Konferencja antyterrorystyczna to taki moment historyczny, w którym albo się do pociągu wsiada, albo zostaje na peronie Rozmowa z Markiem Siwcem, sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta, szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego – Rozmawiamy po zakończeniu warszawskiej konferencji poświęconej terroryzmowi, w której wzięło udział 11 prezydentów z państw Europy Środkowej. Kto ją wymyślił? – Prezydent Aleksander Kwaśniewski. – Wymyślił, a potem przekonywał do tego pomysłu współpracowników? – Mnie nie musiał. Wiedziałem, że konferencja jest wielką szansą i że powinna się odbyć. Że to jest taki moment historyczny, w którym albo się do pociągu wsiada, albo zostaje na peronie. – Jak długo trwały przygotowania do konferencji? – W sumie, od pomysłu do realizacji, niecały miesiąc. – Jak udało się w tak krótkim czasie uzgodnić przyjazd tylu prezydentów? Czy Aleksander Kwaśniewski osobiście do nich dzwonił? – I dzwonił, i spotykał się bezpośrednio. Dwaj pierwsi prezydenci, którzy byli w tej sprawie pytani, to Leonid Kuczma i Ion Iliescu. Obaj w rozmowie telefonicznej bardzo ciepło odnieśli się do tego pomysłu. Ja miałem honor przedstawienia go na forum międzynarodowym, w Sofii, w czasie konferencji zorganizowanej przez grupę V-10, czyli przez państwa kandydujące do NATO. W działalności międzynarodowej dwie rzeczy są ważne. Po pierwsze, trzeba mieć pomysł. A po drugie – substancję. Bardzo nad nią pracowaliśmy.- Czym jest ta substancja? – To jest konkret, zapis działań na przyszłość. Przekonywaliśmy uczestników konferencji, że nie przyjeżdżają do Warszawy tylko dla deklaracji politycznej, ale że będzie również mowa o rzeczach konkretnych. W tym wszystkim szalenie ważnym było pokazanie zaproszonym, iż mają w tym także i swój interes. – Pospekulujmy: gdyby na miejscu Aleksandra Kwaśniewskiego był ktoś inny, czy udałoby mu się namówić tylu prezydentów do przyjazdu? – Nie dałoby się tej konferencji zorganizować w takim gronie, z takim rozmachem i w takiej atmosferze bez prezydenta, który ma tak duże zaufanie swoich kolegów w regionie, cieszy się autorytetem za granicą, który gwarantuje wagę i powagę sprawy. Prezydent Kwaśniewski wszystkie te cechy spełnia. Mogę sobie teoretycznie wyobrazić próbę organizacji podobnej konferencji w innych warunkach. Ale takiego efektu sobie nie wyobrażam. – A jak przekonaliście George’a Busha, by wziął w niej udział? By przemawiał na żywo, przez telemost? – Prezydent Bush jest przywódcą koalicji antyterrorystycznej. Gdy przygotowywaliśmy konferencję, odniosłem wrażenie, że ludzie współpracujący z prezydentem Bushem byli trochę zaskoczeni formą udziału, którą im zaproponowaliśmy. Bo wcześniej w takim entourage’u on się nie pojawiał. W polityce międzynarodowej jest tak, że albo jest się gdzieś osobiście, albo wysyła się list i swojego przedstawiciela. Ta pierwsza forma była nie do uzyskania, zaś druga – nie do przyjęcia, ponieważ sam list byłby czymś niewystarczającym. – Wybraliście więc trzecie rozwiązanie. George Bush zaakceptował telemost? – Wydaje mi się, że przesądziły o tym dwie rzeczy. Po pierwsze, rozmach, z jakim warszawska konferencja była przygotowywana i zrealizowana. Po drugie, osobiste, dobre relacje z prezydentem Kwaśniewskim. – Co Polsce dała ta konferencja? – To jest fundamentalne pytanie. Stało ono u podstaw decyzji naszego prezydenta i wszystkich innych, którzy przylecieli do Warszawy. Takiej konferencji nie robi się w powietrze albo wyłącznie w imię zasad, ale przede wszystkim myśli się o interesie własnego kraju. Konferencja da Polsce więcej bezpieczeństwa. Ale również kapitalizowała znaczenie Polski i prezydenta Kwaśniewskiego w regionie. Przez sześć lat działalności prezydent zebrał olbrzymi polityczny kapitał. I teraz nastąpił moment odcięcia odsetek… Aleksander Kwaśniewski ma szczególne umiejętności komunikowania się z ludźmi. To było widać w Warszawie. W końcu jest tak, że w sali obrad, gdy wyjdą dziennikarze, zostaje 22 polityków. Poza mandatem politycznym są jeszcze odniesienia międzyludzkie, więc albo traktujemy się w sposób przyjazny, albo postępujemy w sposób egoistyczny. Otóż wszyscy przywódcy, którzy zebrali się w Warszawie, mieli ze sobą bardzo dobre relacje. Wydaje mi się, że była to zasługa naszego prezydenta. – Czy mówienie, że Polska jest liderem w Europie Środkowej jest na miejscu? – Niech na temat liderów wypowiadają się inni. My staramy się odgrywać w regionie rolę partnera, do którego zawsze można zgłosić się z kłopotem, który jeśli trzeba, pomoże i na pewno nie będzie z tego powodu zadzierał nosa. – Dlaczego prezydent Kwaśniewski tak bardzo wyróżniał Leonida Kuczmę? – Bo Ukraina to kraj szczególnie ważny, mający szczególne obowiązki w koalicji antyterrorystycznej w naszym regionie. To jest
Tagi:
Robert Walenciak