Albo Belweder, albo Hajnówka

Albo Belweder, albo Hajnówka

Bez względu na decyzję dotyczącą wyborów prezydenckich nie będę już kandydował do Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz, marszałek Sejmu – (ur. w 1950 r.), doktor nauk prawnych, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Premier w latach 1995-1997, poseł X, I, II i III kadencji Sejmu, członek Klubu Parlamentarnego SLD. – Panie marszałku, Sejm przegłosuje 5 maja swoje samorozwiązanie? – Nie ma wystarczających podstaw do jakiejś jednoznacznej prognozy. Poglądy się zmieniają. W niektórych ugrupowaniach w sposób jawny, w innych bardziej dyskretnie. W SLD, który w styczniu zajął jednoznaczne stanowisko konstytucyjnego jesiennego terminu wyborów, pojawiają się zwolennicy zmiany. Przegrali oni głosowanie na ostatnim posiedzeniu Zarządu Krajowego w sprawie wcześniejszego zwołania Rady Krajowej, na forum której chcieli przeforsować zmianę stanowiska w sprawie wyborów, ale przegrali w stosunku 9:10. To pokazuje głębokość podziału. Z drugiej strony mamy PSL, które oficjalnie deklarowało poparcie dla skrócenia kadencji. I oto teraz jeden z jego czołowych polityków, wicemarszałek Zych, wypowiada się publicznie za dotrzymaniem konstytucyjnego terminu. Nie wiem, jak te zmiany poglądów zsumują się 5 maja. Ja opowiadam się za wcześniejszym terminem… WYBORY: POTRZEBUJĘ CZASU – A wybory prezydenckie? Dlaczego pan tak długo nie podejmuje decyzji dotyczącej kandydowania w wyborach prezydenckich? Odkłada ją pan? – Z całą szczerością to mówię – potrzebuję jeszcze czasu. To dla mnie bardzo ważna decyzja. Nie traktuję jej lekko. Z jednej strony, nie mogę i nie chcę zlekceważyć poglądów wygłaszanych przez wiele osób, które przyznają się do takiego oto kłopotu – boją się, że zostaną postawione przed koniecznością dokonania wyborów, w których nie będą widzieli dobrego wyjścia. Że jeżeli przyszłoby im wybierać między panem Lepperem a panem Kaczyńskim, to nie wiedzieliby, jak w zgodzie ze swoim sumieniem, z poczuciem interesu państwa polskiego, się zachować. Z drugiej strony, nie ukrywam swoich wątpliwości… Mam świadomość – to jest słabość. Teoretycznie powinienem, tak jak niektórzy to już zrobili, napiąć muskuły, pokazywać promienną twarz. – Rzucić się do przodu. – Ale to nie odpowiada mojemu stosunkowi do polityki, który – uważam – powinien być w Polsce znacznie bardziej intelektualny, poważny i pogłębiony. To nie może być wyłącznie show. Dlatego głęboko się zastanawiam. Wiem, że za długo tego robić nie mogę, ale niezależnie jaka ta decyzja będzie – zakomunikuję ją w ciągu najbliższych tygodni. Jeżeli uznam, że nie kandyduję, to przecież nie mogę ogłosić tego zbyt późno, żeby nie blokować środowisku politycznemu możliwości wyłonienia innego kandydata. – A propos środowiska politycznego: pomaga ono w podjęciu decyzji czy przeszkadza? – To prawda, że coraz silniej i coraz natarczywiej nakłania się mnie nie tylko do podjęcia decyzji, ale podjęcia decyzji pozytywnej i podania tego od publicznej wiadomości. To mi życia nie ułatwia. – Jeżeli podejmie pan decyzję na tak, to dopiero będzie pan miał niełatwe życie. – Kandydat lewicy w wyborach prezydenckich łatwego życia nie będzie miał z samego powodu, że jest kandydatem lewicy. Ta formacja ma fatalną opinię i katastrofalnie niskie poparcie, najniższe od kilkunastu lat. To, niezależnie od tego, kto będzie jej kandydatem, będzie obciążało jego konto. – Tę ciężką sytuację miał pan w roku 1990. – Wtedy była zupełnie inna sytuacja. Po pierwsze, to było 15 lat temu, byliśmy młodsi. Po drugie, to był czas, kiedy chodziło o walkę z bardzo mocno wypaczonymi, niezasadnymi, ale powszechnie lansowanymi poglądami, stereotypami na temat lewicy. Odmawiano ówczesnej lewicy nie tylko prawa do istnienia, lecz także prawa do przyzwoitości. I trzeba było z tym walczyć. Dzisiaj można byłoby powiedzieć, że do pewnego stopnia jest podobnie, z tym tylko, że lewica rzeczywiście nagrzeszyła. Choć uważam, że wizerunek lewicy nie jest sprawiedliwy, że obywatele słusznie krytykując jej błędy, nie dostrzegają tego, co lewica w ostatnich latach zrobiła. A ma osiągnięcia, za które należy się uznanie. Myślę o doprowadzeniu Polski do UE, myślę o wyprowadzeniu gospodarki ze stanu stagnacji, o nieprawdopodobnie trudnej operacji uratowania finansów publicznych. W poważnej dyskusji powinno się to dostrzec, porównując wagę osiągnięć i wagę przewin. PSYCHOLOGIA LEWICY – A pan jak znajduje to, co się w tej chwili dzieje w SLD? – Najprostsza odpowiedź jest taka: spójrzmy na notowania SLD w opinii społecznej.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2005, 2005

Kategorie: Wywiady