Giganci lotniczy oskarżają się o kopiowanie technologii Amerykański Boeing i europejski Airbus rozpoczęły otwartą wojnę. Oba koncerny lotnicze nie przebierają w środkach, aby pognębić przeciwnika i odebrać mu lukratywne zamówienia. Amerykańscy i europejscy politycy podczas zagranicznych podróży zmieniają się w komiwojażerów usiłujących sprzedać „swoje” samoloty. Pod znakiem tej walki przebiegał także 46. Międzynarodowy Salon Lotniczy, który w ubiegłym tygodniu odbył się w Le Bourget pod Paryżem. Airbus znów pokazał swą cudowną broń w wojnie z konkurentem zza Atlantyku. Ogromny A380, największy pasażerski samolot świata, który odbył dziewiczy lot 27 kwietnia br., podczas Salonu Lotniczego ponownie wzniósł się w powietrze. Na przyjęcie tego giganta przestworzy, piętrusa, mogącego pomieścić od 555 do 840 pasażerów, trzeba było powiększyć pasy startowe, a nad bezpieczeństwem niezwykłej maszyny czuwało 20 żandarmów. W Le Bourget budzący podziw skrzydlaty olbrzym zaliczył setną godzinę w powietrzu. Wspaniały show miał odwrócić uwagę od faktu, że trudności konstrukcyjne wciąż nie zostały przezwyciężone i pierwsi odbiorcy A380, Singapurskie Linie Lotnicze oraz australijskie Quantas, będą musieli czekać na swe samoloty nawet sześć miesięcy dłużej. Przypuszczalnie europejski koncern zapłaci wysokie odszkodowania za te opóźnienie. Wiele zresztą wskazuje na to, że A380 okaże się ekonomicznym niewypałem. Koszty rozwojowe oficjalnie okazały się wyższe o 1,5 mld euro (ich rzeczywista wysokość pozostaje nieznana), tak że Airbus będzie musiał sprzedać znacznie więcej tych maszyn niż 250 jak uprzednio planowano, aby osiągnąć poziom rentowności. Czy znajdzie aż tylu klientów, nie wiadomo. Ale gigant przestworzy z hangaru Airbusa i tak sprawia, że dyrektorzy konkurencji zza oceanu zielenieją z zazdrości. Od lat 70. na rynku największych samolotów pasażerskich dominował sympatyczny, lekko garbaty Boeing 747, słynny jumbo jet. Dyrektorzy Boeinga doszli do wniosku, że przygotowanie następcy starzejącego się jumbo będzie zbyt kosztowne. Tym samym pozostawili Europejczykom wolną przestrzeń, w którą efektownie wleciał A380. Dziś Amerykanie, chociażby ze względów prestiżowych, gorzko żałują tej decyzji. Być może w końcu czerwca Boeing ogłosi, że skonstruowana zostanie nowa, większa i nowocześniejsza wersja jumbo jeta – Boeing 747 Advanced z 450 miejscami dla pasażerów i bardziej ekonomicznymi, cichymi silnikami. Ale prawdziwa bezpardonowa wojna toczy się na rynku samolotów pasażerskich średnich rozmiarów. Eksperci Boeinga obliczają, że w ciągu nadchodzących 20 lat międzynarodowe linie lotnicze zamówią aż 5,6 tys. takich maszyn! Powoli mija bowiem lęk przed terroryzmem, który po zamachach z 11 września 2001 r. doprowadził do stagnacji w przemyśle lotniczym. Obecnie najważniejsi przewoźnicy powietrzni znów z rozmachem składają zamówienia. Także kraje Azji Południowo-Wschodniej modernizują powietrzne floty. Dla producentów nadchodzą tłuste lata, a zatem stawka jest wysoka. Niespodziewanie w lepszej sytuacji znalazł się Boeing. Ma w ofercie dobry, samolot 787 Dreamliner o małym zużyciu paliwa, który może zabrać około 240 pasażerów. Maszyna ta, mająca wielki zasięg, zbudowana częściowo z lekkich kompozytów, jest na razie tylko projektem. Będzie gotowa w 2008 r., ale już teraz złożono na nią 266 zamówień. Sukces Dreamlinera prawdopodobnie przyczyni się do tego, że koncern z Chicago po raz pierwszy od 2000 r. wyprzedzi swego europejskiego konkurenta, jeśli chodzi o liczbę zamówionych maszyn. Jeszcze w 2004 r. Airbus miał 370 zamówień, Boeing – tylko 277. Ale Europejczycy także w kategorii średniej wielkości liniowców rzucili Boeingowi rękawicę. Atutem Airbusa ma się stać w tej grze samolot A350, na razie również będący tylko koncepcją. A350 przewyższy Dreamlinera zasięgiem, będzie miał za to mniejsze zużycie paliwa na jednego pasażera i mniejsze koszty eksploatacji. Dyrektorzy amerykańskiego koncernu z furią zareagowali na te plany. Rzecznik Boeinga, Todd Blecher, oskarżył konkurencję o „ściąganie”: „Za każdym razem, kiedy mówią o nowym A350, kopiują coraz więcej tego, co my robimy z 787”, twierdził Blecher i wymieniał takie „powielone” rozwiązania jak kompozytowe materiały, większe okna czy więcej miejsca dla pasażerów. Airbus odpowiada, że nie ściąga, tylko spełnia oczekiwania klientów. Niektórzy wątpią, czy A350 stanie się rynkowym przebojem. Ze względów oszczędnościowych konstruktorzy przejęli
Tagi:
Jan Piaseczny