Ambitne kobiety, leniwi mężczyźni
Wzrosła zależność miedzy tym, co się w życiu osiąga, a rodziną, z jakiej się pochodzi. Czy to już jest dziedziczenie? Prof. Irena E. Kotowska Instytut Statystyki i Demografii, Szkoła Główna Handlowa – Wyobraźmy sobie przez chwilę, że znika obowiązek szkolny. Czy szkoły zaczynają świecić pustkami? – Zależy od tego, gdzie znajdowałyby się te szkoły. W małych miejscowościach i na wsi mógłby być problem z zapełnieniem klas. Tam najbardziej brakuje zrozumienia tego, że wykształcenie dziecka to niezbędna inwestycja, konieczna mimo dolegliwości finansowych. Część biedniejszych rodzin mogłaby uznać, że z takiego wydatku można zrezygnować. – W miastach to nam nie grozi? – Tu więcej osób ma wyższe wykształcenie. A ci, którzy sami mają wykształcenie, rozumieją jego wartość dla swoich dzieci. – Z raportu „Diagnoza społeczna 2003” widać, że się uczymy, bo musimy. Podstawówka to obowiązek. Im wyżej, tym mniej chętnych. A po skończeniu trzydziestki nikomu nic się nie chce… – Młodzież coraz bardziej rozumie znaczenie wykształcenia i coraz bardziej świadomie wybiera kierunek studiów. Wcześniej tak nie było. Kiedyś przy wyborze szkoły wyższej myślano przede wszystkim o własnych zainteresowaniach, znacznie mniej o karierze zawodowej. Teraz przymus takiego myślenia narzucają wymagania rynku pracy. Na ile jednak trzeba zmuszać każdego indywidualnie? To raczej obowiązek wobec samego siebie. O ile chcemy rozumieć, co się dzieje wokół nas. – A nie jesteśmy czasem zbyt leniwi? – To nie lenistwo, ale brak świadomości, co daje wykształcenie. W średnich pokoleniach pokutuje przekonanie, że zawód raz zdobyty powinien wystarczyć na całe życie. Tak nie jest, szczególnie obecnie. Gdy mówimy o różnych niedogodnościach, najchętniej wiążemy je z transformacją. Owszem, to transformacja sprawiła, że procesy modernizacyjne przebiegają coraz szybciej i włączyliśmy się w nurt procesów globalizacyjnych. Pojawiły się problemy związane z przestawianiem naszej gospodarki na inny tor. Ale i bez tego przestawienia należałoby zmienić podejście do wykształcenia, do uświadomienia konieczności uczenia się stale. – A co z powiedzeniem: „Ucz się, bo robisz to dla siebie”? – To najlepsze przesłanie do tego, by zrozumieć, co wokół nas się dzieje. Społeczeństwo oparte na wiedzy, a do niego dążymy, potrzebne nam jest nie tylko, by sprostać wyzwaniom cywilizacyjnym, ale także by nadrobić zaległości w rozwoju ekonomicznym. A jak je osiągnąć bez stałego powiększania zasobu wiedzy? Kierunki przyszłości – Tyle się mówi o opłacalności studiów. Co w takim razie opłaca się studiować? – To zależy, jak zdefiniujemy samą „opłacalność”. Czy jest to szybkie znalezienie dobrze płatnej pracy? Jeżeli tak, to opłacalność bardzo zależy od wielkości i struktury popytu na pracę. A ten zmienia się niezwykle szybko. Wniosek z tego jeden: jeżeli sami nie nastawimy się na ciągłe rozwijanie umiejętności, nie damy sobie rady na tym rynku. – Czyli człowiek uczy się całe życie? – Zdecydowanie tak. Teraz kariera zawodowa wymaga od nas samodyscypliny i samodzielnego kierowania własnym rozwojem zawodowym. Kiedyś rozpoczynało się pracę w określonym przedsiębiorstwie i albo się w nim awansowało, albo zmieniało się przedsiębiorstwo. Ale zawód pozostawał ten sam. Teraz kariera przypomina krętą ścieżkę, z wieloma możliwościami i pułapkami. – Ale można sobie pomóc i na przykład wyliczyć coś, co fachowo nazywa się prywatną stopą zwrotu z inwestycji w naukę. – Takie szacunki można przeprowadzić, porównując płacę, jaką otrzymują osoby w określonym wieku i płci o danym poziomie wykształcenia (czy kierunku wykształcenia) z płacami osób tej samej płci i wieku, ale o niższym poziomie wykształcenia (czy innym kierunku wykształcenia). – I co z tych wyliczeń wynika? – Ciągle opłaca się studiować kierunki prawnicze. Ale proszę spojrzeć, jakie to względne. Na początku lat 90. uważano, że nie ma nic lepszego niż kierunki ekonomiczne. I nasycenie specjalistami od biznesu nastąpiło błyskawicznie. Teraz to już zawody mniej opłacalne. Co do najbliższej przyszłości, przede wszystkim wzrośnie popyt na usługi związane ze starzeniem się ludności. I nie chodzi tylko o opiekę zdrowotną, czyli lekarzy i pielęgniarki. Potrzebne będą osoby do prowadzenia gospodarstw domowych starszych osób, organizowania im wypoczynku i rehabilitacji. Inny sektor to instytucjonalna opieka nad dzieckiem. Żłobek przy zakładzie pracy, stołówka, zajęcia pozalekcyjne. Nie mówmy o tym, że skoro zbliża się niż demograficzny, potrzeba nam mniej nauczycieli. Szkoły powinny stworzyć