Pielęgniarki wyszły z gmachu Ministerstwa Zdrowia. Zostawiły transparent z napisem “Muzeum Służby Zdrowia”. Pod bramą resortu stoi kuchnia polowa, z której dokarmiano siostry, na ulicy leżą ulotki. Bramy sczepione są olbrzymimi łańcuchami. W środku stoją policjanci, którzy nie bardzo wiedzą, czego pilnują. Pustej ulicy strzegą patrole. Tak było w miniony piątek, zaraz po dwunastej. Strażnicy ministerialni całują urzędniczki. Wszyscy padają sobie w ramiona. Święto, radość pracowników. Przechodnie zatrzymują się zdziwieni. Warszawa już przyzwyczaiła się do tłumu kobiet skandującego pod resortem. – Czułam się trochę tak, jakby i o mojej niesprawiedliwości mówiły – komentuje nauczycielka, która stoi na pobliskim przystanku. – Ale najważniejsze, że z protestu nie zrezygnowały, nie odpuściły sobie. Wreszcie ktoś się temu rządowi nie dał oszukać paroma groszami i obiecankami. Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia ciągle świętują. Najważniejsze jest dla nich odzyskanie korytarza i toalety. A przecież, choć pielęgniarki wyszły, to jednak ich długi protest uderzył właśnie w tych, co to się teraz tak cieszą i pokazują z oburzeniem papierki, bo “trzeba po nich posprzątać”. Bowiem protest uderzył w tłumy urzędników, którzy wypłaty inkasują, a życia nikomu nie ratują. Na przykład tych typowych z Lubelskiej Kasy Chorych. Szeregowy, papierkowy pracownik zarabia tam trzy razy tyle co pielęgniarka. Więc pielęgniarki rozpoczęły okupację lubelskiego budynku. Hasło – “Zło wychodzi z kasy”. Ich protest ujawnił także, że kontrakty proponowane szpitalom na przyszły rok są często niższe od tegorocznych. Ich protest pokazuje, że reforma służby zdrowia brnie i jest coraz bardziej skierowana przeciwko pacjentowi. Działają rozsądnie. Tam, gdzie nie ma sensu, odpuszczają. Wyszły z ministerstwa, ale nikt nie odebrał tego jako klęskę. Precyzyjnie blokują ulice i drogi. Zapis ostatnich dni – zatarasowane ulice w Krakowie, “zakopianka” i trasa przez Przemyśl też. Pielęgniarki z napisem “Łatwo poruszać cudzym sumieniem, gdy się samemu ma na jedzenie” stały na drodze krajowej w Tychach. Okupują szpitale, m.in. w Gliwicach i Mysłowicach. Co jeszcze? Przedstawiły swoje racje prezydentowi, mówiły, że ustawowe przyznanie 203 zł dla każdego pracownika może być fikcją. Nie wiadomo, skąd miałyby pochodzić fundusze na podwyżki, poza tym kasy chorych wcale nie są zobowiązane, by przekazać pieniądze właśnie na płace. Bez względu na to, co jeszcze się stanie i ile wywalczą, już wygrały. Nie dały się oszukać ani zlekceważyć. Solidarnie zorganizowały kobiecy strajk. Starły się z policją. Przetrwały. No i ostatecznie pokazały, że reforma służby zdrowia jest chorym systemem. Nie tylko dlatego, że pielęgniarka zarabia w nim 700 zł. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Iwona Konarska