Al Kaida w klatce

Al Kaida w klatce

Talibowie i ludzie bin Ladena są amerykańskimi więźniami na Kubie Przewieziono ich z Afganistanu na drugi koniec świata. Mieli skute kajdankami ręce i nogi, ciemne okulary narciarskie, a na głowach białe kaptury. Przykuto ich dodatkowo do samolotowych foteli. Niektórych „uspokojono” lekarstwami. Każdego więźnia pilnowało dwóch komandosów. Lot trwał 27 godzin. Celem była amerykańska baza wojskowa w Guantánamo na Kubie. Tam władze Stanów Zjednoczonych postanowiły osadzić ujętych w Afganistanie talibów i członków terrorystycznej organizacji Al Kaida. Siły zbrojne USA przetrzymują obecnie około 480 „najgorszych ze złych”, jak wyraził się brygadier Michael Lehnert nadzorujący operację przewozu jeńców. Do tej pory co najmniej 50 trafiło na Kubę. Wychodzący z samolotu skuci, śmiertelnie wyczerpani więźniowie chwiali się na nogach. Niektórzy usiłowali stawiać opór. Tych amerykańscy żołnierze rzucili na ziemię i kazali im klęczeć. Szykana czy higiena Ujęci bojownicy Talibanu trafili do Camp X-Ray (Obóz Promieni Roentgena), przygotowanego na przyjęcie 2 tys. jeńców. Obóz ten składa się z „cel na wolnym powietrzu”, jak to łagodnie ujął brygadier Lehnert, otoczonych niezliczonymi zasiekami z drutu kolczastego. Te cele to pomieszczenia o wymiarach 2 na 2,5 m, w których dorosły mężczyzna z trudem może stanąć. Dzień i noc oświetla je jaskrawe światło halogenowe. Podłogi są z betonu, dachy z blachy falistej, zaś „ściany” tworzą łańcuchy i druty, które nie chronią przed wiatrem ani deszczem. „Jeżeli będzie padać, więźniowie zmokną”, przyznaje płk Terry Carrico odpowiedzialny za bezpieczeństwo w bazie. Dziennikarze trafnie nazwali te przewiewne cele klatkami. Każdy więzień otrzymał matę do spania (ale bez koca), dwa ręczniki, z których jeden może zostać użyty jako dywanik do modłów, prawo do prysznica raz dziennie, szampon oraz egzemplarz Koranu. Według organizacji Amnesty International, więźniowie traktowani są w sposób „okrutny, upokarzający i nieludzki”. Jamie Fellner, dyrektor amerykańskiego oddziału organizacji Human Rights Watch, stwierdził, że osadzanie zatrzymanych w klatkach urąga międzynarodowym normom i stanowi szykanę, nawet uwzględniwszy prymitywne warunki amerykańskiego więziennictwa. Dlaczego gorliwym muzułmanom ogolono brody? Czy nie po to, aby naigrawać się z ich religii? Komentator internetowej Światowej Strony Socjalistów, popularnej wśród lewicowych internautów, zauważył też, że wśród personelu obozu są kobiety, a więc więźniowie będą musieli na ich oczach przebierać się i załatwiać potrzeby naturalne (klatka nie zapewnia prywatności), co dla pobożnego muzułmanina jest zniewagą. Sekretarz obrony USA, Donald Rumsfeld, odpowiedział, że surowe środki bezpieczeństwa podczas lotu były konieczne, ponieważ wzięci do niewoli talibowie często wszczynali bunty, co w fortecy pod Mazar-i-Szarif skończyło się masakrą. Nie należy zapominać, że to niebezpieczni terroryści planujący zamachy przeciw obywatelom Zachodu. W obozie na Kubie i tak mają o niebo lepsze warunki niż w swych kryjówkach czy więzieniach Afganistanu i Pakistanu. Rzeczniczka Pentagonu, Victoria Clarke, dodała, że więźniowie traktowani są humanitarnie, otrzymują „trzy kulturowo odpowiednie” (czytaj: bez wieprzowiny) posiłki dziennie, a jeśli zgolono im długie brody, to tylko w celu wytępienia wszy. Międzynarodowa krytyka nie pozostała jednak bez następstw. Władze USA wyraziły zgodę, aby Obóz Promieni Roentgena odwiedziła delegacja Czerwonego Krzyża. Nie jeńcy, a nielegalni kombatanci Politycy amerykańscy nie bez powodu postanowili osadzić jeńców z Afganistanu w kubańskiej bazie. W Guantánamo nie obowiązuje prawo Stanów Zjednoczonych, nie trzeba więc stawiać zatrzymanych przed zwykłym sądem, opłacać im adwokatów i przeprowadzać długiego postępowania dowodowego. Prezydent George W. Bush postanowił, że oskarżone o terroryzm osoby, które nie są obywatelami USA, zostaną osądzone przez działające według uproszczonej procedury trybunały wojskowe, mogące wydawać wyroki śmierci. Takie militarne sądy są już tworzone w Guantánamo. Politycy amerykańscy ułatwili sobie zadanie, odmówiwszy pojmanym w Afganistanie talibom i bojownikom Al Kaidy statusu jeńców wojennych, których prawa reguluje Konwencja Genewska z 1949 r. Podczas przesłuchań jeńcy wojenni zobowiązani są podać tylko nazwisko, stopień wojskowy i numer ewidencyjny. Nie wolno ich wywozić z kraju, w którym dostali się do niewoli. Mają prawo do kontaktów z rodziną i otrzymywania paczek. Nie mogą być sądzeni za czyny, których dopuścili się w czasie wojny, np. za zabijanie nieprzyjaciół, chyba że popełnili zbrodnie wojenne. Po zakończeniu konfliktu zbrojnego mają zostać repatriowani do ojczyzny. Oczywiście, Amerykanie – płonący żądzą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2002, 2002

Kategorie: Świat