W Zakopanem toczy się gra, w której stawką są z jednej strony wielkie pieniądze, z drugiej – charakter miasta Na spotkanie przyszło kilka osób, właśnie otrzymały niepokojącą wiadomość: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie podjęło decyzji o wpisaniu obrzeży Równi Krupowej w Zakopanem do obszarowego rejestru zabytków. Tak przynajmniej można rozumieć informację, że ministerstwo zwróciło sprawę do ponownego rozpatrzenia, bo w załączniku do wniosku pojawił się błąd formalny. W powietrzu wisi pytanie: czy ta decyzja faworyzuje deweloperów? Od kilku lat mieszkańcy toczą bój o zachowanie unikatowego charakteru obramowujących Równię Krupową ulic Witkiewicza i Sienkiewicza. W dodatku – rzecz rzadka w Zakopanem – nie przegrali. Inwestorzy chcą postawić budynki określane mianem obiektów pensjonatowych, bo takie zgodnie z przepisami mogą być większe, najprawdopodobniej jednak nie będą to pensjonaty, tylko apartamenty na sprzedaż. Świadczyć o tym może próba reklamowania i sprzedaży nieistniejących jeszcze mieszkań. – Problemem nie jest samo stawianie tutaj domów, problemem jest skala. Inwestorzy planują cztery ogromne obiekty, które zeszpecą krajobraz i naruszą panującą w naszej dzielnicy równowagę – mówi Michał Furmanek, prezes Stowarzyszenia Lepsze Zakopane (o działalności tego stowarzyszenia wspominaliśmy przed rokiem w tekście Leszka Konarskiego „Drogi widok na Tatry”, PRZEGLĄD nr 25/2019). Turysta chce spa i jacuzzi W starciu z inwestorami ze spółki Top Tatry, jednej z tych, które chcą budować w rejonie Równi, bezradni są burmistrz i starosta, bezradny jest miejski konserwator zabytków. Chociaż nie chcą, muszą się stosować do uchwalonych wcześniej złych przepisów. Przykładem jest zabytkowa willa Chata. Miejski konserwator zabytków na podstawie analizy prawa pozwolił na jej rozbiórkę, ale konserwator wojewódzki, opierając się na podobnej analizie, już nie. Spółka Top Tatry zaskarżyła tę decyzję, sprawa oparła się o Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i została rozstrzygnięta na korzyść Chaty oraz Lepszego Zakopanego. – Zarówno miejski konserwator zabytków, jak i starostwo, analizując projekty deweloperów, niekiedy wybiórczo traktują zapisy miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, umożliwiając budowę obiektów, które zgodnie z planem nie powinny zostać zaakceptowane. Nie wiadomo, jaka jest tego przyczyna, czy niekompetencja urzędników, czy inne powody – komentuje Michał Furmanek z Lepszego Zakopanego. – Czytając prasę i oglądając telewizję, można odnieść wrażenie, że całe Zakopane walczy z deweloperami. To nieprawda – mówi Marzena Szczepek, która zainwestowała tu w stuletni drewniany dom, ale nie po to, żeby go rozebrać, tylko żeby z niego żyć. – Nikt w tej dyskusji nie zauważył, że większość turystów odwiedzających Zakopane chce nocować w obiektach z betonu, szkła i stali. Dla statystycznego gościa drewniane domy mogą być jakimś skansenem lub tłem, ale nie miejscem, gdzie można by się zatrzymać. Czymś, co wywołuje dreszcz pożądania u przeciętnego Polaka, jest spa, a symbolem luksusu stało się jacuzzi. Stary dom w lesie przegrywa z betonowym obiektem, w którego piwnicach jest mały basen lub wanna z bąbelkami, sauna i miejsce, gdzie można zażyć rozkoszy tajskiego masażu. Zostawiwszy wcześniej swoje ukochane auto w podziemnym garażu, gdzie żaden zły listek nie dotknie drogocennej karoserii. Koparka załatwi sprawę Zarówno starosta Piotr Bąk, jak i burmistrz Leszek Dorula publicznie deklarują, że w sporach mieszkańców z inwestorami stoją po stronie tych pierwszych. Mówią też, że robią wszystko, by blokować przeskalowane i szkodliwe inwestycje, ale nie są w stanie zmienić uchwalonego przez poprzednią ekipę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a właśnie ten plan pozwala na gigantyczne inwestycje. Obawiają się, że zmiana planu może spowodować wytaczanie przez deweloperów procesów o odszkodowania. Jednocześnie miasto sprzedaje inwestorom działki, co pozwala deweloperom kreślić nowe plany i ewentualnie formułować nowe roszczenia o odszkodowania. Tak się stało w przypadku najbliższego sąsiedztwa Chaty. Zapytany o tę sprzeczność radny Tymoteusz Mróz odpowiada: – Jest to łatanie budżetu na skróty. Byłem przeciwny podjętej ostatnio decyzji o sprzedaży innej działki w centrum miasta, przy ulicy Makuszyńskiego. Na pewno powstanie tam kolejny betonowy klocek, sam borykam się z deweloperem, który chce budować w moim sąsiedztwie. Ale trzeba podkreślić, że nie każdy inwestor, architekt czy budowlaniec to ktoś zły. Nie jest dobrze, że słowo deweloper stało się u nas synonimem szkodnika społecznego. Są w Zakopanem realizowane