Totalna krytyka poczynań PiS jest odbierana przez wielu wyborców jako jałowe krytykanctwo Rybę łowi się na to, co lubi ryba, a nie na to, co lubi rybak! Gen. Robert Baden-Powell, twórca skautingu W mediach, także w „Gazecie Wyborczej” i w „Polityce”, nastąpił wysyp filipik przeciw symetrystom, czyli osobom, które wytykają wady i błędy zarówno obozowi rządzącemu, jak i opozycji. No bo przecież wiadomo, że „Jarosław Kaczyński demoluje wszystkim, co robi, państwo polskie i zmierza do dyktatury”. Wobec tego opozycja powinna się zjednoczyć, zapomnieć o różnicach programowych i programach w ogóle, w nadrzędnej intencji pokonania obozu rządzącego. Ponieważ zaś opozycja jest jedyną opozycją, jaką mamy, to w trosce o sukces należy przymknąć oko na wszelkie jej niedostatki. Kto tego przesłania antysymetrystów nie rozumie, ma według nich nie po kolei w głowie lub nie ceni sobie dostatecznie wartości demokratycznych, europejskich itd. Jednocześnie, podobno z nieznanych zupełnie powodów, notowania sondażowe PiS ciągle rosną, a opozycji spadają. Jest to podejście samobójcze z punktu widzenia podstawowego ponoć celu antysymetrystów, czyli odsunięcia od władzy obozu Jarosława Kaczyńskiego. Otóż zarówno obóz – nazwijmy go – antypisowski (choć niekoniecznie aż tak twardy jak „antysymetryści), jak i obóz „dobrej zmiany” mają za sobą mniej więcej po jednej trzeciej elektoratu. Ten elektorat na drugą stronę nie zagłosuje, co najwyżej część bardziej umiarkowana może zostać w domu w dniu wyborów. Warunkiem zwycięstwa jednej ze stron jest pozyskanie poparcia i zaufania, choćby warunkowego, pozostałej jednej trzeciej wyborców. Szansa, by to nastąpiło dzięki połajankom w stosunku do nich, jest zerowa. Nieodrobiona lekcja powyborcza Co można zrobić w takiej sytuacji? Przede wszystkim myśleć o tym, by do siebie tej jednej trzeciej elektoratu nie zrażać i jej nie straszyć. Po pierwsze więc, nie obrażać wytykaniem rzekomej głupoty bądź innych wad. Po drugie, nie eksponować najbardziej emocjonalnych, hałaśliwych i kontrowersyjnych przedstawicieli swojego obozu – oni wyborców umiarkowanych/niezdecydowanych odstraszają – a przynajmniej równoważyć ich wysuwaniem na pierwszy plan polityków spokojnych, wyważonych i koncyliacyjnych, niekwestionowanych fachowców z dorobkiem predestynującym do objęcia istotnych funkcji itd. Druga kluczowa kwestia to wybór problemów ważnych dla znacznych grup wyborców i przedstawianie propozycji satysfakcjonującego ich rozwiązania po wygranych wyborach. Tak właśnie partia Kaczyńskiego wygrała w roku 2015 – schowała Antoniego Macierewicza, Krystynę Pawłowicz, a i samego Kaczyńskiego. Na pierwszym planie pojawili się spokojni i koncyliacyjni Andrzej Duda i Beata Szydło. Jednocześnie, jak to np. stwierdził po wyborach 2015 r. prof. Karol Modzelewski, podjęła wiele kwestii, których inne ugrupowania albo nie zauważały, albo zauważać nie chciały. I takie podejście, w stopniu ograniczonym oczywiście potrzebami realnego rządzenia i jakością własnej bazy kadrowej, Jarosław Kaczyński kontynuuje po wyborach. Dodatkowo eksponuje propagandowo wątek dotrzymywania obietnic wyborczych, czego wyniki widać po sondażach. Tymczasem opozycja sprawia wrażenie, jakby przegrane wybory niczego jej nie nauczyły. Działaczy partyjnych można zrozumieć – na razie PO z Nowoczesną konkurują o względy twardego elektoratu antypisowskiego i rywalizują wewnątrz siebie, co też jest związane z poparciem tego elektoratu. Zresztą części starych wyjadaczy z tych partii bycie w opozycji nie przeszkadza, pod warunkiem utrzymania dotychczasowych wygodnych mandatów posła, senatora czy europosła. Dlatego chętnie kokietują twardy elektorat. W efekcie mamy rywalizację o to, kto powie, przyłoży czy zachowa się ostrzej, bardziej emocjonalnie czy dosadnie, a przede wszystkim barwnie i medialnie. Tyle że zyskując uznanie tego skrajnie antypisowskiego elektoratu, całkowicie (!) uniemożliwiają odsunięcie PiS od władzy, bo skutecznie odstraszają resztę wyborców. Nie ma natomiast opozycja praktycznie żadnych propozycji programowych i merytorycznych dla wyborców niezdecydowanych czy choćby mniej emocjonalnych, a bardziej racjonalnych. Rzuca poza tym całą swoją energię, środki i siły na pola walki świadomie wskazywane jej przez… Jarosława Kaczyńskiego. Pola, na których musi się przeciwstawiać przekonaniu 60-70% wyborców o potrzebie zmian w tych dziedzinach. Narracja rządzących brzmi tu: „No to właśnie zmieniamy!”, a z narracji opozycyjnej przebija się wyłącznie: „Żeby było, tak jak było!” oraz „PiS jest dziki, PiS jest zły…”, co do większości nie trafia. Obecna opozycja nie przeprowadziła nawet odpowiedniej dyskusji i nie wie, jakie były powody jej klęski