Aluzje powracają

Aluzje powracają

Czytam dzienniki Jana Lechonia. Lata 50., w roku 1956 popełni samobójstwo, skacząc z okna hotelu Hudson. Wybitny poeta, smutny emigrant, mieszka w Nowym Jorku. Jest konserwatywny, ale nie endecki, jak najbardziej piłsudczyk. W sierpniu 1951 r. napisał aktualne dzisiaj słowa: „Coraz bardziej drażni mnie katolicyzm bez praktyk, nawet bez modlitwy pewnej sfery Polaków. W nim kulminuje niechlujstwo duchowe tych ludzi, którzy właściwie stanowili większość narodu. Polak, którego wiara ograniczała się do tego, że jak ktoś powiedział, »lubił zjeść święcone«, węszył zarazem wszędzie niewiarę, masonerię, żydostwo, wciąż miał na ustach Boga i Kościół. To katolicyzm pana Zagłoby, przekonanego, że »wśród wszystkich nacji naszą sobie Pan Bóg szczególnie umiłował«”. Lechoń pisze, że to może być nawet „większość narodu”, więc jak teraz tylko mniej niż jedna trzecia głosuje na PiS, to może nie jest tak źle.  Dzwoniłem do pisarza Józka Hena, pozdrawiając go w dniu 99. urodzin. Bardzo przytomny. Czy nie traktuje się go jednak już trochę jak jakąś osobliwość przyrodniczą? Wczoraj, gdy piliśmy jego zdrowie przy stoliku w Czytelniku, ktoś się zagapił i zawołał: „Sto lat!”. „Mamy opozycję totalną. Sama tak się określa. W sposób niebywale kłamliwy nas atakuje, m.in. na forum międzynarodowym. Nasza opozycja zachowuje się jak banda zdrajców. Zachowuje się haniebnie. Biegali za tym z wywieszonymi ozorami. Mają skrajnie sceptyczny stosunek do własnego narodu. Są dziedzicami skrajnie niedobrej tradycji”, mówi najważniejszy i najbardziej wpływowy polityk w państwie, czyli Prezes. Czy nie strach? Przecież z taką bandą zdrajców nie ma rozmowy, zostaje tylko sznur lub kulka w łeb.  Całodobowy sklepik w mojej okolicy przypomina te z czasów PRL, kupują tu na ogół panowie w stanie wskazującym na zaawansowany alkoholizm. Proszą o buteleczki wódki, zwane małpkami, i jedno piwko dla wzmocnienia efektu. Te małpki to genialny pomysł przemysłu alkoholowego, jak uzależnić Polaków za kilka złotych. W Polsce rocznie sprzedaje się ok. 1 mld buteleczek, 3 mln każdego dnia, z czego 600 tys. między godz. 6 a 12 rano. A więc traktujemy wódkę jak kajzerki czy parówki, jak zwykły artykuł spożywczy! Dane mówią, że osiągnęliśmy rekord spożycia alkoholu w historii – nigdy nie wypiliśmy go tyle, ile w 2020 r. Niebywały przyrost konsumpcji doprowadził do epidemii chorób odalkoholowych, a w efekcie do pogorszenia stanu zdrowia Polaków i zmniejszenia długości życia w ostatnich latach. Wydawać by się mogło jednak, że zmienia się w Polsce geografia picia, pije się więcej piwa i wina niż wódki, alkoholicy mniej snują się po ulicach niż kiedyś. Więcej pije się w czterech ścianach. W Promie Kultury na spektaklu „Ginczanka. Przepis na prostotę życia” – monodram o poetce, gra Agnieszka Przepiórska. Agnieszkę pamiętam jako nieco otyłą nastolatkę, która chciała zostać aktorką, a ja jej to odradzałem. Znam dobrze jej matkę Ewę, to przyjaciółka z mojego dzieciństwa, ale całe życie utrzymywałem z nią kontakt, Ewa jest lekarzem rodzinnym na wsi, w pobliżu miałem kiedyś swój domek letni. Jakby to było wczoraj, a przecież kilkadziesiąt lat temu wiozłem Agnieszkę z jej wsi do Warszawy i argumentowałem: „Cóż bardziej smutnego niż być kiepskim czy nawet średnim aktorem. Warto być tylko wybitnym. A to dar i szczęście dane rzadko”. Jednak w tym przypadku było warto, nie wiem, ile Agnieszka miała talentu, na pewno więcej niebywałej zaciekłości, determinacji i ciężkiej pracy. A spektakl poruszający, o zdolnej i pięknej polskiej poetce żydowskiego pochodzenia, którą zamordowali hitlerowcy. Wzruszające, bo na przedstawienie mama Agnieszki ściągnęła ze swojej wsi koło gospodyń wiejskich, kilkadziesiąt pań. Były zachwycone spektaklem. Ostrożnie więc z polskim ludowym antysemityzmem, jest on skomplikowany. Znak czasu, że Agnieszka zrobiła aluzję do ostatnich dni, mówiąc za poetkę, że nie ma dzieci, bo daje w szyję, a publiczność od razu zareagowała śmiechem. Jak za PRL, dożyliśmy znowu czasu, gdy karierę w teatrze robią aluzje. Na spektaklu spotkałem Sewka Blumsztajna, kolegę nie tylko z czasów opozycyjnych, i jego miłą żonę Zosię, serdeczna z nimi rozmowa. Sewka ostatnio widziałem dawno, tuż przed wyborami, w których PiS doszło do władzy. Było to w TVP Info, w charakteryzatorni; ujawniano właśnie podsłuchy z restauracji Sowa i Przyjaciele, szeptaliśmy o tym, obaj przerażeni,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 48/2022

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun