W sytuacji, gdy cała Europa ułatwiła ochronę praw kobiet, Polkom zgotowano piekło Sukces PiS: na papierze zlikwidowało aborcję. W 2020 r. w Polsce przeprowadzono 1074 zabiegi, z czego 1053 z powodu wad płodu. Usunięcie przesłanki embriopatologicznej spowodowało, że w kolejnych latach w oficjalnych statystykach zabiegów będzie może kilkadziesiąt. To prawnie usankcjonowane tortury. Polska od zawsze, a co najmniej od chwili uchwalenia tzw. kompromisu aborcyjnego w 1993 r., jest krajem aborcyjnej hipokryzji. Po pierwsze, od lat próbuje się stworzyć wrażenie, że w Polsce aborcji nie ma. Gdyby dosłownie interpretować statystyki Ministerstwa Zdrowia, faktycznie tak mogłoby się wydawać. W 1999 r., czyli sześć lat po wejściu ustawy w życie, w polskich szpitalach wykonano 310 aborcji, co oczywiście było liczbą całkowicie niewiarygodną. Nie mogło to być prawdą w kraju, w którym wówczas było 10 mln kobiet w wieku rozrodczym. Zresztą, żeby to stwierdzić, wystarczy sięgnąć do danych sprzed ustawy – w 1989 r., zanim weszła w życie, wykonano ponad 80 tys. terminacji ciąży. To liczba mniej więcej przystająca do faktycznej liczby aborcji, którą szacuje się na ok. 100 tys. rocznie. Ustawa nie zmieniła rzeczywistości, tylko wykreowała potężne podziemie aborcyjne. Po drugie, oficjalnie chodzi o obronę życia, co jest argumentem tyleż wyświechtanym, co nieprawdziwym, a dowodem na to są chociażby słowa Jarosława Kaczyńskiego sprzed kilku miesięcy, kiedy to w wywiadzie dla tygodnika „Wprost” powiedział, komentując wyrok TK pod wodzą Julii Przyłębskiej, że „bzdurą jest twierdzenie, że aborcja jest zakazana”, „są ogłoszenia w prasie, które każdy średnio rozgarnięty człowiek rozumie i może sobie taką aborcję za granicą załatwić, taniej lub drożej”. Czyli: nie chodzi o żadną „ochronę życia”, o której trąbią prolajferzy, politycy oraz kler, to po prostu narzucanie konserwatywnej narracji i przypochlebianie się Kościołowi. Ocalić „dziecko nienarodzone”, kobietę skazać na męki 22 października 2020 r. Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej uznał przesłankę embriopatologiczną za niezgodną z konstytucją. Tym samym przepisy dotyczące aborcji w przypadku ciężkich i letalnych wad płodu straciły ważność, a Polki zostały pozbawione fundamentalnego prawa do podejmowania decyzji dotyczących ich zdrowia i życia. „Wnosimy o stwierdzenie, że przepisy są sprzeczne z konstytucją, bo legalizują praktyki eugeniczne w stosunku do dziecka nienarodzonego”, napisała grupa posłów i posłanek z PiS i Zjednoczonej Prawicy we wniosku do TK. Przepisy, zdaniem wnioskodawców, naruszają konstytucyjne zasady poszanowania godności człowieka i ochrony jego życia. W związku z decyzją TK z ustawy, która do tej pory dopuszczała aborcję w trzech przypadkach – wad płodu, zagrożenia zdrowia i/lub życia kobiety oraz kiedy ciąża była następstwem czynu zabronionego (gwałtu lub kazirodztwa) – wypadła przesłanka embriopatologiczna, będąca, jak wynika z danych z 2019 r., które korespondują ze statystykami z lat poprzednich, powodem 98% przeprowadzonych w Polsce zabiegów. Teraz konsekwencje decyzji Trybunału Konstytucyjnego można zobaczyć na liczbach. Trzeba tylko wiedzieć, jak je czytać. Z danych udostępnionych Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że w 2020 r. przeprowadzono w polskich szpitalach 1074 aborcje. To nieco mniej niż w 2019 r., kiedy wykonano 1110 terminacji ciąży z przesłanek przewidzianych ustawą przed zmianą z 22 października. Jak podkreśla Krystyna Kacpura, szefowa Federy, różnica w porównaniu z rokiem 2019 i latami poprzednimi jest niewielka. Po decyzji TK niektóre szpitale zaczęły jednak odmawiać kobietom przeprowadzenia legalnej aborcji, zabiegu wykonywanego w ramach NFZ. – Szpitale robiły to samowolnie natychmiast po ogłoszeniu tzw. wyroku, gdy nowa wersja ustawy jeszcze nie obowiązywała, bo to nastapiło później, kiedy ogłoszono ją w Dzienniku Ustaw – mówi Krystyna Kacpura. Telefon w siedzibie Federy, który i tak dzwoni często, w wieczór 22 października rozgrzał się do czerwoności. Dzwoniły zrozpaczone i zdezorientowane kobiety, dzwonili ich mężowie/partnerzy i lekarze, którzy nie wiedzieli, jak się zachowywać. To Federa natychmiast podejmowała interwencje, kiedy szpitale odsyłały kobiety, odmawiając wykonania zabiegu. Aktywistki słały pisma do dyrektorów, ordynatorów oraz Ministerstwa Zdrowia, które wówczas jednoznacznie odpowiedziało, że orzeczenie TK jeszcze nie obowiązuje. Kacpura podkreśla, że wiele kobiet bało się upokarzającej procedury, więc nawet nie podjęło próby przeprowadzenia zabiegu w Polsce – ok. 100 wyjechało za granicę. Szefowa Federy przypomina, że choć zaostrzono i tak drakońskie prawo aborcyjne, sytuacja już
Tagi:
aborcja, badania prenatalne, biopolityka, embriopatologia, Federa, feminizm, ginekologia, Jarosław Kaczyński, Julia Przyłębska, kobiety, Kościół katolicki, Krystyna Kacpura, Ministerstwo Zdrowia, podziemie aborcyjne, Trybunał Konstytucyjny, Trybunał Przyłębskiej, zdrowie publiczne, zespół Downa