Trzeba zachować zdrowie i oddzielić pracę od życia prywatnego Catherine Frot – aktorka francuska „Dwie kobiety” to kolejny film z silnymi kobiecymi bohaterkami. Wygląda na to, że francuskie kino jest feministyczne. – To złudne przeświadczenie. Według badań mamy największy odsetek kobiet wśród reżyserów, co niekoniecznie wyraża się w feminizowaniu i pokazywaniu innym kinematografiom ścieżki do emancypacji i równouprawnienia. Cały czas musimy mierzyć się z problemami związanymi z nierównościami płac między aktorami i aktorkami, tak samo jak między reżyserami i reżyserkami. Ale nie ustajemy w boju. W jaki sposób walczycie? – Jest wśród Francuzek solidarność pod kątem ról. Staramy się nie brać tych propozycji, które każą nam grać kobiety podległe mężczyźnie. Inwestujemy w takie portrety kobiet, w których oddana jest nasza natura. Będziemy walczyć o niezależność do końca, nie podporządkujemy się tym, którzy próbują odbierać nam podstawowe prawa. Rzeczywiście w pani filmografii trudno znaleźć kobiety, które podlegają mężczyznom. W „Dwóch kobietach” gra toczy się wyłącznie między kobietami, mężczyźni kapitulują. – Reżyser Martin Provost, dzięki temu, że sam też jest aktorem, mógł udźwignąć ciężar dwóch bohaterek, w które wcielamy się z Catherine Deneuve, i znieść nasze kaprysy na planie. Ze spotkań z kobietami na scenie Provost wyniósł przeświadczenie o ich sile i umiejętności osaczania aktorów. W „Dwóch kobietach” postanowił to wykorzystać, dlatego gramy z Deneuve swoje przeciwieństwa. Ona jest femme fatale, korzystającą z życia pełnymi garściami. Ja natomiast trzpiotką, dla której największą atrakcją jest kopanie w ogródku. Zderzenie tych postaci pokazuje, jak różne są definicje silnego charakteru i jak możemy się różnić charakterologicznie, a mimo to być podobne. Bliżej pani do swojej bohaterki czy do tej granej przez Catherine Deneuve? – Mam coś z nich obu. Z jednej strony, tak jak moja bohaterka najbardziej lubię święty spokój, z drugiej – tak jak bohaterka Deneuve potrafię marudzić i robić zamieszanie, szczególnie kiedy zbliża się okres promocji filmu z moim udziałem. Wolę grać niż opowiadać o swojej pracy i tłumaczyć, dlaczego coś zrobiłam tak, a nie inaczej. Nie uważam, żebym miała prawo się wypowiadać za moje bohaterki. One są silne i mówią własnym głosem, nie potrzebują mnie w roli adwokata. Naszym zadaniem jest dać im przemówić z ekranu. Postać musi przetrwać poza planem bez pomocy aktora. Jeśli ta pomoc jest wymagana, to znaczy, że zawiódł albo reżyser, albo aktor. W „Dwóch kobietach” bohaterki stanowią swoje przeciwieństwa, ale nawet jeśli komuś wyraźnie bliżej do jednej z nich, nie będzie w stanie oderwać wzroku od drugiej. Zrozumie racje obu. Dzięki pani kreacji w „Niesamowitej Marguerite” Xaviera Giannoliego możemy nawet zrozumieć kobietę, która nie potrafi śpiewać, ale nie ugina się pod głosami krytyki i kontynuuje występy. – Bardzo mi zależało, żeby nie portretować Marguerite jako śmiesznej czy żałosnej. Ona ma szczerą pasję! Przy tym nie przejmuje się nikim, bo to śpiewanie ją napędza. Bo może to społeczeństwo się myli i ona tak naprawdę pięknie śpiewa, tylko wszyscy dookoła są głusi? Kto dał społeczeństwu prawo do ferowania wyroków w sprawie jej talentu? Gdyby pani znała kogoś takiego jak Marguerite, powiedziałaby jej, aby przestała śpiewać? – Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że nie, nie powiedziałabym. Może ktoś będący bardzo blisko z taką osobą mógłby na to się zdobyć, trzeba by jednak być bardzo subtelnym. Osoby stojące z boku, nierozumiejące takiej osoby i jej pasji, nie mają prawa do takich oceniających komentarzy. Wolałaby pani być lojalna niż szczera? – To główne pytanie, które zadajemy w tym filmie. Czy powinniśmy mówić prawdę i co nią właściwie jest – to najważniejsze kwestie, na które zwracamy uwagę. To niezwykle nośne tematy, również w wiadomościach. W dobie fake newsów dociekanie prawdy wydaje się niemożliwe, należy więc zdać się na wewnętrzne przekonanie, a nie na to, co ktoś nam wmawia. Akcja filmu rozgrywa się w epoce, w której ważnym tematem było pojęcie piękna. W tamtych czasach zmieniały się kanony – to, co Marguerite uważała za piękne, dla współczesnych jej artystów było przeżytkiem. Wokół Marguerite też są ludzie, którzy poklepują ją po plecach. Są wobec niej szczerzy? – Cóż,