Armia Czerwona na Jasnej Górze

Armia Czerwona na Jasnej Górze

Częstochowa miała być jednym z bastionów obrony granic Trzeciej Rzeszy W kolejną rocznicę zwycięskiej obrony Jasnej Góry warto coraz większej niestety liczbie niezorientowanych i zdezorientowanych uprzytomnić, jak przed 60 laty, 17 stycznia 1945 r., doszło do jej uratowania. Gdyby sanktuarium nie ocalało, 350. rocznicę moglibyśmy obchodzić tylko wirtualnie. Tymczasem obszerna publikacja „Jasna Góra” (Wydawnictwo Dolnośląskie, 2001 r.) pióra trzech specjalistów omawia drobiazgowo przed- i powojenne losy centrum kultu maryjnego, pozostawiając cały okres okupacji jako białą plamę. Luka jest duża, skoro ten sam okres w niskonakładowym siłą rzeczy wydawnictwie oo. paulinów zajmuje kilkaset stron (Janusz Zbudniewek, „Jasna Góra w latach okupacji hitlerowskiej”, wyd. 1991 r.). Grób Józefa Piłsudskiego na Wawelu, gdzie za sugestią ministra propagandy, Josepha Goebbelsa, postawiono wartę honorową Wehrmachtu, rzadko odwiedzali hitlerowscy bonzowie. Na Jasną Górę natomiast „pielgrzymowali” licznie. Pierwszym czołowym oficjałem, który tam się zjawił, był minister spraw wewnętrznych, Wilhelm Frick (4 listopada 1939 r.). Gubernator okupowanej Polski, Hans Frank, pofatygował się do sanktuarium dwukrotnie. Pierwszy raz 25 lutego 1940 r., a ponownie z całą rodziną. Przy okazji zapewnił paulinów o gotowości służenia pomocą, gdy znajdą się w potrzebie. Księga pamiątkowa odnotowuje także wizytę Heinricha Himmlera (27 października 1940 r.), szefa całego aparatu terroru, mającego na sumieniu śmierć polskich księży w obozach koncentracyjnych. W samym tylko Dachau zginęło ich 846. Również Himmler zaoferował zakonowi pomoc, jeśli ojców przytłoczą kłopoty. W księdze pamiątkowej są także ślady obecności cesarza Wilhelma II i marszałka polnego Hindenburga. Jasną Górę zwiedził rzekomo nawet sam Hitler incognito, lecz za to kronikarze okupacyjnych dziejów sanktuarium głowy nie dają. Najpełniejszą relację z tej wizyty znajdujemy w najbardziej źródłowej pozycji (Jan Zbudniewek): „Nieco inny charakter miała wizyta wysokiego dygnitarza hitlerowskiego w dniu 11 sierpnia 1941 r. Towarzyszyła mu wyjątkowo duża obstawa w mieście, na dziedzińcu i w zakrystii. Oprowadzał go również br. Salezy Strzelec, uprzedzony wcześniej, że „gościem będzie ktoś, kogo jeszcze nigdy nie widział”. Relacjonuje on tę wizytę następująco: „Po paru minutach nadeszła grupa mężczyzn, z którymi wymieniłem powitanie przez podanie ręki. Oficer z czołówki wymieniał ich nazwiska. Kiedy kończyłem witać się z nimi, z bramy basztowej nadeszła druga grupa osób na dziedziniec przed bazyliką. Było tu 10 lub 12 kobiet, które otaczały jednego mężczyznę. Po wąsikach i twarzy nietrudno było poznać Hitlera. Nie czekałem, aż podejdzie do mnie. Odwróciłem się na pięcie i na czele grupy mężczyzn udałem się do bazyliki. W czasie oprowadzania zwracałem baczną uwagę na pana incognito. Był w mundurze podoficera SS. Nie mogę podać jego rangi, gdyż nie trudniłem się rozpoznawaniem niemieckich rang wojskowych. Całe towarzystwo okazywało mu dużo szacunku. Kiedy doszliśmy do Starej Biblioteki, po objaśnieniach, podeszliśmy do stołu z Księgą Pamiątkową celem wpisania gości. Oficer, który grał pierwsze skrzypce w całej grupie, podpisał się pierwszy. Czekałem na następnego rangą. Ten usunął się na bok, ustępując miejsca panu incognito. Kiedy pierwszy z podpisujących się podał mu pióro, powiedział pod nosem unterschreibe dich nicht mit deinem eigenen Name – nie podpisuj się swym właściwym nazwiskiem. Podpisał się Von….? …. Inspekteur. Wszyscy inni po nazwisku dodali SS i rangę… I jeszcze jedno mnie uderzyło. Każdy Niemiec, niezależnie od rangi czy stanowiska, zawsze z podziwem i szacunkiem patrzył na podpis cesarza Wilhelma czy generała Hindenburga. Na panu incognito nie wywarły one żadnego wrażenia. Nie odezwał się ani słowem. Jedyne słowa, jakie usłyszałem od niego, były: Auf Wiedersehen””. Relacja mało przekonująca. Więcej niż wątpię, by ktoś się ośmielił tykać Hitlera, w dodatku publicznie. Nie do przyjęcia jest również twierdzenie, że Hitler przyszedł w przebraniu podoficera SS, dostarczając znajomemu przecież otoczeniu deprecjonującego wodza widowiska. Inna publikacja oo. paulinów, „Jasna Góra – Informator”, jest już bardziej zdystansowana, mówiąc o „śladach wizyty Hitlera”. W klasztornej dokumentacji znajdujemy także informację, że przez sanktuarium przewinęło się „przeszło 12 tys. oficerów Wehrmachtu, w tym także generałowie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2005, 2005

Kategorie: Historia