Mimo zapowiedzi najznamienitszy, a przynajmniej najbardziej znany przedstawiciel rodu Gosiewskich, wicepremier Przemysław, nie pojawił się na pierwszym światowym zjeździe rodzinnym. Uczestnikom tej imprezy, która odbyła się Kretowinach koło Morąga, nie dane było uścisnąć dłoń kuzynowi. Czyżby Przemysław Gosiewski przejął się wrażymi opiniami o swym antenacie, hetmanie Wincentym Gosiewskim, który co prawda pokonał pod Prostkami wojska brandenbursko-szwedzkie i Radziwiłła, ale też po bitwie pozwolił dowodzonym przez siebie Tatarom grabić mazurskie wsie? Chyba wytłumaczenie jest jednak bardziej banalne. Po prostu siła rodu to tylko 70 szabel (tyle osób przyjechało na zjazd), a w kampanii wyborczej potrzeba dużo więcej. Dlatego też wicepremier zamiast na spotkanie z rodziną pojechał w Świętokrzyskie walczyć o głosy wyborców. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint