Uniwersytety w Oksfordzie i Cambridge zarządzają aktywami wartymi ponad 21 miliardów funtów O nieporównywalnym z innymi instytucjami edukacyjnymi bogactwie najlepszych anglosaskich szkół wyższych wiadomo nie od dziś. Zwłaszcza w przypadku uniwersytetów w Wielkiej Brytanii gromadzenie potężnego kapitału jest wręcz jedną z głównych dziedzin, którymi zajmują się pracownicy akademickiej administracji. Jednak najnowszy raport dziennikarzy śledczych „Guardiana” pokazuje skalę bogactwa zaskakującą nawet dla ekspertów w zakresie edukacji wyższej i brytyjskiego prawa. Pozyskiwane nieprzerwanie od ośmiu stuleci nieruchomości, historyczne budynki, sukcesywnie nabywane grunty, inwestycje w instrumenty finansowe oraz zyski pochodzące z własnej działalności badawczej dają razem oszałamiającą kwotę ponad 21 mld funtów, którymi zarządzają same tylko dwa najstarsze i najbardziej prestiżowe uniwersytety na Wyspach, czyli uczelnie w Oksfordzie i Cambridge. Na tę sumę składają się m.in. nieruchomości warte ponad 3,5 mld funtów, co spowodowało, że Oxbridge, jak kolokwialnie nazywa się obie uczelnie, po raz pierwszy w historii Wielkiej Brytanii wyprzedza w wartości kontrolowanych parceli Kościół anglikański. Sukcesy i klapy Przyczyny tego stanu rzeczy należy oczywiście szukać w uwarunkowaniach historycznych. Wielka Brytania ani Stany Zjednoczone nigdy nie przeszły przez przymusową parcelację majątków czy masowe przejmowanie ich przez państwo. Co więcej, początkowo, jeszcze w czasach średniowiecznych, angielskim uniwersytetom przekazywano grunty, by zapewnić im niezależność od władzy królewskiej. Uczelnie zyskały również na tym, że modne, a jednocześnie korzystne pod względem podatkowym (dla darczyńców) było przekazywanie im parceli przez absolwentów pochodzących z brytyjskiej arystokracji. W ten sposób oba uniwersytety zbudowały imperia terytorialne rozsiane dziś praktycznie po całych Wyspach Brytyjskich. Jednak owe 21 mld funtów nie wzięło się tylko z historycznej spuścizny. Wręcz przeciwnie, zarówno obie uczelnie, jak i wchodzące w ich skład tzw. koledże konstytucyjne to duzi i bardzo dobrze funkcjonujący gracze finansowi. Trinity College, jedna z najbardziej znanych szkół wewnątrz Cambridge University, ma chociażby umowę 999-letniej dzierżawy terenów O2 Arena, jednej z największych londyńskich sal koncertowo-rozrywkowych, w której odbywają się co roku finały tenisowego turnieju masters. Trinity kontroluje działkę od 2009 r., za dzierżawę na niemal tysiąc lat płacąc stosunkowo mało – 24 mln funtów. Takie nieruchomości pod zarządem Oksfordu i Cambridge wymieniać można bez końca. W samym Londynie jest ich kilkanaście, drugie tyle na obrzeżach stolicy. Najczęściej są to grunty bardzo cenne, korzystnie położone, choć oczywiście używane przez wielu najemców. St John’s College z Oksfordu jest np. prawowitym właścicielem terenów, na których znajduje się kampus treningowy drugoligowego klubu piłkarskiego Millwall FC. College zresztą ma tak rozbudowane portfolio nieruchomości, że, jak głosi oksfordzka anegdota, gdyby wszystkie należące do szkoły kawałki ziemi ułożyć obok siebie, równałyby się dystansowi z Oksfordu do Londynu, czyli ok. 90 km. Jednak inwestycje najlepszych uczelni brytyjskich nie zawsze okazują się trafione. Najbardziej znanym przykładem fiaska były decyzje Johna Maynarda Keynesa. Ten wybitny brytyjski ekonomista przez lata odpowiadał za zarządzanie majątkiem King’s College w Cambridge, co szkole odbija się czkawką do dziś. Keynes bowiem pudłował inwestycyjnie raz za razem, marnotrawiąc większość zasobów finansowych. Nie inaczej było w czasach bardziej nam współczesnych. Wiele oksfordzkich szkół straciło ogromne kwoty w czasie kryzysu sprzed dekady, inwestując m.in. w nieruchomości za oceanem oraz lokując duże sumy w islandzkich bankach i w Northern Rock, pierwszej instytucji finansowej, która padła ofiarą recesji na Wyspach. Mimo to uniknęły poważniejszych konsekwencji, na czele z bankructwem, głównie dzięki amortyzacji zapewnionej przez posiadane nieruchomości i historycznie cenne budynki. Pralnie oligarchów I nie byłoby w tym nic dziwnego ani kontrowersyjnego, gdyby nie fakt, że pieniądze te w żaden sposób nie przyczyniają się do realizacji celów statutowych szkół, czyli edukacji młodych ludzi. Dlatego raport dziennikarzy „Guardiana” wzbudził na Wyspach takie poruszenie. W przeciwieństwie bowiem do szkół amerykańskich czy azjatyckich brytyjskie uniwersytety są wyjątkowo niechętne powiększaniu stypendiów i grantów dla swoich studentów. Na wielu wyspiarskich uczelniach pełne wsparcie finansowe otrzymuje zaledwie 2-3% uczących się, a plagą Oksfordu stają się coraz mniejsze kwoty przekazywane m.in. na badania terenowe w naukach społecznych. Jednak w sprawozdaniach finansowych dominuje