Jeden „terminator” wypija hektolitry napoju energetycznego i wozi busem rocznie nawet 1,6 tys. osób. Jeśli nie zaśnie i nie spowoduje wypadku Międzynarodowe przewozy osób busami to niechętnie podejmowany temat. Kto jechał takim busem z przemęczonym, przysypiającym kierowcą, ten zna uczucie strachu. Busiarze są uważani przez organizację przewoźników autokarowych za nielegalną konkurencję i są na to dane. Ani Główny Inspektorat Transportu Drogowego, ani Ministerstwo Infrastruktury, służby celne czy policja, szczegółowo informowane o tym na kilku spotkaniach jesienią 2019 r., nie podjęły żadnych działań, by sytuację wyklarować. Mowa o busach biorących na pokład od siedmiu do dziewięciu osób razem z kierowcą. Ci nazywani są często „terminatorami” – śpią szybko i krótko, choćby w kukurydzy. Cechą branży busowej jest, po pierwsze, częste, by nie rzec notoryczne, nieewidencjonowanie dochodów. Skarb państwa od lat nie otrzymuje wpływów z podatków, których tak przykładnie szuka u innych przewoźników. Po drugie, niekontrolowany czas pracy „terminatorów” – stąd przerażająca liczba wypadków z udziałem busów. Jedno ze zdjęć w popularnym serwisie społecznościowym: jasnozielony bus z numerem 343, boczna droga, pole i podpis: „2/3 godzinki przy kukurydzy i pełen sił na następne 1500 km”. Wpis się podoba, jest pełen fantazji, jakby autorem był współczesny kawalerzysta czy husarz ze skrzydłami. Pod zdjęciem radosne komentarze. Ileż optymizmu i braku odpowiedzialności zarazem. Ta informacja oznacza, że kierowca ma za sobą już półtora tysiąca kilometrów z nawet ośmioma osobami na pokładzie, a po symbolicznych dwóch, trzech godzinach snu w samochodzie będzie odpowiadać za życie i zdrowie kolejnych pasażerów przez kilkanaście godzin w trasie. Nikt nie kontroluje go tachografem, żaden przepis nie wymusza na nim odpoczynku co kilka godzin, jak to się dzieje w przypadku kierowców autobusów. A kiedy przestają działać napoje pobudzające, tzw. energetyki, może poprosić kogoś z wypoczętych i trzeźwych pasażerów z prawem jazdy kategorii B, by na jakiś czas go zastąpił. Busy przewożące do dziewięciu osób to takie dziwne twory, ni pies, ni wydra. Ale na pewno kura znosząca złote jaja. W statystykach wypadków drogowych i wymogów wobec kierowców traktowane są jak auta osobowe. Wystarcza prawo jazdy kategorii B – dla wielu właścicieli firm busowych doświadczenie jest nieważne – i w drogę. Rodacy do pracy busami Busiarze to ogromny i silny rynek ogólnopolski. Dotąd radzi sobie świetnie w przewozach europejskich, choć większość zarobkowych przewozów np. w Niemczech czy Austrii formalnie wykonywana jest z naruszeniem prawa drogowego i fiskalnego tych krajów. Urzędnicy ani kontrole drogowe jakoś nie karzą polskich przewoźników – wiadomo, że głównie przywożą tam ludzi do pracy, a bez opiekunek czy pracowników fizycznych gospodarki się dławią. Nie ma w Polsce ewidencji firm oferujących międzynarodowe przewozy osób busami, można ten rynek jedynie szacować. Polskie Stowarzyszenie Przewoźników Autokarowych (PSPA), największe i najstarsze na rynku (od 1992 r.) stowarzyszenie przewoźników międzynarodowych, doliczyło się na podstawie danych dostępnych w internecie 350 firm, każda ma od kilku do 12 pojazdów. – Mówimy o liczbie ok. 3,5 tys. pojazdów, a spodziewamy się, że stworzony przez nas wykaz zawiera 65-70% firm – mówi Marta Witkowska, przedstawicielka PSPA z Warszawy. Liczba firm zwiększyła się zresztą w porównaniu z ubiegłym rokiem niemal dwukrotnie. Wyszukiwarka Google w Polsce na frazę „busy do Holandii” wyświetla ponad milion wyników, a na „busy do Niemiec” ponad 2 mln. Specjaliści PSPA wyliczają na podstawie ogłoszeń o sprzedawanych busach – np. trzyletnim o przebiegu 630 tys. km – że średnio jeden bus wykonuje 80-100 kursów Polska-Niemcy (Holandia)-Polska w roku, czyli dwa kursy w tygodniu. W sezonie letnim nawet więcej. – Takie ogłoszenia jasno informują, że pojazdy wykorzystywane są w firmie przewozowej do transportu osób na trasie np. Polska-Holandia, mają przebieg w 90% autostradowy, że auto jest serwisowane. Trafiliśmy na busa rejestrowanego w maju 2019 r., o przebiegu 350 tys. km, sprzedawanego w sierpniu br. Nietrudno obliczyć, że miesięcznie musiał przejechać ponad 23 tys. km – wyjaśnia przedstawicielka PSPA. Kierowca in blanco Firmy busowe mają stałych kierowców, ale większość formalnie ich nie zatrudnia. – Kierowcy mają umowę-zlecenie in blanco bez daty, w razie czegoś – wypadku, kontroli – dopisuje się datę i zgłasza do ZUS, żeby było ubezpieczenie,