Jadwiga wstaje o 2.30. Do domu wraca o 19.50 W Sadach pod Poznaniem nikt nie słyszał, że firma latem kupiła za 13,7 mld dol. sieć sklepów ze zdrową żywnością. O porozumiewającym się z człowiekiem inteligentnym asystencie osobistym też cisza. Nieliczni wiedzą, że prezes jest drugim najbogatszym człowiekiem na świecie. W ogóle mało kogo obchodzi, co się dzieje w Ameryce. Tutaj ludzie w zaawansowanym stadium automatyzacji na 100 tys. m kw. mają przed sobą czerwone migające lampki i kolejne cele do wykonania. Pobudka Aby się tu dostać, często pokonują dziennie ponad 200 km. Jednym z nich jest Antek. Tydzień temu jego budzik nie zadzwonił. Zareagował zdyscyplinowany organizm. Zamiast jak zazwyczaj o 3.30 wstał o 3.50. Szybka kąpiel w ledwo co podgrzanej w bojlerze wodzie. Śniadanie. Kanapki do pracy. Wyprowadzenie psa. Bus z Grodziska wyrusza o 5.05. Na miejscu jest o 6.15. Zmiana zaczyna się o 6.30. Monotonne czynności przez dziesięć godzin. Dwie płatne przerwy 15-minutowe i jedna 30-minutowa na obiad, już niepłatna. Bus powrotny jest przed magazynem o 17.10. W domu Antek jest o 18.30. Kiedy ma nockę, zaczyna o 18.00, a kończy o 4.30. – Praca w systemie wahadłowym. Miesiąc dniówki, miesiąc nocki. Organizm potem szaleje – przyznaje Antek. Jadwiga wstaje o 2.30. Toaleta. Obowiązkowa kawa dla niskociśnieniowca. Jeszcze tylko suchy prowiant. Do przystanku, z którego odjeżdża autokar z pracownikami, dojeżdża własnym samochodem. 30 km wąskiej drogi przez las. – Wiele zależy od pogody. Zima jest bardzo uciążliwa, droga nierówno odśnieżona, śliska i nieoświetlona. Samochód ma swoje lata, zanim się ogrzeje, mija kilka minut. Muszę jeździć wolno, bo często na drogę wychodzą mi zwierzęta – opowiada. Antek urodził się i wychował w Nowym Tomyślu. Przez ostatnie lata pracował zrywami. Trzy miesiące pracy, pół roku szukania nowej. Firma budowlana z Grodziska Wielkopolskiego ogłosiła nabór. Dobre warunki plus niezłe zarobki. Przeprowadził się. Nie minęło pół roku i po kolejnej awanturze o zaległe pensje został bez pracy. Trafił na ogłoszenie Amazona. – Był koniec listopada. Pierwsze duże mrozy. Nie chciałem wracać z podkulonym ogonem do domu. Musiałem przetrwać ten okres. O Amazonie nawet coś słyszałem, ale wtedy i tak przyjąłbym każdą pracę – wspomina Antek. Słupca to miasteczko w województwie wielkopolskim. Ma 13 tys. mieszkańców. – U nas bardzo trudno znaleźć pracę. Panują tu klanowe układy. Nawet w nowo powstającym markecie spożywczym pracę mają dzieci i krewni znanych rodzin. Podobnie jest w szkole i w ośrodku zdrowia, gdzie była praca dla sprzątaczki – mówi rozgoryczona Jadwiga. Poprzednio pracowała w fundacji wspierającej niepełnosprawnych. Praca była ciężka. Zarabiała 900 zł miesięcznie. Busem do nieba Z Grodziska pracowników odbiera dziewięcioosobowy bus. – Często jedzie nas 15 osób. Wiadomo, trzeba dać radę i dojechać. Upchani jedziemy ponad godzinę – opowiada Antek. Po kilkunastu skargach przewoźnik został zmieniony. – Podróż autobusem wygląda różnie, czasami jedziemy jak śledzie w beczce. Człowiek jest wykończony po pracy, a nie zawsze ma miejsce, żeby zasnąć i odpocząć – dodaje Jadwiga. W obie strony pokonuje 280 km. Do domu wraca o 19.50. – Mam jeszcze tylko siłę zjeść, wykąpać się i idę spać. Jak wróciłam we wtorek wieczorem, to całą środę przespałam. Każde kolejne budzenie w środku nocy to dla mnie duży wysiłek. Darek mieszka w Środzie Wielkopolskiej, gdzie – jak sam mówi – jest dużo zakładów pracy. Niestety, żaden nie odpowiedział na jego CV. Do Sadów ma 60 km. – Od momentu wyjścia z domu do powrotu mija jakieś 13 godzin. Bywa, że dojazd zajmuje mi prawie dwie i pół godziny. Bezpłatny kawałek autostrady jest wąski i często stoimy w korku – najdłużej w piątki – wtedy droga wydłuża się z 50 minut do dwóch godzin. Dwa tygodnie temu jego kolega nie dotarł do pracy. Ponad 90 minut czekał na autobus. Gdy zrezygnowany poszedł do domu, za godzinę dowiedział się, że autobus jednak przyjechał. Nieobecność będzie miał usprawiedliwioną, ale niepłatną. – Pytałem ludzi z HR,