Drożyzna – to los, jaki czeka Polki i Polaków w 2022 r. Koszty życia od 1 stycznia już wzrastają. Rachunki za gaz wyższe o 54% to nic w porównaniu z tym, ile zapłacą za niego przedsiębiorcy. Do tego zdrożał prąd, a w związku z tym wszystko – od papieru toaletowego i książek pomeble. A kosztować więcej może również alkohol i wyroby tytoniowe.
Spirala narastającej inflacji konsekwentnie się nakręca. Przez drożejącą energię rosną ceny wszystkiego, a w ostatecznym rozrachunku zapłacą za to klienci.
Od 1 stycznia 2022 r. gospodarstwa domowe zapłacą za gaz o ok. 54% więcej, zaś za prąd o ok. 24%. Problem zaczyna się z opłatami, które znajdują się poza taryfami regulowanymi przez Urząd Regulacji Energetyki. Dotyczyć będą m.in. samorządów i biznesu. Według doniesień medialnych dla nich stawki wzrosną nie o kilkadziesiąt, a kilkaset procent.
Na problem wskazują m.in. gospodarze polskich miast. O podwyżkach wspominała na swoim Twitterze Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy. We wpisie pokazała rachunki dla jednej z miejskich przychodni, na których widać, że placówka będzie płacić prawie 700% więcej niż w 2021 r. Głos w sprawie podwyżek zabrał też Ludomir Handzel, prezydent Nowego Sącza, który informuje o wzroście cen prądu o 180% i o 480% opłat za gaz.
Według URE przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci za gaz rachunek o 24% większy w porównaniu do 2021 r. To więcej o ok. 21 zł netto na miesiąc.
Rzecznik rządu Piotr Müller tłumaczy w mediach, że to nie wina rządu, tylko złego doboru taryf przez klientów. „W przypadku wysokich podwyżek cen gazu często mamy do czynienia ze złym wyborem taryfy, czyli biznesowej, nie indywidualnej. W przypadku tej drugiej stawki są o wiele niższe, a podwyżki wynoszą maksymalnie kilkadziesiąt procent”.
Müller sugeruje jednocześnie, że najlepiej jest właśnie wybierać taryfy indywidualne: „To, co jest kluczowe, to zgłoszenie, że jest się klientem indywidualnym – i wtedy stosuje się taryfę indywidualną”. Czy rzecznik świadomie pomija fakt istnienia przedsiębiorców, czy namawia ich do zamknięcia biznesu lub złamania prawa?
To nie jedyne miejsca gdzie rząd szuka pieniędzy. Cały czas wisi nad społeczeństwem widmo wyższej akcyzy na alkohol i papierosy. W październiku 2021 r. wiceminister finansów Jan Sarnowski przedstawił w Sejmie rządowy projekt nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym. Senat projekt odrzucił, ale to oznacza, że ustawa wróci do Sejmu, gdzie posłowie mogą odrzucić uchwałę Senatu bezwzględną większością głosów. Portal gazeta.pl jeszcze w zeszłym roku wyliczył, o ile zdrożeją objęte akcyzą produkty w wypadku przyjęcia ustawy:
- wódka 40 proc. (0,5 l) – ok.1,50 zł,
- wino (0,75 l) – ok. 16 gr,
- piwo (0,5 l) – ok. 6 gr,
- papierosy (paczka) – ok. 30 gr.
W ustawie określono też, jak będą wzrastać rokrocznie ceny w latach 2023–2027. Alkohol ma drożeć 5% z roku na rok, a wyroby tytoniowe o 10%.
Wpływ polskiej sytuacji gospodarczej widać nawet w podwyżkach cen mebli sprzedawanych przez sieć IKEA, o czym pisze money.pl. Dyrektorka ds. komunikacji w IKEA Retail w Polsce Anita Ryng w rozmowie z portalem twierdzi, że ceny produktów w szwedzkiej sieci wzrosły średnio o 9% na całym świecie. Ryng dodała jednak, że są też różnice podyktowane lokalnymi czynnikami, m.in. presją inflacyjną.
Drożeją więc również meble wytwarzane dla IKEA w Polsce. „The Guardian” podaje, że w Wielkiej Brytanii łóżko Hemnes (serię tych mebli produkuje się w Polsce – przyp. red.) podrożało z 215 do 279 funtów – to wzrost o 30%. Według danych szwedzkiej sieci „roczna wartość eksportu mebli produkowanych dla IKEA w Polsce przekracza 12 mld złotych”. A w samym 2020 r. firmy z czterech grup należących do IKEA „zapłaciły ponad 171 mln podatku dochodowego (CIT)”.
fot. Annie Spratt / Unsplash
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy