Oby nie było gorzej! To życzenia świąteczne, które słyszałem najczęściej od czytelników i znajomych. Sporo mówią one o kondycji Polaków. Kończy się bowiem rok, który żegnamy może nie z ulgą, ale też bez specjalnego żalu. Dużo więcej obiecywaliśmy sobie jednak po obecnej władzy. Znacznie większe były apetyty i plany. Większe, bo przecież oparte na deklaracjach i zapowiedziach samej PO. Po pisowskim eksperymencie PO dostała od społeczeństwa ogromny kredyt zaufania. Jak go wykorzystała? Po dwóch latach rządów ubyło złudzeń. PO nie ma już tego czaru z jesieni 2007 r., który tak skutecznie napędził jej wyborców. W ocenach tej partii zaczął przeważać realizm. Choć i tak wielki wpływ na stosunek do PO ma aktualna sytuacja na scenie politycznej. I brak partyjnej alternatywy. PO ma ciągle szansę na dowiedzenie, że jeszcze długo może być partią pierwszego wyboru. Ale jednocześnie widać już, że z tą partią można skutecznie powalczyć. O wyborców i o szersze poparcie społeczne. Handlowcy o takiej sytuacji mówią, że jak jest nisza, to znajdzie się i producent, który w nią wejdzie z nowym produktem. Marketingowcy polityczni myślą bardzo podobnie i szykują nowe projekty partyjne. Sprzyja takim poszukiwaniom czas wyborów. Wybory, a czekają nas w przyszłym roku dwie albo może nawet trzy kampanie wyborcze, oznaczają, że niestety czas względnego spokoju już się kończy. Co oznacza, że do gry z impetem wejdą mocno rozgrzane głowy politycznych zabijaków. A z nimi wysypią się prawdziwe i rzekome afery. Przed nami kolejna fala brutalizacji życia publicznego. Tyle że teraz ugrupowanie, które wyłamie się z tej gry, już na starcie będzie miało handicap od publiczności umordowanej oglądaniem nieustannych bójek. Tu mogłoby być miejsce dla lewicy. Szansa na to jest w każdym razie większa, niż można było przypuszczać jeszcze kilka miesięcy temu. Jest tylko jeden szkopuł. Szansę trzeba umieć wykorzystać. A to oznacza ciężką pracę. Także nad w miarę jednolitym frontem centrolewicowym. Mijający rok jest dla naszego zespołu redakcyjnego szczególny, bo właśnie minęło 10 lat, odkąd jesteśmy na rynku wydawniczym. W polskich realiach pełna dekada to bardzo dużo. Nieskromnie powiem więc, że te 10 lat i ponad 500 numerów to sukces. Sukces autorów, zespołu redakcyjnego i Czytelników. Za te wspólnie przeżyte lata i wspólnotę myśli kłaniam się nisko. I bardzo, bardzo serdecznie dziękuję! Miłych Świąt! Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Jerzy Domański