Agencja leniwych szpiegów

Agencja leniwych szpiegów

Agent CIA zarzuca przełożonym nieudolność i głupotę Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) na początku lat 90. właściwie dokonała samolikwidacji. Powodem upadku były poprawność polityczna, rywalizacja o intratne posady, przerażające lenistwo funkcjonariuszy karierowiczów, nieudolność przełożonych oraz głupota bossów w kwaterze głównej w Langley. Takie tezy przedstawił w swej książce „See No Evil: The True Story of a Foot Soldier in the CIA’s Counter Terrorism War” (Nie widzieć zła. Prawdziwa historia piechura w wojnie CIA z terroryzmem) Robert Baer. Autor przez 21 lat był funkcjonariuszem CIA, pełnił służbę przede wszystkim w niebezpiecznych placówkach zamorskich, w Bejrucie i w Duszanbe (Tadżykistan). Cieszy się wśród znawców tajemnic wywiadu znakomitą opinią. „Był uważany za może najzdolniejszego z polowych oficerów CIA na Bliskim Wschodzie”, napisał na łamach „New Yorkera” Seymour M. Hersh, renomowany publicysta polityczny. „Baer był jednym z najbardziej utalentowanych oficerów na Bliskim Wschodzie w ciągu ostatnich 20 lat”, twierdzi magazyn „Atlantic Monthly”. Książka, która ukazała się na początku lutego, od razu trafiła na listy bestsellerów. „To historia o tym, jak CIA zeszła na psy”, stwierdził „New York Times”. Reżyser Steven Soderbergh („Traffic”) i aktor George Clooney zamierzają nakręcić na jej podstawie film fabularny, ukazujący, w jaki sposób Stany Zjednoczone skapitulowały przed zorganizowanym terroryzmem. Książka okazała się prawdziwym hitem, bowiem wyjaśnia (lub przynajmniej usiłuje wyjaśniać), dlaczego tajne służby USA tak długo pozwalały grasować Osamie bin Ladenowi i nie zapobiegły zamachom z 11 września. Robert Baer występuje jako cyniczny, zgorzkniały kowboj CIA, który musiał zawiesić rewolwery na kołku, zgnębiony przez bezdusznych biurokratów. Studiował w Georgetown, zadziwiając nadzwyczajną zdolnością do nauki języków. Wsławił się głównie szalonymi rajdami na motocyklu – kiedyś wjechał do czytelni uniwersyteckiej. Poszukując przygód, w 1976 r. wstąpił do CIA. Niektóre metody agencji nieco go zadziwiły. Oto fachowcy CIA uknuli szatański plan. Zamierzali zdobyć radziecki samolot transportowy, koniecznie w sowieckich barwach, i załadować na pokład maszyny stado żywych świń. Wieprzki i maciory miały zostać zrzucone nad Mekką, świętym miastem islamu. Jak wiadomo, dla muzułmanina świnia jest zwierzęciem nieczystym. Bombardowanie nierogacizną miało spowodować na Bliskim Wschodzie eksplozję nienawiści, „której impet zwróci się przeciwko Sowietom”. Autor nie wyjaśnia, czy rzeczywiście podjęto próbę realizacji tego „genialnego” przedsięwzięcia. Robert Baer twierdzi jednak, że prawdziwy upadek CIA nastąpił dopiero po zakończeniu zimnej wojny, kiedy agencja zrezygnowała z obserwacji fundamentalistów islamskich w Arabii Saudyjskiej i w Afganistanie, uznawszy, że z tej strony nie ma zagrożenia. „W Duszanbe wielokrotnie domagałem się tłumaczy z języków dari i pasztu, bo pragnąłem przesłuchać uchodźców z Afganistanu. Odpowiedziano mi, że nie ma ani jednego tłumacza, gdyż CIA po wyjściu Sowietów z Afganistanu nie interesuje się już tym krajem”, wspomina. Innym razem, gdy w kwaterze głównej CIA w Langley szukał w centralnym komputerze wiadomości o terrorystach w Arabii Saudyjskiej, nie znalazł dosłownie niczego. Baer, który biegle posługuje się arabskim, perskim i kilkoma dialektami azjatyckimi, pyta oburzony: „Dlaczego właśnie ja byłem w Libanie, Iraku czy Tadżykistanie? Bo byłem jedynym, który się zgłosił. Nikt nie chciał tam jechać”. Funkcjonariusze amerykańskich służb specjalnych najlepiej czują się w miejscach, gdzie za najbliższym rogiem jest McDonald, za wszelką cenę unikają zaś regionów, gdzie po posiłku można dostać biegunki. Ulubione placówki oficerów CIA to Paryż i Bruksela – tam żyje się spokojnie i wygodnie. Pracy też jest niewiele, gdyż można wysyłać do centrali powielone raporty z zeszłego roku lub w ogóle ich nie wysyłać, gdyż przełożeni stawiają tylko na rozpoznanie elektroniczne i zdjęcia satelitarne. „Rzeczy, których nie dostrzeże wielkie oko na niebie, nie istnieją”, drwi weteran CIA. Ale także w Paryżu funkcjonariusze mogą wiele zepsuć. Pewnego razu Baer otrzymał zadanie przejęcia od agentki Becky cennego informatora, handlarza bronią, imieniem Jacques, który dostarczał ważnych wiadomości o swych kupcach z Bliskiego Wschodu – dopóki nie zajęła się nim Becky, bo wtedy nagle zamilkł. W końcu agentka doszła do wniosku, że wywiad nie jest zajęciem dla niej i postanowiła wrócić do USA. Przedtem musiała jednak przekazać Baerowi swoje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2002, 2002

Kategorie: Świat