W 235 orkiestr dookoła świata

W 235 orkiestr dookoła świata

Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie. Orkiestra już po kwadransie wie, z jakiego kalibru dyrygentem ma do czynienia Antoni Wit – międzynarodowej sławy dyrygent Iloma orkiestrami pan dyrygował? – Poprowadziłem ponad 235 zespołów z całego świata, od Ameryki Południowej po Australię i Nową Zelandię. Z przyjemnością zauważam, że przez pół wieku mojej działalności poziom muzyków grających w orkiestrach niesamowicie się podniósł. I to na całym świecie. Dawniej niektóre miejsca w utworach nawet na koncertach, po mnóstwie prób, nie były poprawnie wykonywane. Tymczasem obecnie często już na pierwszej próbie te same miejsca są dobrze grane. Czasem po prostu nie mogę uwierzyć, że 40 lat temu były z tym aż takie problemy techniczne, rytmiczne czy intonacyjne. To zdumiewające! Co panu daje kontakt z tak dużą liczbą orkiestr działających w różnych uwarunkowaniach politycznych i ekonomicznych? – Doświadczenie. W naszym zawodzie człowiek może i powinien uczyć się bez przerwy. Nauka jest wielką wartością, a dla mnie także przyjemnością. Proszę sobie wyobrazić, niedawno byłem w Armenii, skąd przywiozłem bardzo dużo pozytywnych wrażeń. Ale przed przyjazdem zostałem poproszony przez orkiestrę, żebym zabrał ze sobą swoje partytury. Zdziwiło mnie to i zastanowiło, bo choć zawsze zabieram swoje partytury, to z reguły orkiestra też dysponuje partyturą należącą do głosów. Co się na miejscu okazało? Oni głosy ściągali z internetu, więc nic dziwnego, że partytur nie mieli. Nawiasem mówiąc, w tych głosach było sporo błędów. A jakiej orkiestrze zawdzięcza pan najwięcej nauki? – Najwięcej nauczyli mnie muzycy NOSPR-u i Filharmonii Narodowej. W sumie pracowałem z nimi blisko 30 lat. W tym czasie wiele skorzystałem, pod każdym względem. Najbardziej pouczające było wykonywanie z nimi utworów, które grywali w przeszłości z bardzo wybitnymi dyrygentami. A także poznawanie sposobów gry najwybitniejszych muzyków w tych orkiestrach. Prowadził pan blisko ćwierć tysiąca orkiestr różnych narodowości. Praca z którymi zespołami miała dla pana największe znaczenie? – Z punktu widzenia całego życia największe znaczenie (poza Polską) miały moje kontakty hiszpańskie. W 1987 r. zostałem szefem orkiestry w Las Palmas. Co prawda, krótko to trwało, ale później byłem długo dyrygentem gościnnym i do dnia dzisiejszego zachowałem z orkiestrą bardzo sympatyczny kontakt. W Hiszpanii dyrygowałem prawie wszystkimi orkiestrami w ciągu długiego okresu, niektórymi wielokrotnie, na przykład Orquesta Nacional de España w Madrycie, orkiestrą miejską w Barcelonie czy orkiestrą OSPA w Oviedo. Byłem długo w Hiszpanii, mogłem więc przekonać się, jak ten kraj się przeobrażał, zwłaszcza później, dzięki środkom z Unii Europejskiej. Powstało wówczas kilkanaście wspaniałych sal koncertowych. (…) Kiedy rozpocząłem pracę w Las Palmas, w orkiestrze były pewne niedociągnięcia organizacyjne. (…). Kiedy pojechałem pierwszy raz, aby zadyrygować tą orkiestrą, w 1986 r., na rok przed objęciem kierownictwa w tym zespole, to ani program nie był do końca ustalony, ani też plan prób. Były to czasy, kiedy dopiero zaczynał być używany faks. Kiedy przyjechaliśmy z żoną po skomplikowanej podróży z Warszawy, powitał nas dyrektor, a pierwsze pytanie, jakie mu zadałem, brzmiało: „Kiedy jest pierwsza próba?”. A on mi na to: „Jutro, o ile pan nie jest zmęczony”… Rok później taka wymiana zdań nie byłaby już możliwa. Przez ostatnie kilka lat był pan szefem orkiestry w Pampelunie. – W 2010 r. zostałem stałym dyrygentem gościnnym w Pampelunie. Była to świetna decyzja. Od tego czasu dyrygowałem tam trzema, a nawet czterema programami rocznie. Na tyle się to spodobało, że w roku 2013 poproszono mnie, abym został szefem tej orkiestry. Najpierw miałem kontrakt na trzy lata, potem przedłużono go o dwa lata. Wiem, że jak było głosowanie nad tym, czy przedłużyć mi kontrakt, to orkiestra wypowiedziała się jednogłośnie, popierając moją kandydaturę. Było mi bardzo miło. (…) Poza tym wtedy właśnie skończyła się moja działalność w Filharmonii Narodowej i mogłem przyjąć posadę szefa w Pampelunie, gdzie na szczęście moje obowiązki nie były tak duże. Byłem zobowiązany do wystawienia pięciu lub sześciu programów w sezonie. Ta orkiestra gra również opery oraz koncerty szkolne, więc właściwie mają tylko 16 koncertów abonamentowych w roku. Jest to orkiestra niewielkich rozmiarów, tylko 60 osób na tzw. etacie. Ale zespół ten może wykonywać właściwie cały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 43/2022

Kategorie: Kultura