100 lat polskiej niepodległości?

100 lat polskiej niepodległości?

Od początku stycznia 2018 cała Polska przygotowuje się do obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości.

Roman Dmowski i Narodowa Demokracja bojkotowali 11 listopada, między innymi dlatego, że kwestionowali zasługi Piłsudskiego.

Dlaczego 11 listopada? Przypadek. W tym dniu podpisano rozejm w Compiègne (Francja). Odzyskania niepodległości nie uważano jednak wówczas w kraju za tak ważne, by je świętować.

„Nikt jednak w Polsce nie chce sobie przypomnieć, że Polska może świętować 100-lecie dzięki wydanemu oświadczeniu cesarzy Niemiec i Austro-Węgier z 5 listopada 1916 r. Polacy niechętnie przyznają, że swoją niepodległość w dużej mierze zawdzięczają Niemcom i Austriakom. Było wprawdzie wiele nieporozumień między polskimi przywódcami i niemiecką administracją na ziemiach polskich w czasie pierwszej wojny światowej, ale jednak to Niemcy jako pierwsi zgodzili się na polską niepodległość i powstanie polskiego państwa po 123 latach niewoli. Dzięki niemieckiej zgodzie Polacy pod koniec pierwszej wojny (1914-1918) zorganizowali swoją administrację i wojsko. Dzisiaj się o tym w Polsce nie pamięta, albo nie chce pamiętać. Rola Niemców przy powstaniu niepodległego państwa polskiego sto lat temu jest niewątpliwie kolejnym tematem na dużą polską dyskusję historyczną” (FAZ).

Polski jako państwa jeszcze nie było, a już 1 listopada 1918 r. rozpoczęły się walki o Lwów. Rozpoczęli je sami jego polscy mieszkańcy, a potem dołączyło wojsko, tzw. Armia Hallera.

16 listopada Piłsudski wysłał na zachód „Depeszę notyfikującą powstanie państwa polskiego”, była to tzw. deklaracja programowa nowej Polski.

A jak wyglądały pierwsze tygodnie, miesiące i lata Polski? Chwalić się nie ma czym.
• 10 listopada zbrojnie odebrano od Ukrainy Przemyśl;
• 22 listopada we Lwowie w walkach polsko-ukraińskich Żydzi zachowywali neutralność. Polacy uznali to za zdradę i skutkiem tego nastąpił pogrom. Zabito 150 Żydów;
• 20 grudnia przybyła do Warszawy misja Rosyjskiego Towarzystwa Czerwonego Krzyża. Jej członkowie zamierzali pomóc i zaopiekować się rosyjskimi jeńcami zamkniętymi w polskich obozach koncentracyjnych (jenieckich). Sprzeciwił się temu Minister Spraw Zagranicznych Wasilewski i zadecydował o ich internowaniu. 2 stycznia zostali zwolnieni z aresztu i pod eskortą odwiezieni do granicy. Tam 4 osoby zostały zabite, piąta z nich, Leon Alter, uciekł oprawcom;
• 4/5 stycznia 1919 r. nastąpiła próba zamachu stanu. Aresztowano premiera Jędrzeja Moraczewskiego i kilku ministrów;
• 28/29 sierpnia władze litewskie udaremniły planowany zamach stanu w Kownie, aresztując grupę polskich oficerów;
• 9 grudnia 1922 r. wybrany został pierwszy prezydent Polski, Gabriel Narutowicz, którego 16 grudnia zastrzelono w czasie zwiedzania wystawy w Zachęcie;
• 12 maja 1926 r. Piłsudski wydal swoim wiernym żołnierzom rozkaz marszu na Warszawę. Dzień później na ulicach stolicy doszło do walk zbrojnych, w których zginęło ok. 400 Polaków, a 1000 zostało rannych. Polak walczył przeciw Polakowi, za co teraz oskarża się innych (Pinochet…). Walki zakończono 15 maja;
• 8 września 1927 r. publicysta i pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz został ciężko pobity na ulicy przez sanacyjnych bojówkarzy, a następnie wywieziony na skraj lasu pod Warszawą i nieprzytomny wrzucony do glinianki. Życie uratował mu przypadkowy świadek.

Dziś pomija się fakt, że Piłsudski i jego partyjni koledzy napadli na rosyjski pociąg pocztowy, przewożący pieniądze. Podczas akcji zabito i raniono kilku rosyjskich żołnierzy i pracowników pocztowych. Zrabowano wówczas 200 812 rubli.

Dopiero od 1937 r. ustawowo 11 listopada jest świętem niepodległości. Defilady wojskowe odbywały się od tamtego czasu wszędzie, chciano w ten sposób pokazać, że „jesteśmy silni, zwarci i gotowi”.

Zastanówmy się, czy naprawdę Polska może i powinna świętować 100-lecie odzyskania niepodległości. Jaka ta niepodległość jest dziś? W wielu miejscach w kraju odbywają się wiece protestacyjne, manifestacje, pochody, protesty przeciw rządowi. Co obrazuje – jak zawsze – polską trudną sytuację wewnętrzną i międzynarodową. Nigdy w czasach pokoju nie potrafiono się zjednoczyć, zawsze, tak jak i teraz, Polska jest podzielona, bo brak im kogoś, kto ten kraj poprowadzi.

Zbliża się 11 listopada, a wraz z nim różne akademie, przemarsze, msze itd., itp., ale nikt konkretnie nie powie, która część podzielonego kraju ma świętować.

Popatrzmy na Śląsk, który w 1918 r. do Polski nie należał. Dopiero w 1921 r. odbył się plebiscyt, a w 1922 r. polski rząd zrobił wszystko, by doszło do bratobójczej wojny pomiędzy Ślązakami a tysiącami przybyszów zza Brynicy. Konkretnie z całej Polski, a nawet z dalekiego Lwowa, gdzie nieco wcześniej Polacy prowadzili wojnę przeciw Ukraińcom. I stamtąd przybyli kadeci szkoły wojskowej. Ci ludzie nie mieli ze Śląskiem nic wspólnego. I oni są teraz traktowani jak bohaterowie.

Część Śląska dołączono do Polski w 1922 r., mimo niechęci Ślązaków (plebiscyt 60:40 dla Niemiec), a drugą część dopiero w 1945 r. A więc Katowice (mimo że w plebiscycie głosowało za Polską jedynie 14%, a za pozostaniem przy Niemczech 86%) świętowałyby w tym roku 96-lecie. Natomiast Dolny Śląsk i Śląsk Opolski przeszły do Polski dopiero w 1945 r., a więc zamiast stulecia byłyby 73 lata! Daleko do setki. Ale nie tylko Śląsk, również Pomorze, Warmia i Mazury czy Wolne Miasto Gdańsk posiadają 73 lata związku z Polską.

W Trenczynie 24 sierpnia 1335 r., w obecności Johanna von Böhmen i Kazimierza Wielkiego, doszło do rezygnacji Korony Polskiej ze Śląska, a 9 lutego 1339 r. wspomniany król – biorąc pod uwagę fakty dokonane – dokumentem wystawionym w Krakowie zrzekł się Śląska „po wsze czasy”. Śląsk przechodzi spod krótkiego panowania polskiego do Czech, które były polityczną częścią Wielkiego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.

Osobnym rozdziałem jest Szczecin. Na konferencji w Poczdamie został przyznany Niemcom, pod egidą Związku Radzieckiego. Dopiero Polacy na kolanach (!!!!) poszli do Rosjan, by im wytłumaczyć, że Szczecin i Odra stanowią jedno, a Sowieci (ci okropni komuniści) zgodzili się na to, by miasto dołączyć do Polski. Teraz, w czasach dekomunizacji, należałoby Szczecin oddać Niemcom, bo przecież Polska dostała go od Rosjan. Jak zatem należy świętować w Szczecinie i czy w ogóle należy tu świętować?

Każdy z nas wie, bo czytał setki razy, że „my Polacy naród dumny, czyjegoś nie chcemy, ale własnego nie damy”. Jak rodakom wytłumaczyć tę sprawę ze Szczecinem? A jeżeli już nie chcemy nic od Ruskich, to zwróćmy również Gdańsk, Olsztyn, Wrocław, Zieloną Górę, Gorzów i Koszalin, bo oni na konferencji w Poczdamie dążyli do tego, by je Polska otrzymała. Czy można w tych miastach świętować 100-lecie niepodległości, kiedy długi czas, około 700 lat należały do strefy niemieckich wpływów politycznych?

Polski premier Morawiecki stwierdził, że nie było Polski w 1968 r., kiedy on się urodził we Wrocławiu, a inni politycy prawicowi dodali, że w ogóle Polski do 1989 r. nie było. To znaczy Koszalin, Wrocław i inne miasta należały do Niemiec. Gdyby Niemcy poszli za ciosem, to żądaliby oddania niemieckich ziem. Dodatkowo Morawiecki w oficjalnym rządowym serwisie www.premier.pl pisze, że ukończył trzy uczelnie, Uniwersytet Wrocławski i dodatkowo Politechnikę Wrocławską oraz Business Administration Central Connecticut State University. Pismem Politechniki wyjaśniono, że był rocznym słuchaczem kursów dwóch ostatnich wyższych uczelni, które odbywały się we Wrocławiu. Prawdą jest, że zdobył jedynie tytuł magistra na wrocławskim uniwersytecie, który nie należał do Polski.

