludzi i podludzi. – Nasza pańszczyzna była systemem quasi-rasowym. Różnica między państwem a chamstwem była wręcz fizyczna. Szlachta uważała się za państwo i wyraźnie akcentowała to, że fizycznie jest innym narodem, bo ma inny kolor krwi, inne ciała. Chamstwo jest kategorią rasową. To miało także wydźwięk biologiczny. Widać było, że szlachta wygląda i zachowuje się inaczej niż ludzie biedni, ale to nie było związane z kolorem skóry. Szlachta i rasizm – coś takiego nie brzmi dobrze, uderzamy w idealny wizerunek tej klasy społecznej. Wiemy, po co szlachcie była wódka, ale do czego był jej potrzebny cham? – Wykorzystuje się ten termin do zalegalizowania zniewolenia jednej z grup społecznych, to nie tylko nasz polski przypadek. W USA synami chama były zazwyczaj osoby ciemnoskóre, a echa tego myślenia są obecne również dziś.