Aleksander – starożytny Hitler?

Aleksander – starożytny Hitler?

Król Macedończyków przeszedł przez Azję jak demon zniszczenia Aleksander, syn Filipa, jako pierwszy wódz w historii prowadził wojnę totalną. Unicestwiał kwitnące miasta i całe narody. Pochód jego armii znaczyły pożogi i rzezie. Król Macedonii mienił się obrońcą i mścicielem Greków, ale w jednej bitwie wyniszczył więcej Hellenów niż wcześniej wszyscy władcy Persji. Nie umiał budować, był burzycielem. Nie miał określonych celów politycznych, złożył setki tysięcy istnień ludzkich na ołtarzu patologicznej żądzy sławy. Okazał się równie groźny dla Azjatów, jak dla własnych żołnierzy. Niewielu macedońskich włóczników poległo od perskiej broni, ale tysiące zginęło marnie na skutek kaprysów swego szalonego króla. Ogarnięty hybris, jak Grecy nazywali pychę zasługującą na karę, Aleksander ogłosił się istotą boską, synem Zeusa-Ammona. Po tysiącleciach skłoniło to Napoleona Bonapartego do gorzkiej uwagi: „A gdybym to ja ogłosił się synem Boga Ojca, zostałbym z pewnością wygwizdany przez najnędzniejsze z przekupek”. Syn Filipa, umierając, nie wyznaczył następcy. Los ogromnego państwa, które stworzył krwią i żelazem, był mu obojętny. Podobno powiedział tylko, że królestwo rozciągające się od Macedonii aż po Indus zostawia „najpotężniejszemu”. Liczył zapewne, i słusznie, że jego wodzowie będą toczyć mordercze walki o dziedzictwo. Miały to być makabryczne igrzyska na cześć martwego króla. Na temat macedońskiego zdobywcy już w starożytności ukształtowały się dwie tradycje, które trwają do dziś. Pierwsza pokazuje Aleksandra jako militarnego geniusza, słuchacza filozofów, krzewiciela cywilizacji, który pragnął pojednać Zachód z Orientem i szerzyć kulturę grecką aż po najdalsze krańce ziemi. Druga kreśli portret ogarniętego manią wielkości, wiecznie odurzonego alkoholem, okrutnego tyrana mordującego każdego, kto tylko stanął mu na drodze. „Dobry Aleksander” pojawiał się w pracach historycznych Williama Tarna czy Nicholasa Hammonda (jego książka „Geniusz Aleksandra Wielkiego” dostępna jest w naszych księgarniach). „Zły Aleksander” sieje śmierć na kartach prac kalifornijskiego profesora Victora D. Hansona. Niestety, wizja tego ostatniego jest znacznie bliższa rzeczywistości niż przesycone podziwem dla Filipowego syna wywody Hammonda, który dla każdego niecnego uczynku basileusa (króla) znajduje usprawiedliwienie. Film Olivera Stone’a, mimo kilku pomyłek, jest, z historycznego punktu widzenia, poprawny i nie zawiera takich wołających o pomstę do Zeusa nonsensów jak chociażby nieszczęsny „Gladiator”. Olimpias, matka monarchy, rzeczywiście była kobietą okrutną, demoniczną o potężnej osobowości, czcicielką ekstatycznego boga Dionizosa, biorącą do swego kultowego orszaku wielkie węże. Stone w swych dziełach wielokrotnie krytykował możnych tego świata, a także wojnę w Wietnamie. W eposie o zwycięzcy Persji sławny reżyser nie zademonstrował wszakże takiej wrażliwości. Nie pokazał morza krwi, które przelał Aleksander, aby zaspokoić swoją pychę. Syn Filipa od dzieciństwa pragnął być nowym Achillesem, wierzył, że podbój bogatego w złoto imperium Persów jest jego przeznaczeniem. Greccy filozofowie, także wielki Arystoteles, nauczyciel Aleksandra, z naszego punktu widzenia, byli szowinistami, uważali, że azjatyccy barbarzyńcy powinni służyć Hellenom. Ale król Filip był jeszcze młody, i to on miał poprowadzić armię do Azji. Kiedy w 336 r. p.n.e. wyprawa już miała wyruszyć, Filip został zamordowany. Prawdopodobnie spisek uknuła Olimpias, przyszły zwycięzca spod Issos zaś przynajmniej o nim wiedział. Aleksander nie odczuwał wyrzutów sumienia, wierzył przecież, że jego ojcem jest Zeus-Ammon, który połączył się z Olimpias pod postacią węża. Poprowadził swą armię przeciwko imperium Achemenidów, aby, jak głosił, pomścić krzywdy, które król perski Kserkses wyrządził podczas najazdu na Grecję zaledwie 150 lat wcześniej. Ale to młody władca Macedończyków był największym wrogiem Hellenów. W 335 r. p.n.e. zdobył Teby, które ośmieliły się zbuntować przeciw hegemonii macedońskiej, zburzył jedno z najświetniejszych miast Hellady, ludność wyrżnął lub sprzedał w niewolę. Grecy nie wybaczyli mu tego nigdy. Gdyby helleńskie państewka przezwyciężyły swe waśnie i wystąpiły wspólnie przeciw Macedonii, domniemany syn Ammona nigdy nie wyruszyłby do Azji. Podkreślić wypada, że w hufcach perskiego szacha, Dariusza III, służyło przeciw Aleksandrowi znacznie więcej greckich żołnierzy niż w jakoby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2005, 2005

Kategorie: Historia