Śledczy są przekonani, że były nuncjusz utrzymywał kontakty z pedofilami z całego świata 66-letni były nuncjusz apostolski na Dominikanie nie działał sam. Śledczy stopniowo odkrywają kolejne elementy pedofilskiej siatki, która ułatwiała mu wyszukiwanie ofiar i ukrywanie swojego drugiego życia. Ponad 100 tys. zdjęć zawierających treści o charakterze erotycznym, dodatkowe 45 tys. usuniętych fotografii – to tylko część archiwum, które na prywatnym laptopie miał zgromadzić abp Józef Wesołowski. Jak donosi włoski dziennik „Corriere della Sera”, zbiory polskiego duchownego, do których należy dodać jeszcze ok. 130 filmów i ponad 86 tys. zdjęć przechowywanych na służbowym komputerze, były niezwykle starannie skatalogowane. Materiały podzielone na cztery kategorie zawierały sceny aktów seksualnych z dziesiątkami małych dziewczynek, niemniej jednak większość stanowią filmy i zdjęcia, w których główną rolę odgrywają chłopcy. Oprócz zbiorów pochodzących z sieci Wesołowski miał również przechowywać nagrania z własnych spotkań z nieletnimi, podczas których dopuszczał się aktów pedofilii. Spotkania we Frankfurcie Najnowsze ustalenia śledztwa przeciw arcybiskupowi pokazują, że wokół byłego duchownego istniała siatka powiązań i współpracowników, którzy mieli nie tylko ułatwiać mu docieranie do przyszłych ofiar, ale także stanowić przykrywkę dla pedofilskiej aktywności. Pierwszym tropem wskazującym na jej funkcjonowanie był list napisany przez byłego bliskiego współpracownika Wesołowskiego, młodego diakona Francisca Javiera Occisa Reyesa, aresztowanego przez dominikańską policję w lipcu ub.r. Reyes, czując się porzucony przez aresztowanego tydzień wcześniej nuncjusza, napisał do niego, że obaj „obrazili Boga, wykorzystując seksualnie dzieci i nastolatków”. Przyznał też, że pomagał Wesołowskiemu, ponieważ chciał, by „jego popędy seksualne mogły zostać zaspokojone”. Na koniec wzywał arcybiskupa, by „prosił Boga o pomoc w ucieczce od diabelskiej choroby, która prowadziła go do ciągłego wykorzystywania młodych”. List, który wraz z zeznaniami trójki małych dzieci, ofiar polskiego kapłana, oraz ich matek stanowi dzisiaj podstawę aktu oskarżenia przeciwko Wesołowskiemu, został wysłany do dwóch dominikańskich kardynałów. Otrzymać go miał m.in. kard. Nicolás de Jesús Lopéz Rodriguez, zwierzchnik tamtejszego Kościoła, który przekazał list do rąk własnych papieżowi Franciszkowi. Jak podają dominikańskie media, właśnie treść listu ostatecznie przekonała Franciszka do odwołania Wesołowskiego. Arcybiskup przebywa obecnie w areszcie domowym w Watykanie, oczekując na rozwój śledztwa i rozpoczęcie procesu. Zgodnie z ustaleniami dziennikarki „Corriere della Sera” Fiorenzy Sarzanini, Reyes był jedynie oczkiem w pedofilskiej sieci powiązań rozpościerającej się wokół abp. Wesołowskiego. Kolejnymi – po liście diakona i archiwum komputerowym – śladami, które prowadzą do jej stopniowego odkrywania, są rachunki za bilety lotnicze wystawione na nazwisko polskiego duchownego oraz jego korespondencja elektroniczna. Prowadzący śledztwo są przekonani, że Wesołowski utrzymywał kontakty z pedofilami z całego świata, dlatego zostało ono rozszerzone na wszystkie kraje, w których pracował przed przybyciem do Dominikany oraz do których podróżował po objęciu urzędu w Santo Domingo. W materiałach dowodowych pojawiają się m.in. trzy wizyty arcybiskupa we Frankfurcie w latach 2011-2013, podczas których oficjalnie miał realizować swoje obowiązki duszpasterskie, a w rzeczywistości uczestniczył w zaaranżowanych przez internet spotkaniach o charakterze seksualnym z nieletnimi. W ich trakcie Wesołowski miał odbywać stosunki seksualne z dziećmi i nastolatkami lub przyglądać się ich „uściskom”, nagrywając je swoim telefonem komórkowym. Podobny przebieg miały jego spotkania z nieletnimi w Santo Domingo. Zeznający w procesie chłopcy, którzy zgodzili się opowiedzieć o swojej traumie przed kamerami dominikańskiej telewizji, wyznali, że duchowny starannie ukrywał swoją tożsamość. – Nikt nigdy nie powiedział nam, że jest księdzem – mówili. – Zbliżał się do nas i dawał nam po 10 euro za każdym razem, kiedy zdecydowaliśmy się pójść z nim do jego domu, który wynajmował w Boca Chica (nadmorskim kurorcie w Dominikanie, niedaleko Santo Domingo). Zawsze brał ze sobą kilku chłopców naraz – czterech, pięciu. Chciał, żebyśmy wszyscy przytulali się razem, a potem przebywali cały czas z nim. Ślady w internecie Jednak to internetowa aktywność Wesołowskiego może się okazać decydująca zarówno w samym procesie, jak i w dalszym rozpracowywaniu siatki pedofilskiej. Jak twierdzi Fiorenza Sarzanini, przy każdej wizycie w nowym, nieznanym miejscu największym zmartwieniem arcybiskupa była możliwość stałego połączenia z internetem. Dzisiaj właśnie te ślady
Tagi:
Mateusz Mazzini