Trzeba również wziąć pod uwagę to, że jak pisze prasa krajowa w latach 1939-1945 tego kraju nie było, bo był czwarty rozbiór Polski. Należałoby zatem od tej setki potrącić następne 6 lat. I wówczas w ogóle należałoby liczyć, że niepodległość istnieje dopiero od 1989 r. A tak naprawdę od kiedy? Normalnie myśląc od 1945 r., ale dzisiejsza polityka PiS-owska twierdzi, że po wojnie te ziemie to nie była Polska. A więc co? Dopiero od rządów PiS Polska wstała z kolan (jak mogła wstać, kiedy jej nie było?). A więc należałoby świętować 3-lecie niepodległości.

Zastanawiam się, jeżeli Polski nie było, nie istniała, do jakiej szkoły chodziły te miliony dzieci. Choć pamiętam i mam jeszcze świadectwa z orzełkiem (wprawdzie bez korony) i napisem Polska Rzeczpospolita. Na świadectwie pisano w języku polskim, a może to był inny język, tylko mnie się tak wydawało, że jest polskim. A co z profesorami i doktorami, którzy kończyli studia i bronili swoich tytułów w nieistniejącym kraju? Czy oni mają prawo mówić, że są naukowcami? Np. Jarosław Kaczyński obronił doktorat w 1976 r., Ryszard Terlecki w 1980 r. został doktorem historii, Antoni Macierewicz obronił magistra 29 czerwca 1971 r., Krystyna Pawłowicz ukończyła studia w 1976 r. Te osoby i jeszcze inne kończyły studia nie w Polsce, a w czasie głębokiego komunizmu, kiedy Polski nie było. Należałoby im odebrać tytuły, coś w rodzaju dekomunizacji. Jeżeli odbiera się tytuły wojskowym, zmniejsza im renty, to dlaczego tym niby-naukowcom nie odmówić tytułowania się jakimiś tam doktorami, którymi przecież w Polsce zostać nie mogli, bo jej nie było.

Pamiętam olimpiadę w Sapporo, gdzie konkurs skoków narciarskich wygrał niejaki Wojciech Fortuna. Szkopuł w tym, że nie wiadomo, skąd ten człowiek był. Z Jamajki, Wybrzeża Kości Słoniowej czy Haiti, bo Polakiem nie mógł być, Polska nie istniała.

Na mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1974 r. w RFN jakaś narodowa drużyna zajęła 3. miejsce. Kto to był – nie wiadomo, mimo że drużyna ta podszywała się pod Polskę.

Przypominam sobie pewne sportowe nazwiska: Szozda, Szczakiel, Cieślik, Boniek, Chromik, Krzyszkowiak. Zdobywali oni medale na mistrzostwach Europy, świata, olimpiadach. Nie wiem tylko, z jakiego kraju byli. Choć jeden z tych bardzo sławnych sportowców, znany oszczepnik Sidło, wiadomo kim był: Niemcem o imieniu Reinhold. Proszę nie protestować, przy urodzeniu i na chrzcie dano mu imię Reinhold, dopiero w państwie, którego nie było, zmieniono mu je na Janusz. Mój znajomy otrzymał na chrzcie imię Gottfried, ale ten kraj, którego wówczas nie było, nie zgadzał się na imiona inne niż polskie i dlatego nazwano go Jerzym. Drugi mój znajomy, Herbert, też został Jerzym, Alfred był również Jerzym, bo trzeba było wówczas mieć polskie imiona i nazwiska (dla ścisłości: Jerzy to imię greckie). Polskie myślenie, ale nie do końca. Z Helmuta zrobiono Bernarda, zapominając o tym, że to jest imię niemieckie. Moja ciocia Hedwig Schauder nagle nazywała się Jadwiga Kowolik, niejaki Aust stal się Andrzejewskim, a Gut otrzymał nazwisko Pietruszka. Dobrze, że to nie była Polska, bo byłby wstyd zmieniać nazwiska, tak jak robił to Hitler i jego rząd. Choć Hitler był bardziej humanitarny, jeżeli ktoś nie chciał zmiany nazwiska, to nie zmieniano (stwierdzili to naukowcy z komunistycznego Instytutu Śląskiego w Opolu). Polska miała lepsze metody. Nie chcesz zmiany nazwiska lub imienia, to nie dostaniesz kartek żywnościowych. Żyć trzeba, więc i na zmianę nazwiska trzeba się było zgodzić.

Moi dwaj szkolni koledzy (jeden właśnie zmarł) musieli przebywać dwa razy po 2 lata w więzieniu, dlatego że chcieli z tego kraju, który nie istniał, wyjechać do swojej ojczyzny, Niemiec. Mimo nieistnienia Polska ukradła im 4 lata życia. Proszę sobie wyobrazić, jak oni ją kochają.

