A to się Anglicy zdziwią

A to się Anglicy zdziwią

Minister Waszczykowski już nas przyzwyczaił do zachowań nietypowych. I do awantur, które lubi wszczynać. Właśnie tak było w ubiegłym tygodniu, gdy pytany w studiu telewizyjnym o zalecenia Komisji Europejskiej i o drugi etap procedury badania praworządności oświadczył z miną Antoniego Macierewicza, że MSZ nie otrzymało z KE żadnej informacji: „Ja nic takiego nie dostałem w dalszym ciągu. Znamy tę informację tylko z komunikatów i z konferencji prasowej pana Timmermansa i jego rzeczników. W dalszym ciągu do nas nie dotarło nic, żaden list, żadna informacja, więc ja nie mam na co odpowiedzieć”. Hm… Dzień później Komisja odpowiedziała, że zalecenia przekazała stronie polskiej, i to jeszcze przed konferencją prasową Fransa Timmermansa. Albo minister Waszczykowski nie jest już na rozdzielniku i takie sprawy do niego nie dochodzą, albo radośnie mija się z prawdą. Minister – co też nie jest zaskoczeniem – równie radośnie wymienia ambasadorów. Często skracając im kadencje, które to działanie będzie mu pamiętane. Pisaliśmy, że nominacje pochodzą z dwojakiego klucza – sięga się albo po prawicowych profesorów z Krakowa, albo po trzeci garnitur z centrali MSZ. Na przykład ambasadorem w Londynie, na miejsce odwołanego po czterech latach Witolda Sobkowa, został Arkady Rzegocki, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, radny krakowski z ramienia PiS (a w zasadzie Polski Razem, czyli od Gowina). A jeszcze wcześniej harcerz, instruktor Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. No i działacz różnych bliskich prawicy stowarzyszeń, takich jak Klub Jagielloński czy Ośrodek Myśli Politycznej, założyciel i przez dziewięć lat redaktor naczelny czasopisma „Pressje”. Nic więc dziwnego, że prezentując w Sejmie swoje plany, mówił: „Poprzez Wielką Brytanię Polska może powrócić do pierwszej ligi państw świata, z powszechnie akceptowaną tezą o znaczącej roli nie tylko Polski współczesnej, ale także kluczowej polskiej roli w historii i kulturze Europy”. Poza tym uważa, że Brytyjczycy mało wiedzą o Polsce. Chciałby więc się skupić „na promowaniu wiedzy o Polsce, zarówno współczesnej, jak i roli oraz dorobku Polski w historii. Warto podkreślić wkład Polski w rozwój idei wolności, a także tolerancji, parlamentaryzmu, konstytucjonalizmu, wreszcie solidarności i obywatelskiego modelu kultury politycznej. Promocji wiedzy o państwie Jagiellonów i Rzeczypospolitej Obojga Narodów powinno towarzyszyć eksponowanie podobieństw do angielskich i brytyjskich doświadczeń”. Hmm… Nie dziwi nas to ambasadorskie exposé. Takie mamy czasy, cieszmy się, że pan ambasador nie mówił o Smoleńsku… Aczkolwiek trochę dziwnie to brzmi, gdy ambasador za swój główny cel stawia działania na rzecz promowania polskich dziejów. Czy to coś da? Na Wyspach? Tam takich krajów, które chcą opowiadać o swojej historii (wspaniałej oczywiście), jest cała masa. A potem okazuje się, że jest tak dlatego, że one o swojej współczesności i przyszłości niewiele interesującego mogą powiedzieć. Znaczy się, taki los czeka i Polskę? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 32/2016

Kategorie: Kronika Dobrej Zmiany
Tagi: Attaché