Na tablicy na lwowskim muzeum pamięci Piłsudskiego zrównano z Hitlerem i Stalinem Ulica Bandery to przedwojenna ulica Leona Sapiehy; u jej zbiegu z dawną Kopernika i Łąckiego stoi dwuczęściowy gmach. W jednej jego części mieściła się komenda polskiej policji państwowej, a w drugiej – areszt śledczy, w którym trzymano więźniów politycznych, m.in. Stepana Banderę podczas jego procesu w 1936 r. Gdy trzy lata później Armia Czerwona zajęła Lwów, w „więzieniu na Łąckiego” – jak je zwano – urządziło się NKWD, które osadzało tam swoich zatrzymanych. Przede wszystkim polskich inteligentów, w tym 28-letniego Henryka Panasa, absolwenta Uniwersytetu Jana Kazimierza, nauczyciela gimnazjum, późniejszego żołnierza armii Andersa, pisarza, autora apokryfu „Według Judasza”. Po dziesięciomiesięcznym śledztwie, pod zarzutem szpiegostwa i agitacji antypaństwowej, został on skazany na osiem lat łagru. Wyrok zapadł 21 czerwca 1941 r., dzień przed napaścią Hitlera na Związek Radziecki, i Panas tego samego dnia został wywieziony do Workuty. Gdyby siedział ze trzy dni dłużej, podzieliłby los kilku tysięcy więźniów politycznych we Lwowie, których Beria rozkazał zlikwidować, a ślady zbrodni zatrzeć. „Na Łąckiego” zginęło ok. 1,6 tys. osadzonych, a gmach podpalono. Trzy reżimy Obiekt był jednak na tyle solidny, że zajęło go gestapo, które trzymało tam część zagarniętej przez ukraińską policję (hilfspolizei) młodzieży akademickiej Lwowa, potem zamordowanej. W „więzieniu na Łąckiego” siedział również m.in. prof. Kazimierz Bartel, były premier. Przesłuchiwano go i torturowano, a w lipcu 1941 r. zamordowano wraz z całą grupą lwowskich profesorów, aresztowanych na podstawie list przygotowanych wcześniej przez banderowców. Kiedy w 1944 r. do miasta znów weszli Rosjanie, po raz drugi w tym gmachu zadomowiło się NKWD, a słynną katownię poznali lwowscy dowódcy akcji „Burza”. Przestała ona istnieć dopiero po rozpadzie imperium radzieckiego. W 2009 r. powstało tam Muzeum Pamięci Narodowej „Więzienie na Łąckiego”. Napis w języku ukraińskim i angielskim głosi, że tutaj „w różnych okresach mieścił się areszt śledczy organów represyjnych trzech okupacyjnych reżimów: polskiego, nazistowskiego i sowieckiego”. Czyli Piłsudskiego i Rydza-Śmigłego zrównano z Hitlerem i Stalinem. Nieśmiałe interwencje rządu polskiego u zaprzyjaźnionych władz ukraińskich w sprawie usunięcia feralnego napisu nie przyniosły jednak rezultatu. Ukraińcy obiecują Na tę inskrypcję natknąłem się w maju tego roku, kiedy szukałem śladów Panasa do jego biografii, którą przygotowuję wspólnie z red. Januszem Soroką. Zwiedziłem też muzeum, gdzie pozostały pamiątki po więzieniu i przetrzymywaniu w nim głównie Ukraińców. Żadnej wzmianki o Panasie czy premierze Bartlu nie dostrzegłem. Po powrocie do kraju przesłałem do prezydenta RP Andrzeja Dudy list z pytaniem, czy i jak jako głowa suwerennego państwa dbającego o prawdę historyczną zamierza zareagować na ten napis. Wiedziałem bowiem, że w grudniu zeszłego roku Andrzej Duda przebywał w Kijowie i rozmawiał z władzami Ukrainy o spornych kwestiach, dotyczących m.in. cmentarza Orląt Lwowskich. Niespełna półtora miesiąca później otrzymałem odpowiedź podpisaną przez Emilię Błaszak, zastępcę dyrektora Biura Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kancelarii Prezydenta RP. Pani dyrektor podziękowała za sygnał dotyczący napisu na budynku więzienia, dodając, że kwestia ta jest w zestawie priorytetowych spraw interwencyjnych w relacjach dwustronnych z Ukrainą. Interwencje w sprawie antypolskiego napisu podejmowane były w ostatnich miesiącach na różnych szczeblach partnerskich i 23 czerwca br. MSZ Ukrainy zapewniło, że sformułowanie „reżim okupacyjny” w odniesieniu do Polski zostanie z tablicy usunięte. Czy tak się stanie? Nie wiadomo, w każdym razie Kancelaria Prezydenta RP zobowiązała się monitorować wykonanie tej deklaracji. Lwy wciąż tułacze Być może jest to najmniejszy problem w relacjach polsko-ukraińskich, o czym przekonałem się podczas wspomnianego pobytu we Lwowie. Na cmentarzu Orląt Lwowskich, na cokole Pomnika Chwały stały dwie tajemnicze skrzynie, kryjące – jak się okazało – dwa oryginalne, kamienne lwy, będące integralną częścią kolumnady. Przed wojną strzegły głównego wejścia; jeden na tarczy miał napis: „Zawsze wierny”, drugi zaś godło RP oraz inskrypcję: „Tobie Polsko”. Na początku lat 70. lwy zdemontowano i wywieziono poza cmentarz. Na szczęście – w przeciwieństwie do kolumn i nagrobków – nie zostały zniszczone i pod koniec ubiegłego roku wróciły na dawne miejsce. Po konserwacji na wiosnę miały znów strzec nekropolii. Lato już w pełni, a „lwy
Tagi:
Marek Książek