Marzeniem każdego artysty jest mieć własnego agenta Coraz częściej o honorariach aktora rozmawia jego agent. Negocjuje warunki umów, terminy nagrań. Promuje młode, jeszcze mało znane twarze, robi zdjęcia próbne, pilnuje castingów i rozsyła producentom kasety demo. W przypadku znanych aktorów agent jest często prawą ręką, kimś w rodzaju asystenta. To on ustala harmonogram pracy, przypomina o terminach. Coraz częściej agent także kształtuje wizerunek podopiecznego: dyktuje mu, jak ma się prezentować w mediach, w jakich konferencjach uczestniczyć, ilu wywiadów udzielić i komu, a nawet o czym w nich mówić. Wielu aktorów przyznaje, że bez agencji nie wyobraża sobie życia. Pionierem był Linda W Polsce działa obecnie kilkadziesiąt agencji aktorskich, od potężnych, reprezentujących interesy około dwóch tysiecy osób, po małe, zajmujące się kilkunastoma lub kilkoma osobami. Agencje biorą na siebie wszelkie sprawy organizacyjne i prawne, negocjowanie warunków kontraktów. Załatwiają angaże do filmów fabularnych i reklamowych oraz do teatru telewizji, niektóre prowadzą np. banki głosów. Za swoje usługi pobierają prowizję ok. 10%. Zaadaptowały się już w życiu środowiska, wpisały się w „krajobraz” filmowy. Inaczej było jeszcze 13 lat temu, gdy Bogusław Linda założył pierwszą taką agencję. Wówczas sam termin „agencja aktorska” brzmiał obco, kojarzył się z rozmachem Hollywood. Nie było w Polsce przyjęte, aby interesami aktorów zajmowali się pośrednicy. W czasach PRL istnienie prywatnych agencji tego typu było nie do pomyślenia; zespoły filmowe, teatry, państwowy Pagart i ZPR miały wyłączność na angażowanie aktorów do pracy w Polsce i za granicą. Dlatego idea Lindy została przyjęta z dystansem, a jego agencja dość szybko zakończyła działalność. Aktorzy nie byli przyzwyczajeni do stawiania warunków producentom – kiedy dostawali propozycje atrakcyjnych ról filmowych, po prostu je przyjmowali. Niestety, propozycji jest o wiele za mało. Z szacunkowych danych wynika, że w samej Warszawie około tysiąca aktorów pozostaje bez etatu. Co roku przybywa kilkudziesięciu nowych absolwentów szkół aktorskich, wielu z nich przyjeżdża do stolicy i powiększa to grono, bo tu produkuje się najwięcej filmów, tu jest najwięcej teatrów. Bezrobotni aktorzy chodzą od producenta do producenta, rozsyłają kasety demo, biegają na castingi. Kiedy zapiszą się do agencji, w bieganiu wyręczają ich agenci. Najstarsza na rynku jest agencja Gudejko. Założył ją w styczniu 1989 r. Jerzy Gudejko, aktor, który odczuł na sobie, co znaczy brak interesujących ofert. Miał za sobą wiele ciekawych ról w różnych teatrach w Polsce, kiedy dostał propozycję z Teatru Powszechnego w Warszawie. Nie było tam jednak dla niego zbyt wiele pracy, propozycje atrakcyjnych ról nie nadchodziły. Wtedy postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i założyć agencję aktorską. Dziś należy do niej około 300 aktorów (m.in. Małgorzata Kożuchowska, Edyta Olszówka, Grażyna Wolszczak, Elżbieta Zającówna, Renata Dancewicz, Radosław Pazura i Cezary Żak), ponad 1,5 tys. statystów, 50 modelek i modeli. Agencja zastrzega sobie wyłączność prowadzenia interesów swoich podopiecznych. – Działamy kompleksowo, reprezentujemy interesy osób grających w różnego typu filmach, także reklamowych – mówi Jerzy Gudejko. – Z naszych informacji wynika, że około połowa kontraktów na filmy reklamowe zawierana jest przez naszą agencję. Nie jestem przeciwny, by aktorzy grali w reklamówkach, jeżeli ich wizerunek artystyczny z tym się nie kłóci. Kiedy okazało się, że Agencja Aktorska Gudejko nieźle prosperuje i ściąga do siebie coraz więcej aktorów, inni poszli w jego ślady. W 1991 r. powstała w Warszawie agencja Borek Zbigniewa Borka oraz Studio ABM Bartosza i Andrzeja Stasinów we Wrocławiu, rok później warszawska Passa założona przez Zofię Nasierowską i Małgorzatę Komornicką. Liczącą niemal sześć lat agencję GrAn założył także aktor, Andrzej Grąziewicz, który, jak sam przyznaje, przez 30 lat pracy aktorskiej zagrał tylko dwie role pierwszoplanowe, obsadzany był w drugo- lub trzecioplanowych i wie, co znaczy oczekiwanie na propozycje. Małe i duże Na ogół aktorzy wolą agencje mniejsze niż molochy skupiające po kilkaset osób, które zgłaszają po kilkanaście lub kilkadziesiąt aktorów do jednej roli. Tylko 16 osobami opiekuje się agencja Gwiazdy
Tagi:
Ewa Likowska