Cyniczny reporter największego dziennika świata bez skrupułów fałszował i zmyślał W swej 152-letniej historii „New York Times” jeszcze nigdy nie upadł tak nisko – przyznają w redakcyjnym komentarzu wydawcy tej najpoważniejszej gazety w USA. Oto szacowny „NYT”, największy dziennik świata, zatrudniający ponad tysiąc dziennikarzy, przeżywa bezprecedensowy skandal. Okazało się bowiem, że 27-letni reporter Jayson Blair notorycznie fałszował swe artykuły, fabrykował wypowiedzi, „przesyłał” korespondencje z Teksasu czy Zachodniej Wirginii, nie ruszając się przy tym z Brooklynu. Na 73 artykuły, które Blair opublikował od października ub.r. do końca kwietnia br., aż 36 zawierało „nieprawidłowości”. Szefowie „New York Timesa” powołali zespół ośmiu dziennikarzy, który ma zbadać, czy w 600 artykułach, które dziennikarz-fantasta napisał wcześniej, również pełno jest fałszerstw. Wydawcy nowojorskiego dziennika, którego reporterzy tylko w ubiegłym roku zdobyli siedem nagród Pulitzera, chętnie pouczali kolegów z innych redakcji o zasadach dziennikarskiej rzetelności. Teraz sami znaleźli się na cenzurowanym. Złośliwi mówią, że Blair konfabulował i zmyślał tak umiejętnie, że powinien zostać w „New York Timesie” felietonistą. Przyszły reporter fantasta nie zdołał ukończyć uniwersytetu w Maryland, lecz postanowił, że mimo to zrobi dziennikarską karierę. W redakcji „New York Timesa” oraz należącego do tej samej spółki wydawniczej dziennika „Boston Globe” pracował jako stażysta. Przełożonych zachwycił łatwością pisania, lecz wielu kolegów zraził niesłychaną ambicją. Już w wieku 23 lat został redaktorem „New York Timesa”, najpierw w dziale miejskim. Niewątpliwie pomógł Blairowi ciemny kolor skóry. Liberalny dziennik nowojorski gorąco popierał affirmative action, czyli wspieranie mniejszości etnicznych, zaś afroamerykańskich dziennikarzy nie było zbyt wielu. Redaktor naczelny Howell Raines w jednym z przemówień wymienił Blaira jako przykład „dobrodziejstw różnorodności rasowej w newsroomie”. Jayson miał jednak trudny charakter. Spóźniał się, nie przychodził do pracy, nie usprawiedliwiając swojej nieobecności, za to lubił przesiadywać w barach. Napominany przez przełożonych tłumaczył, że jest w szoku po 11 września – w ataku na Pentagon zginął jeden z jego kuzynów. Potem okazało się, że Blair, który stracił życie w terrorystycznym zamachu, nie ma nic wspólnego z czarnoskórym reporterem. Na domiar złego młody dziennikarz coraz częściej popełniał błędy. W jego artykułach trzeba było wprowadzić ponad 50 poprawek. Czołowy publicysta „New York Timesa”, legendarny William Safire, napisze później: „Biały reporter zostałby wyrzucony natychmiast, jednak z pracownikiem z mniejszości (etnicznych), który zasługiwał na zwolnienie, obchodzono się jak z jajkiem. Brukowiec „New York Post” podaje inne wyjaśnienie – Blair tak długo pozostawał bezkarny, bowiem romansował z 23-letnią emigrantką z Polski, Zuzą Glowacką, której matka jest serdeczną przyjaciółką swej rodaczki Krystyny Stachowiak, żony redaktora naczelnego… W każdym razie młody reporter stawał się coraz bardziej zuchwały. Na próżno wydawca działu miejskiego, Jonathan Landman, ostrzegał w kwietniu 2002 r., że Blair powinien natychmiast przestać pisać dla gazety. Kontrowersyjny dziennikarz otrzymał awans i odpowiedzialne stanowisko w dziale krajowym. Co więcej, Blaira przydzielano do najtrudniejszych spraw, takich jak pościg za tajemniczym snajperem terroryzującym region Waszyngtonu czy relacje o rodzinach żołnierzy zabitych lub zaginionych w wojnie w Iraku. Reporter twierdził, że niestrudzenie jeździ po kraju, bez przerwy przesiada się z samolotu na samolot. Nikogo nie dziwiło, że nie przedstawia rachunków za bilety lotnicze czy hotele, lecz tylko za telefon komórkowy. Blair bowiem zazwyczaj pozostawał na Brooklynie, informacje zbierał za pomocą telefonu komórkowego, laptopa, Internetu. Oglądał fotografie, a później opisywał miejsca, które jakoby widział. Podobno dostęp do nieopublikowanych jeszcze zdjęć umożliwiła mu pracująca w fotoserwisie gazety wierna Zuza. Swe informacje uzupełniał, spisując z agencji prasowych lub z konkurencyjnego dziennika „Washington Post”. Niekiedy po prostu zmyślał. Napisał, że odwiedził w Palestine w Zachodniej Wirginii rodzinę wziętej do niewoli w Iraku Jessiki Lynch. Blair opisał jej ojca stojącego na werandzie „górującej nad polami tytoniowymi i pastwiskami dla bydła”. W okolicy nie było pól ani pastwisk, nikt z rodziny nie rozmawiał z dziennikarzem „New York Timesa”. Wcześniej reporter kłamca napisał, że w sprawie snajpera to młodszy z dwóch podejrzanych, nieletni Lee Malvo, naciskał spust. Blair powoływał się przy tym na „anonimowe źródła”
Tagi:
Marek Karolkiewicz