99 imion Boga

99 imion Boga

Dla Amerykanów państwo ajatollahów to część „osi zła”. Dla ajatollahów Amerykanie to Wielki Szatan Korespondencja z Iranu Dziadek Javada zamknięty jest w skrzyni. Sam się tam zamknął. Był cieślą – jak ojciec tego proroka, Jezusa. Zbudował skrzynię i wyrzezał na niej swoje imię. Chciał być pamiętany. Nie potrafił pisać wierszy ani malować obrazów. Zbudował skrzynię. Teraz jest zamknięty w środku. To znaczy: pamięć o nim jest zamknięta w środku. Javad lubi jeść, patrząc przez okno, pod którym stoi skrzynia dziadka. Kupił nawet lornetkę. Co widzi Javad? Pasterzy. Zadrzewione stoki gór. Roślinność, której brakuje w całym Iranie, a której tu, na północy, w prowincji Gilan, tak dużo. A gdy podejdzie bliżej i skieruje lornetkę w dół, brunatne dachy domów rodzinnego Masuleh. Sprzedawców chałwy. Mężczyzn wybierających się na wieczorne palenie fajki. Dym z ogniska. Turystkę z Teheranu, która pstryka telefonem komórkowym zdjęcie psa. Pies wciąż się drapie i drapie, więc trudno zrobić mu zdjęcie. Przez okno w domu Javada widać niemało. To stary, ogromny kraj. Setki kolorów. Tysiące twarzy. I ani w dalekim Waszyngtonie przez okna Białego Domu, ani w Teheranie przez szyby madżlisu nie widać tego, na co Javad patrzy codziennie. Terroryści i bandyci – Jestem wolnym ptakiem. Nie mam pracy. Błąkam się. Patrzę w niebo i cieszę się życiem – przerwa na łyk drinka z sokiem pomarańczowym. Przysiadł się przed chwilą. Teraz gładzi siwy wąs. Puszcza oko do grupy dziewcząt w barwnych chustach. Nazwijmy go M. To chyba nie pierwszy drink, który M. pije tego wieczoru. – To nie problem dostać alkohol w Iranie. Problem jest, gdy policja znajdzie go u ciebie. 30 batów. Więzienie. Ale są ludzie, którzy chcą ryzykować. Więc im go dostarczam. Dlaczego? Nie pytaj, dlaczego. Dlatego że gwiazdy są dziś tak wysoko na niebie. Wyciąga przed siebie pustą szklankę. Księżyc odbija się od dna. – Amir! – woła M. – Amir!? Where is my great vodka driver? Jest środa, pierwszy dzień weekendu. Amir, great vodka driver, krząta się po herbaciarni. Pomaga przy rozpalaniu keljunów – fajek wodnych. W chayhoneh robi się gwarno. Pachnie tytoniem, herbatą i górskim powietrzem. Do leżącego na wysokości 1050 m n.p.m. Masuleh, gdzie mieszkają Javad i Amir, co środę przyjeżdża wielu ludzi. Chłoną „orzeźwiający klimat”. Robią zdjęcia domom poukładanym piętrowo na zboczach od ponad tysiąca lat. Domy mają kolor pustyni. Kiedyś, ale było to dawno, jeszcze przed rewolucją, podziwiali je goście z zagranicy. Niemcy, Francuzi, Holendrzy. A dziś kto przyjedzie do Iranu? I właściwie po co? Że historia, że prastara kultura? Że domy jak pustynia i zapach herbaty? A chcesz kulę zarobić? Dać się porwać? Pewnie, że nie. Dziękuję bardzo. – Takie jest myślenie obcokrajowca. Wszyscy nas mają za terrorystów – krzywi się Amir. Świat boi się Iranu. Ludzie patrzą na stary, zmęczony, piękny kraj. A widzą piekło na ziemi. Patrzą na tradycję szyizmu, ale widzą niezrozumiałe, barbarzyńskie prawo. Patrzą na ludzi życzliwych, gościnnych. Widzą zaś fanatyzm, widzą prezydenta, który tłumaczy wszystkim, że Holokaustu nie było. W Teheranie na dźwięk słowa Polska właściciel sklepu uśmiecha się, nalewając herbatę. – Poland? Lacheston? Lacheston bandit – kostki cukru lądują na okrągłym spodku. – Iran terrorist, Lacheston bandit. – Widziałeś już jakiegoś terrorystę? – spyta Amir i znów się skrzywi. A potem skrzywi się jeszcze raz. No bo właściwie niewiele da się więcej zrobić. Wojownicy i poeci Ten mężczyzna w zabawnej czapce, który jedzie polskim rowerem po placu Imama w Isfahanie, to Ali. Rower kupił w Paryżu 20 lat temu. Czapkę – nie wiadomo. Takich czapek nie sprzedają chyba nigdzie. Za chwilę pokaże nam prawdziwy zurkhaneh. Dom Wysiłku. Na początku trudno dostrzec, o co tyle krzyku. – Niech będzie pozdrowiony Mahomet i rodzina Mahometa. Sza! Zaczyna się! Mężczyźni ustawili się przy ścianach osadzonego pół metra w ziemi sześcioboku. Maczugami zaczynają zataczać koła. Maczuga jest z drewna i ma szerokość ludzkiej głowy. Po jednej w każdej dłoni. Poezja, którą recytują, przypomina

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2008, 2008

Kategorie: Reportaż