Co będziemy jeść, gdy nie będzie pszczół? Dr hab. Marcin Zych – Ogród Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego Pszczelarze biją na alarm – w całym kraju masowo wymierają pszczoły, w niektórych pasiekach nawet dwie trzecie pszczelich rodzin. Grozi nam katastrofa? – Uściślijmy: co ma pan na myśli, mówiąc katastrofa? No przecież pszczoły zapylają nie tylko ozdobne kwiatki, ale także mnóstwo upraw żywnościowych. To działa na wyobraźnię – jaki będzie świat bez pszczół? – I tak powinno brzmieć pytanie: jaki będzie świat bez pszczół, a nie tylko bez pszczoły miodnej. Ona jest zmartwieniem pszczelarzy, natomiast nie jest jedynym owadem zapylającym, czyli tzw. zapylaczem. Poza tym gdy mówimy pszczoły, to wszyscy mamy na myśli właśnie ten jeden, bardzo konkretny gatunek, hodowany w ulach. A trzeba wiedzieć, że różnorodność pszczół jest ogromna, w Polsce to prawie 500 gatunków, na świecie ponad 20 tys. Rzeczywiście pszczoła miodna zapyla wiele upraw i jest bardzo przydatna w różnych monokulturach, gdzie nie występują inne dzikie zapylacze. Jednak wcale nie jest idealnym, najlepszym zapylaczem – bywają zdecydowanie lepsze! To o co tyle szumu? – Ponieważ drastyczne zmniejszanie się populacji pszczoły miodnej pokazuje, że to zagrożenie dotyczy także innych owadów zapylających, które żyją dziko. W ostatnich dekadach obserwuje się znaczący spadek ich liczebności oraz różnorodności. I w takim kontekście pytanie, czy grozi nam katastrofa, staje się naprawdę poważne. Zwłaszcza gdy zaczniemy się zastanawiać, jak w ciągu ostatnich lat zmieniają się ziemskie ekosystemy, których niezwykle ważnym elementem są właśnie zapylacze. A przecież to oczywiste – od tego, co i gdzie możemy uprawiać, zależy bezpieczeństwo żywnościowe. Jaka jest skala wymierania owadów zapylających? Czy rzeczywiście alarmująca? – Ależ oczywiście! Konkretny przykład: w zeszłym roku opublikowano bardzo poruszające wyniki badań dla niemieckich obszarów chronionych – podkreślam, obszarów chronionych… Czyli tam, gdzie środowisko powinno sprzyjać owadom. – I co się okazało? W ciągu ostatnich trzech dekad ubyło prawie 80% biomasy owadów latających, z których większość to zapylacze: pszczoły, muchówki, motyle. To pokazuje, że strata jest gigantyczna. Niestety, problem w tym, że nie wszędzie możemy stwierdzić, ile owadów ginie, żeby później dało się szukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego. Nie mamy dobrych danych dla Polski, natomiast można przewidywać bez ryzyka błędu, że u nas sytuacja wygląda podobnie, ponieważ – mówiąc w uproszczeniu – Niemcy to nasi sąsiedzi, ta sama strefa klimatyczna, podobne ekosystemy. Czym jest to spowodowane? – Czynników jest bardzo dużo i tak naprawdę trudno wskazać jeden przeważający. Ogromne znaczenie mają zmiany, jakie człowiek wprowadził i nadal wprowadza w środowisku, np. uprawy przemysłowe. Środowisko na wielkich obszarach staje się jednorodne, wielu gatunkom owadów brakuje miejsc, gdzie mogą znaleźć pokarm, mieszkać, składać jaja. Dla większości dzikich zapylaczy – nie mówię o pszczole miodnej, która jest owadem hodowlanym i można ją przenosić na różne stanowiska – obszar żerowania i aktywności życiowej zamyka się w promieniu 500 m. One żyją bardzo lokalnie. Na przykład? – Na przykład trzmiele – a są to także pszczoły – niezwykle efektywne zapylacze socjalne, czyli tworzące duże rodziny. Na dodatek aktywniejsze niż pszczoły miodne, które nie lubią wychodzić z ula, gdy jest zimniej, powiedzmy – mniej niż 15 stopni. Trzmiele są w stanie zapylać rośliny sadownicze w temperaturze nawet bliskiej zera stopni. To może warto je hodować? – Niektórzy już to robią. Wiele upraw szklarniowych zawdzięczamy właśnie trzmielom. Jeśli jada pan pomidory zimą, to zapewne mają w tym swój udział trzmiele. Jednak ich hodowanie i lokowanie w nowym środowisku ma także minusy. Bardzo duża część trzmieli używanych w Europie pochodzi z hodowli tureckich. Krzyżują się z rodzimymi i nowe pokolenia mogą być słabiej przystosowane do zim występujących w Europie. Taka wymiana genetyczna nie musi być korzystna. Ten przykład pokazuje nie tylko całą złożoność ekosystemu, ale również jak bezcenne są rodzime populacje owadów zapylających, jak ważna jest ich ochrona. Niedawno opublikowano wyniki bardzo dużego projektu badawczego, który objął kilkadziesiąt upraw na całym świecie. Otóż