Pojawienie się inwestora z Emiratów może zrewolucjonizować izraelski klub piłkarski, znany z rasistowskich i antyarabskich ekscesów swoich kibiców Od kiedy Izrael i Zjednoczone Emiraty Arabskie podpisały traktat pokojowy, nie ma tygodnia bez ogłoszenia nowych porozumień gospodarczych. Firmy high-tech, przemysł farmaceutyczny, rolnictwo, sektor bezpieczeństwa, banki czy uniwersytety – wszyscy zaczynają współpracować. Kwestią czasu było, kiedy kooperacja wkroczy w świat sportu. Sprzedaż członkowi rodziny królewskiej z Abu Zabi 50% akcji izraelskiego klubu piłkarskiego jest jednym z najbardziej spektakularnych aktów normalizacji stosunków między Izraelem a ZEA. To nie trofea zapewniły rozgłos Beitarowi Jerozolima, bo o tym klubie mowa, ale trybuny. Od dziesięcioleci na Teddy Stadium praktycznie na każdym meczu rozbrzmiewają rasistowskie pieśni: „Mahomet nie żyje” i „Śmierć Arabom”. Do tej pory klub nie pozwolił żadnemu arabskiemu graczowi założyć czarno-żółtej koszulki z siedmioramiennym świecznikiem. Ale od ponad miesiąca szefem klubu jest szejk Hamad ibn Chalifa. Decyzja o sprzedaży akcji klubu Arabowi wywołała oburzenie radykalnych kibiców, znanych jako La Familia. Kilka godzin po ogłoszeniu transakcji na murach stadionu pojawiły się obraźliwe hasła: „Śmierć Arabom”, „J… Dubaj” czy „Nie możecie nas kupić”. Najbardziej zagorzali kibole wdarli się nawet na trening. Mimo to właściciel klubu, izraelski biznesmen powiązany z branżą IT, Mosze Hogeg, pogratulował sobie symbolicznego porozumienia: „Szejk Hamad i ja chcemy pokazać światu, że Żydzi i muzułmanie mogą razem robić wielkie rzeczy i inspirować młodsze pokolenia. Uwielbiam piłkę nożną i pomyślałem, że kupno Beitaru to okazja do rozwiązania problemu rasizmu, który szkodzi reputacji zespołu. I że da się zrobić coś większego niż piłka nożna”. Zawsze czyści Klub został założony w 1936 r. przez Shmuela Kirschsteina i Davida Horna, którzy przewodniczyli ruchowi syjonistycznemu Betar w Jerozolimie. Kilku członków zespołu należało także do zdelegalizowanych milicji Irgun i Lehi, blisko związanych z prawicowym ruchem rewizjonistycznego syjonizmu, które przeprowadzały ataki na cele arabskie i brytyjskie. Dewizą klubu było „Zawsze czyści”, co miało oznaczać, że w jego barwach nigdy nie zagra Arab ani inny muzułmanin. Piłka nożna często bywała polem gry politycznej – nie inaczej było w Izraelu. Wiele tutejszych klubów ma ideologię wpisaną w nazwę. Kluby robotnicze, bliższe lewicy, nazywają się zazwyczaj Hapoel, czyli robotnik. Beitar natomiast zachował silne powiązania z prawicą. Uchodzi za najbardziej żydowski z żydowskich klubów. „Beitar wykracza daleko poza futbol – mówi Amitzia, który kibicuje klubowi od dzieciństwa. – Reprezentuje tradycję i Jerozolimę. To związek z żydowską tożsamością”. I chociaż wielu fanów i graczy Beitaru wychowało się w Jerozolimie, klub cieszy się szerokim poparciem w całym kraju, szczególnie wśród Mizrachijczyków, czyli mieszkających na peryferiach Izraela arabskich Żydów, którzy masowo wyemigrowali z krajów arabskich i muzułmańskich. Tacy imigranci, zwłaszcza z Afryki Północnej, często byli traktowani z pogardą, dyskryminowani i spychani na sam dół drabiny społecznej. W tym czasie u władzy była lewicowa partia Mapai, więc za swój status społeczny Mizrachijczycy winili rządzącą lewicę. Beitar uchodził za klub nie tylko prawicowy, ale i mocno opozycyjny. Podczas gdy w ostatnich latach podziały polityczne w klubach wygasały, drużyna ze „świętego miasta” pozostawała bastionem politycznej prawicy, a grupa zwolenników założonej w 2005 r. La Familii otwarcie obrażała mniejszość arabską w Izraelu. Ultrasi mają bliskie powiązania ze skrajnie prawicowymi politykami i otwarcie identyfikują się z wyjętym spod prawa ruchem Kach, dążącym do ustanowienia teokracji i wypędzenia wszystkich Arabów z kraju oraz terytoriów, które Izrael zaanektował w 1967 r. Wizytówka Likudu Rasizm istnieje nie tylko na trybunach, ale także na boisku. W 2007 r., kiedy Beitar zdobył Puchar Izraela, zawodnicy odmówili podania ręki ministrowi sportu Ralebowi Madżadelemu, ponieważ był Arabem. Beitar to jedyny profesjonalny klub izraelski, który nigdy nie miał w składzie arabskiego zawodnika, choć żydowscy i arabscy piłkarze regularnie występują razem, a kapitanem reprezentacji jest muzułmanin Bibras Natcho. Kiedy w 2013 r. ówczesny rosyjski właściciel klubu podpisał kontrakt z dwoma muzułmańskimi Czeczenami, byli oni opluwani i obrażani przez fanów Beitaru, tak że po sezonie zostali niemal zmuszeni do opuszczenia zespołu. Ultrasi podpalili nawet biura klubu. Kiedy jeden z Czeczenów strzelił