Austriackie pospolite ruszenie

Austriackie pospolite ruszenie

Wolontariusze niosą pomoc uchodźcom z Bliskiego Wschodu Pospolite ruszenie w Austrii na rzecz uchodźców przybywających z Bliskiego Wschodu przez Węgry trwa od 5 wrześ­nia. Dworzec Westbahnhof w Wiedniu stał się potężną stacją przesiedleńczą. Westbahnhof pozbawił tym samym pierwszeństwa największy obóz przesiedleńczy Austrii, słynne Traiskirchen. Od miesięcy miasteczko uchodźców w dawnych koszarach boryka się z nadmiarem przyjmowanych ludzi, z brakiem noclegów, służby medycznej, opieki psychologicznej i zajęcia dla pozbawionych perspektyw uchodźców. Pocztą pantoflową rozchodzi się jego zła sława. Tam, w przeciwieństwie do wiedeńskich dworców, czasowych centrów przesiedleńczych, nie wpuszcza się chętnie ochotników. A to oni są główną machiną pomocy udzielanej obecnie uchodźcom. Jesteśmy świadkami solidarnego zrywu Austriaków. Jednak zryw nie może trwać w nieskończoność. ÖBB, koleje austriackie, uruchomiły dla uchodźców z Bliskiego Wschodu specjalne składy pociągów, poza rozkładem. Chcą przewieźć jak najwięcej osób na teren Austrii, póki Węgry nie zamkną przed uchodźcami granic, uniemożliwiając im swobodny ruch. Regularny transport kolejowy w kierunku granicznego Burgenlandu i Węgier został doraźnie zastąpiony autobusami, co dotyka szczególnie uczniów i dojeżdżających do pracy. Kolej koncentruje się teraz na uchodźcach. Nie sprzedaje się biletów kolejowych na Węgry. Dworzec przesiedleńczy Na wyremontowanym i oddanym do użytku w 2011 r. wiedeńskim Dworcu Zachodnim stale przebywa ok. 1 tys. uchodźców. Zanim wsiądą z imiennymi (dosłownie – samo imię wystarczy, nikt nie prosi o dokumenty) biletami, by bezpiecznie i bez nadmiernego tłoku dotrzeć do Niemiec, tu odpoczywają, posilają się, zmieniają odzież, otrzymują pomoc medyczną. W chwilach nasilenia przyjazdów pociągów z Węgier, a tak było w czwartek, 10 września, Westbahnhof pękał w szwach – jednocześnie przebywało tu 3 tys. ludzi. Nie zabrakło ani jedzenia, ani napojów, ani miejsca, ani ochotników do pomocy, w tym tłumaczy i cioć przedszkolanek dla dzieci. Grupa lekarzy i 21 sanitariuszy była gotowa do udzielania doraźnej pomocy. Zwiększono siły policji i pracowników obsługi kolei, ale zgodnie z wytycznymi specjalnego koordynatora ds. uchodźców przy magistracie w Wiedniu, Petera Hackera, wszystko odbywa się niezauważalnie dla gości, by nie eskalować niepokoju. Po kilku godzinach, ok. 15.30, szczyt napływu uchodźców minął, sytuacja powróciła do sprawdzonej przez pięć dni normy – ok. 1 tys. przybyszów na dworcu. Przez Wiedeń przejechało już ponad 20 tys. uchodźców. Umieć być „pomagaczem” W tym czasie wielu mieszkańców Wiednia oferowało swoją pomoc, zgłaszały się całe rodziny. Na pytanie, jak mogą pomóc, słyszały często: „Czy możesz się zająć śmieciami?”. Bo tych jest ogromna ilość. I bez grymasu matka z dzieckiem zaczynała zbierać do worków butelki, papiery, choć na bieżąco sprzątają także służby. Czasem koordynatorzy z Caritasu i innych organizacji pozarządowych odpowiadali: „Porozmawiaj z ludźmi. Uśmiechnij się do nich. Pobądź z nimi, nie trzeba znać języka, by wyrazić uczucia. Niech przestaną być częścią masy, tłumu i poczują się na powrót indywidualnymi osobami”. Dla niektórych brzmiało to abstrakcyjnie, woleli konkrety. Lilli z młodzieżówki socjalistycznej wybrała roznoszenie napojów na tacy, nalewanie ciepłej zupy: – Chcemy tym ciężko doświadczonym ludziom usłużyć, by poczuli się godnie. Chodzimy z tacami jak na przyjęciu, podchodzimy do nich, by nie musieli o nic prosić. Tłumaczki języka arabskiego zorganizowały się w ramach muzułmańskich organizacji kobiecych, udzielają też bardzo potrzebnego wsparcia kobietom, zwłaszcza tym, które są same z dziećmi albo zostały rozdzielone z resztą rodziny podczas podróży. W łączeniu rodzin, poszukiwaniu bliskich pomaga Czerwony Krzyż. Jak podczas każdej katastrofy humanitarnej. Punkt krytyczny Caritas, główny koordynator akcji pomocy na wiedeńskich dworcach (również Hauptbahnhof, Dworzec Główny, użyczył części przestrzeni uchodźcom), znakomicie sobie radzi z aktualnymi potrzebami. Pojawił się jednak deficyt miejsc do spania. 10 września intensywnie poszukiwano noclegów i koców, których od samego początku jest zbyt mało. Oprócz 1 tys. łóżek na Westbahnhof zorganizowano jeszcze 500 miejsc do spania – w pociągach i na Hauptbahnhof, ale apelowano do ludności, organizacji, Kościoła o udostępnienie jeszcze co najmniej 500. ÖBB prosiły, aby nie przywozić uchodźców na dworce. Na Westbahnhof na stałe jest kilku lekarzy ze Stowarzyszenia Szpitali

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 38/2015

Kategorie: Świat