A jak należy świętować w Białymstoku? Miasto przeszło do Polski dopiero po I wojnie, 19 lutego 1919 r. A w latach od 1939 r. należało do Białoruskiej Republiki, Rzeszy Niemieckiej i znowu do Białorusi. Każdy matematyk wyliczy, że to jednak nie 100 lat.

Ustrzyki Dolne i okolice od 1944 do 1951 r. należały do ZSRR, konkretnie do Ukrainy. Polska, choć jej nie było, zemściła się za to, że wywieziono z Bieszczad Polaków wagonami towarowymi do Polski: w odpowiedzi Polacy wywieźli Łemków, Ukraińców i Niemców towarowymi wagonami, w których zmarło bardzo dużo ludzi.

Kiedy przyjrzymy się teraźniejszej mapie Polski, to prawie połowa kraju nie ma prawa świętować 100-lecia, bo gdzie im tam do 100 lat w Polsce.

Z okazji stulecia wydano medal, na którym jest wizerunek Piłsudskiego, a na rewersie mapa Polski. Widzę tam część Litwy i Białorusi jako państwo polskie. Pomiędzy Polską a Śląskiem i Pomorzem zaznaczone granice, jak gdyby do Polski nie należały. Czyżby nie należały?

Czy tam też powinni Polacy świętować 100-lecie? Kto wpadł na takie głupie myślenie? Już kiedyś zamierzano na polskich paszportach umieścić zdjęcia z Ukrainy i Litwy. Dopiero kiedy obydwa państwa złożyły noty protestacyjne, sprawa ucichła. Gdyby Niemcy chcieli na swoich paszportach umieścić Breslau (Wrocław), co by się w Polsce działo?

Narodowy Komitet Obchodów Niepodległości zachęcał do udziału w obchodach wszystkich Polaków. To znaczy mieszkaniec Polski nieczujący się Polakiem nie musiałby wieszać chorągiewki i uczestniczyć w rożnych imprezach. Dopiero szef mniejszości niemieckiej w Polsce, p. Rafał Bartek, w obecności prezydenta Polski zwrócił uwagę na to, że mniejszości mogą się czuć przy takim zapisie wykluczone. A co się stanie, jeżeli w miastach, które nie mogą udowodnić 100-lecia, nie będą odbywać się uroczystości i nie załopoczą biało-czerwone chorągwie?

Jestem osobiście pełen uznania dla Warszawy Ochoty, gdzie postanowiono wybudować sto miejsc parkingowych na 100-lecie. Prawdziwy patriotyzm. A szefowa MEN zaproponowała ogólnonarodową formę uczczenia stulecia niepodległości. Ma to polegać na tym, że wszyscy uczniowie odśpiewają już przed świętem, bo w piątek 9 listopada o 11.11 Mazurka Dąbrowskiego. Myślę, że nie zaproszą do tego śpiewania Kaczyńskiego, który nie zna hymnu i śpiewał „z ziemi polskiej do włoskiej”. Chwała patriotycznemu Polakowi.

A jak zamierza się wyjaśnić Ślązakom i ich dzieciom, że mają świętować 100-lecie? W Opolu i Wrocławiu należałoby pomyśleć o 75-leciu. Jak w szkole, która ma mówić prawdę, wyjaśnić to licealistom, gimnazjalistom i studentom?

Biskupi zaapelowali, aby na 100-lecie niepodległości Polacy wstrzymali się od picia alkoholu przez 100 dni. Mogę się założyć, że nie będzie okazji porozmawiać ze 100 osobami z 38-milionowego kraju, które nie piły.

W Toruniu ojciec Tadeusz Rydzyk przemówił do wiernych zgromadzonych z okazji rocznicy Radia Maryja: „Gdzieś, kiedyś zdarzyło się, że ksiądz, duchowny, no, wypił kieliszek koniaku. No, podnieście rękę, kto w życiu nie wypił kieliszka koniaku czy jakiegoś tam piwa? No? Nie widzę nikogo! Jakby wam dali, to by tu połowa wypiła zaraz! I co, pojechał, lekka stłuczka i wszyscy wrzeszczą na cały świat!”.

Czy doprawdy w Polsce nie potrafią myśleć? Wydaje mi się, że nie, bo już kilka różnych ustaw zostało tak dyletancko przygotowanych, że maturzysta lepiej dałby sobie z tym radę, niż polscy partyjni profesorowie.

Moi znajomi na Śląsku nie zamierzają wywieszać biało-czerwonej flagi z okazji święta. Zrobią to, gdy faktycznie Śląsk będzie należał do Polski 100 lat. Zastanawiam się, czy z okazji 100-lecia niepodległości nie zostanie zamkniętych 100 osób.

Wydanie:

Kategorie: Od czytelników

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy