Jej nazwisko to dziś ideologiczna pałka, którą okładani są zarówno żywi, jak i zmarli Anna Walentynowicz urodziła się w 1929 r. niedaleko Równego w rodzinie ukraińskich protestantów o nazwisku Lubczyk. Po nastaniu radzieckiej okupacji rodzina straciła majątek, a dzieci musiały pójść na służbę. Anna w wieku 12 lat trafiła do domu zarządców majątku Pustomyty – Teleśnickich. Pracowała bez wynagrodzenia, wyłącznie za jedzenie. W grudniu 1943 r. Teleśniccy zabrali ją ze sobą, mówiąc – niezgodnie z prawdą – że jej krewni zginęli z rąk Niemców. Gdy ojciec Anny przyszedł do majątku i zapytał o córkę, miał usłyszeć, że „gdzieś poszła”. Teleśniccy cały czas traktowali Annę jak służącą. Jednocześnie ostrzegali: „Jak powiesz, że jesteś Ukrainką, to cię zamordują”. W wieku 16 lat Anna uciekła z domu Teleśnickich. Nigdy publicznie nie przyznała się do swojego pochodzenia. Pracowała najpierw w piekarni, potem w fabryce margaryny, a następnie zapisała się na kurs spawacza i trafiła do Stoczni Gdańskiej. Tak zaczęła się historia robotnicy, późniejszej legendy opozycji. Życiorys tej postaci będzie jednak wielokrotnie korygowany, a nawet fałszowany, ostatecznie zaś wykorzystywany w sporach o pamięć historyczną. Niewielu bliskich Annie Walentynowicz ludzi znało jej losy i wiedziało, że rok po śmierci ojca udało jej się odnaleźć rodzeństwo, które odwiedzała raz do roku. Sprawa wyszła na jaw dopiero po jej śmierci w katastrofie smoleńskiej w 2010 r. W latach 50. i 60. jako młoda kobieta po ciężkich przejściach Anna była wzorową obywatelką PRL. Za przodownictwo w pracy, aktywność w Związku Młodzieży Polskiej i Lidze Kobiet była nagradzana, m.in. dostała mieszkanie. Do PZPR jednak nie wstąpiła, aż w pewnym momencie całkowicie zmieniła zdanie na temat ustroju. Druga połowa lat 70. to czas kryzysu gospodarczego i strajków, w których giną ludzie. W 1978 r., już po buncie na Wybrzeżu, strajkach w Ursusie, Radomiu i w przemyśle włókienniczym, 49-letnia Walentynowicz zorganizowała zbiórkę pieniędzy dla strajkujących robotników i zaniosła je do Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża. Zaangażowała się w działalność związku oraz pisma „Robotnik Wybrzeża”. W sierpniu 1980 r. została dyscyplinarnie zwolniona ze stoczni, a związkowcy wydrukowali ulotki o treści: „Apelujemy, wystąpcie w obronie suwnicowej Anny Walentynowicz. Jeżeli tego nie uczynicie, wielu z Was może się znaleźć w podobnej sytuacji”. Walentynowicz i zwolniony cztery lata wcześniej Lech Wałęsa stali się twarzami opozycji. Konflikt z Wałęsą Jeszcze przed stanem wojennym środowisko Solidarności podzielił konflikt, który trwa aż do dziś. Walentynowicz sprzeciwiała się wyborowi Wałęsy na przewodniczącego związku, nie dlatego, że sama miała ambicje pełnić taką funkcję. Uważała, że lepszymi liderami byliby mający wyższe wykształcenie Jacek Kuroń lub Andrzej Gwiazda. Wałęsa dystansował się od Walentynowicz, a spór polityczny zmienił się w konflikt osobisty. Historia potoczyła się tak, że to stronnictwo Wałęsy odegrało kluczową rolę w przemianach politycznych, a Walentynowicz od pewnego momentu już mu nie towarzyszyła, chociaż nie można powiedzieć, że nie była aktywna. Organizowała protest głodowy przeciwko zabójstwu ks. Jerzego Popiełuszki, sama była na celowniku SB. W 2009 r. oskarżono nawet byłych funkcjonariuszy SB o planowanie jej zabójstwa. Środowisko Gwiazdy i Walentynowicz w III RP znajdowało się na marginesie polityki. Do czasu, gdy z Wałęsą skonfliktowali się bracia Kaczyńscy. I tutaj do akcji wkroczył Sławomir Cenckiewicz, wówczas historyk gdańskiego Instytutu Pamięci Narodowej, który, o czym wspomina Antoni Dudek w książce „Instytut”, już na początku kariery wykazywał dużą łatwość w formułowaniu wniosków na podstawie ograniczonej bazy źródłowej. Był pierwszym historykiem IPN, któremu groził proces z powodu napisania czegoś na podstawie akt bezpieki. Odkrył, że powiązania z nią mieli niektórzy członkowie gdańskiej neoendeckiej Niezależnej Grupy Politycznej. Wysnuł więc od razu wniosek, że cała grupa została powołana przez bezpiekę. Do procesu nie doszło, gdyż jej działacze najpewniej obawiali się ujawnienia innych kompromitujących informacji, które koniec końców i tak wyszły na światło dzienne. „Bezpieczniacki” tok rozumowania wykazał też Cenckiewicz, pisząc wspólnie z Piotrem Gontarczykiem biografię Lecha Wałęsy „SB a Lech Wałęsa” wydaną w 2008 r. Dwa lata później Cenckiewicz napisał biografię Anny Walentynowicz. Z jego punktu widzenia jest ona ważną postacią, gdyż – jak sama podkreślała – „cały czas mówiła, że Wałęsa został przywieziony