Amatorszczyzna zamiast kultury – rozmowa z Bogusławem Kaczyńskim
Prezentując od rana do wieczora we wszystkich telewizjach parady amatorów, ogłupiamy nowe pokolenia Polaków Bogusław Kaczyński – (ur. w 1942 r.) dziennikarz, publicysta i krytyk muzyczny, popularyzator opery, operetki i muzyki poważnej. Jako główne medium wybrał telewizję, gdzie stworzył wiele cyklicznych programów muzycznych, m.in. „Operowe qui pro quo”, „Zaczarowany świat operetki”, „Rewelacja miesiąca”. W plebiscycie tygodnika „Polityka” zaliczony został do grona 10 największych osobowości telewizyjnych XX w. Był też m.in. prorektorem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie i dyrektorem Teatru Muzycznego Roma. Rozmawia Bronisław Tumiłowicz Jak ocenia pan sytuację w naszej kulturze muzycznej?– Bardzo źle, wręcz fatalnie. Największą tragedią jest pomieszanie pojęć, co jest kulturą, a co rozrywką. Do niedawna kulturą nazywano dzieła Bacha, Chopina, Beethovena, a także sztukę wokalną Enrica Carusa i Marii Callas, kreacje skrzypcowe Bronisława Hubermana i kompozycje Krzysztofa Pendereckiego. Dzisiaj kulturę wysoką wyeliminowano ze środków masowego przekazu niemal zupełnie. Nie pojawia się ona w telewizji, na antenach radiowych, nie ma jej także w prasie uważanej za poważną. Chopin kontra Euro 2012 Trochę pan przesadza.– Nie przesadzam. Dowodem słuszności mojej oceny jest ostatni konkurs chopinowski. Stacje telewizyjne, publiczne i komercyjne, nie tylko nie transmitowały największego polskiego wydarzenia kulturalnego o randze światowej, ale nawet nie relacjonowały w swoich dziennikach przebiegu konkursu, nie informowały, kto przeszedł do następnego etapu, jakie szanse mają Polacy, a jakie Azjaci, którzy podbijają należące do niedawna do Polski imperium chopinowskie. Jedynie na kanale tematycznym TVP Kultura pokazywano relacje, ale cóż z tego, kiedy tak niewiele osób ma możliwość oglądania tej stacji. Konkurs przebiegał niemal w całkowitej konspiracji. Szkoda. Inaczej było w przypadku Euro 2012. Wszystkie siły i pieniądze państwa zostały skierowane na nadanie właściwego blasku temu zabawnemu i niefortunnemu dla Polaków przedsięwzięciu.Czyja to wina, że tak wygląda nasz krajobraz kulturalny?– Przede wszystkim nieudolnego ministra kultury i dziedzictwa narodowego. Nie wiem zresztą, dlaczego ministerstwo za tej kadencji przybrało taką nazwę, gdyż nie ma ona wiele wspólnego z pielęgnowaniem dziedzictwa kulturowego. Przykładem jest nie tylko nieśmiertelne dzieło Chopina, które obroni się samo, rozbrzmiewając bez naszej pomocy na całym globie ziemskim, lecz także los, jaki spotyka pomniki kultury narodowej, chociażby „Mazowsze”. Ten międzynarodowej sławy zespół pieśni i tańca przez ponad 50 lat nazywany był na świecie największym ambasadorem kultury polskiej. Mieliśmy powód do dumy. Niestety, w naszych czasach „Mazowsze” umiera powolną śmiercią.Może nie potrafi się dostosować do obecnej sytuacji gospodarczej?– Przede wszystkim nie zauważam najmniejszej dbałości nawet o resztki tego zespołu. Nie ma tego, co dostrzegam np. w Rosji w stosunku do Chóru Alexandrowa i innych formacji artystycznych popularyzujących kulturę narodową. Prowadziłem koncerty tego zespołu i za kulisami rozmawiałem z jego dyrektorem naczelnym. Zapytałem: „Jak to robicie, że w tak trudnym ekonomicznie czasie Chór Alexandrowa rozkwita, angażuje ogromną liczbę chórzystów, orkiestrę, tancerzy, solistów, przez co jest tak wspaniały?”. Dyrektor odpowiedział, że zespołem opiekuje się osobiście prezydent Putin. Ciemno mi się zrobiło w oczach. Z żalem i wyrzutem pomyślałem, dlaczego „Mazowszem” nie zaopiekuje się Donald Tusk. I taki brak dbałości dostrzegam w każdej dziedzinie kultury wysokiej. Dzisiaj zarządzanie nią oddano przypadkowym ludziom, którzy nie mają ani wiedzy, ani nawyku uczestnictwa, ani sentymentu do kultury wysokiej. Swoimi działaniami doprowadzili do jej całkowitego wyeliminowania i skazali na niebyt.Ale chyba można odmienić ten stan?– Dopóki dyrektorami instytucji muzycznych nie zostaną ludzie gruntownie wykształceni w kierunku muzycznym, a przy okazji obdarzeni zmysłem menedżerskim, nic się nie zmieni. Sytuacja stale będzie się pogarszała, gdyż prezentując od rana do wieczora we wszystkich telewizjach parady amatorów, ogłupiamy nowe pokolenia Polaków, nad których poważną i przemyślaną edukacją powinniśmy przecież pracować. Amatorskie kwilenia Od przemyślanej edukacji powinna być szkoła.– Szkoła, w której zresztą też nie widać wielkiego zainteresowania kulturą wyższą, nie wystarczy. Trzeba zmienić wszystko, co dotyczy kultury, a zwłaszcza na powrót wyzwolić w społeczeństwie szacunek do twórcy, do jego dzieła, do legend przeszłości. Inaczej idolem kultury będzie przez kilka dni lub tygodni 10-letnia dziewczynka, która wrzeszczy przed kamerami, a oceniający jej występ nieszczęśni jurorzy mówią, że ma światowy talent.