Jeszcze w grudniu liczono, że o legalizację pobytu w Polsce wystąpi ok. 30 tys. cudzoziemców. Na niespełna miesiąc przed końcem abolicji wpłynęło 7,2 tys. wniosków 2 lipca upływa termin składania przez cudzoziemców wniosków o tymczasową legalizację pobytu. Dzięki abolicji przybędzie nam kilka tysięcy nowych, tymczasowych obywateli. Jednak wielu nadal będzie żyć w Polsce poza prawem. Obecna abolicja ich nie przekonała. Polska międzynarodowa Być może Euro 2012 zmieni oblicze Polski. Jednym ze skutków uświadomienia Europie i światu obecności w centrum Starego Kontynentu kraju zdolnego przeprowadzić dużą imprezę sportową w czasach kryzysu może być napływ imigrantów. Niektórzy przyjadą w tłumie kibiców i turystów, inni później, gdy tylko uciułają pieniądze na podróż do państwa, o którym już gdzieś słyszeli. Utrzymująca się i podsycana przez polskie oraz europejskie media fama zielonej wyspy na morzu finansowo-gospodarczej zapaści spowodowała, że w ciągu ostatnich dwóch lat Polska z przypadkowego stała się docelowym miejscem migracji obywateli z tych krajów, które wcześniej zasilały państwa Europy Zachodniej. Coraz częściej zamiast w Wielkiej Brytanii Hindusi i Pakistańczycy lądują w Polsce. Zamiast do Hiszpanii czy Francji do nas kierują się Marokańczycy i Algierczycy. Pojawiają się również Libijczycy, którzy omijają pogrążone w kryzysie Włochy. Chińczyków i Rosjan przyciągają interesy. Wietnamczycy dali się dobrze poznać przez ostatnie 20 lat, ale ich rola – jak zresztą całej imigracji – w gospodarczym sukcesie Polski jest wciąż pomijana. Być może również dlatego opuszczają nasz kraj. Aktywni, ale niedocenieni. Życie jednak potrafi sobie radzić z próżnią i na ich miejsce przyjeżdżają inni. Jeszcze bardziej ambitni i bezkompromisowi. Nie chcą jałmużny, tylko przestrzeni do życia, wolnej od aresztów, deportacji i strachu. Po co abolicja? Z perspektywy imigrantów sprawa jest jasna. Abolicja oznacza przede wszystkim dostęp do podstawowych praw obywatelskich. Do systemu ubezpieczeń społecznych, służby zdrowia, legalnej pracy, edukacji, wymiaru sprawiedliwości. Dla Polaków zalegalizowanie imigracji to nowe i trwałe miejsca pracy, doświadczenie obcych kultur, wpływy z podatków, tyle że rzadko i mało o tym się mówi. Niestety, zdarza się, że imigrant oznacza tanią siłę roboczą. To, co żartem na antenie TVN powiedział red. Bartosz Węglarczyk o sprzątających Ukrainkach (i z czego musiał się później tłumaczyć), że są jak roboty domowe, przez lata było i jest praktykowane w wielu polskich domach. Nadia pracuje w Wawrze, willowej dzielnicy Warszawy, już 15 lat. Dawniej tylko u rodzin bardzo zaufanych, teraz, choć nadal nielegalnie, poszła do obcych. Nie narzeka, jest sumienna i, co sama przyznaje, dwa razy tańsza. Domy, w których sprząta, do ubogich nie należą, mówi o nich, że to pałace. Ojciec Nadii, jej chłopak i wujek kilka lat temu, choć pewnie nie mają o tym pojęcia, byli sprawcami bumu budowlanego. Pracowali na budowach również za połowę rynkowych stawek. Zgadzali się, bo było to opłacalne dla obu stron. Ale często za fasadą tanich usług kryją się historie przypominające czasy kolonialnego wyzysku. Szczególnie dotyczy to narodowości spoza Europy. Sytuację w bydgoskiej szwalni, w standardach europejskich klasyfikowaną jako obóz pracy, gdzie pewien niespełniony polityk PJN siłą przetrzymywał w nieludzkich warunkach kilkunastu Wietnamczyków, ujawniła ostatnio „Gazeta Wyborcza” („Uciekaj stamtąd, dziecko, czyli szwalnia jest najważniejsza”, 4.06.2012). Pracownikom zabrano paszporty i telefony komórkowe. Przed wyjazdem do Polski musieli m.in. podpisać zgodę na kremację, bo transport urny z prochami jest tańszy niż ludzkiego ciała. Polskiemu pracodawcy zupełnie naturalne wydało się wymaganie i egzekwowanie rzeczy w Europie od wielu pokoleń uznawanych za niedopuszczalne. Po to jest abolicja, żeby nie wracać do tamtych czasów. Dr Kinga Wysieńska z Instytutu Spraw Publicznych waha się, mówiąc o korzyściach ekonomicznych dla Polski: – Nie o to chodzi. Nie tylko o to. Potrzebujemy ich ze względów nie tylko ekonomicznych. Również ze względów społeczno-demograficznych i czysto kulturowych. Systematyczne badania, przeprowadzane od dłuższego czasu, wskazują, że społeczeństwa wielokulturowe osiągają lepsze wyniki zarówno gospodarcze, jak i rozwojowe. Badania pokazują też, że Polska potrzebuje imigrantów ze względu na sytuację na rynku pracy. Brakuje wysoko wykształconych specjalistów z różnych dziedzin, brakuje chętnych do wykonywania wielu prac fizycznych, których Polacy
Tagi:
Artur Zawisza