Awantura o raport otwarcia

Awantura o raport otwarcia

Najwyższa Izba Kontroli toczy spór z Ministerstwem Skarbu. Kto ma rację? Działania podejmowane przez organy naszego państwa coraz częściej zamieniają się w wymianę ciosów między koalicją a opozycją. Kiedy w ubiegłym roku gabinet Leszka Millera opublikował raport otwarcia, pokazujący nieprawidłowości w 22 spółkach skarbu państwa powstałe pod rządami Jerzego Buzka, NIK (obsadzona przez ekipę AWS-owską) odpowiedziała długą, dziesięciomiesięczną kontrolą, negatywnie oceniającą rzetelność raportu (przeciek o wstępnych wynikach tej kontroli wypłynął, trzeba trafu, akurat do prawicowej „Gazety Polskiej”). Z kolei Ministerstwo Skarbu zarzuciło NIK łamanie prawa i przekłamania, a gdy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała jednego z kontrolerów, podejrzewanego o ujawnianie tajnych informacji, opozycja uznała to za ostrzeżenie, iż nadgorliwość Izby nie będzie dobrze widziana. Pojawiły się też oskarżenia, że koalicja ma zakusy na niezależność NIK. Kolejny etap to zajęcie się działaniami NIK przez sejmową Komisję Kontroli Państwowej, która postanowiła zbadać, czy Izba nie kierowała się przesłankami politycznymi i rzetelnie prześwietliła raport otwarcia. Posłowie opozycji uznali posiedzenia komisji za skandal i żenujący spektakl: – NIK nie podlega Komisji Kontroli Państwowej. Pana działania zmierzają do kontrolowania NIK, do czego komisja nie ma prawa – zarzuciła przewodniczącemu komisji, Andrzejowi Pęczakowi (SLD), wiceprzewodnicząca Elżbieta Kruk (PiS), zaś sam przewodniczący doczekał się wniosku o odwołanie ze stanowiska. Opozycyjna mniejszość nie zdołała jednak przerwać prac komisji, która stała się polem bitwy między NIK a resortem skarbu. Prawda i tylko prawda – Raport otwarcia z 7 maja 2002 r. powstawał na podstawie materiałów nadesłanych do resortu skarbu przez zarządy spółek. Skala ujawnionych zjawisk patologicznych, nieprawidłowości, niekompetencji i prywaty przerosła ich przypuszczenia. Nie można zgodzić się z zarzutem fałszerstwa czy nierzetelności raportu. Nie ma to żadnego uzasadnienia w faktach ani w ustaleniach kontroli przeprowadzonej przez NIK. Kontrolerzy nie przedstawili programu, planu kontroli ani tematyki. Miał też miejsce przypadek wywierania niedopuszczalnego nacisku na pracownika resortu skarbu – mówi Barbara Misterska-Dragan, wiceminister skarbu. NIK uważa natomiast, że kontrola była jak najbardziej rzetelna i prawidłowa. – Kontrola raportu otwarcia została przeprowadzona z pełnym przestrzeganiem wszystkich procedur. Ustawa o NIK nie przewiduje przedstawiania tematyki prowadzonej kontroli. Kontrolowani nie mają prawa do ograniczania uprawnień Izby. Tematyka działań to nasz dokument wewnętrzny, który nie może być wykorzystywany po to, by kontrolowany mógł kontrolować kontrolera i np. odmawiać wyjaśnień pod pretekstem, że wykraczają one poza zakres kontroli – tłumaczy dyr. Paweł Banaś z NIK. Czas na odpowiedź Jednym z najważniejszych uprawnień kontrolowanego jest natomiast prawo do wniesienia zastrzeżeń do protokołu kontroli. Ma on na to 14 dni, lecz NIK może przedłużyć ten termin. Zrozumiałe, że przy tak rozległej kontroli minister skarbu uwagi miał i chciał je przedstawić – lecz protokół otrzymał 18 kwietnia, przed Wielkanocą. W tym czasie siedem dni było wolnych od pracy. – Kontrolerzy pracowali dziesięć miesięcy, my zaś dostaliśmy w praktyce tylko tydzień na złożenie zastrzeżeń do protokołu liczącego 198 stron – mówi Józef Mikosa, dyrektor generalny Ministerstwa Skarbu. Minister zwrócił się więc do NIK o przedłużenie terminu. I otrzymał odmowę. – Nie przedłużyłem ministrowi terminu. Mam do tego prawo. Uznałem, że wniosek nie zawiera wystarczających przesłanek. Kontrolowany miał zresztą możliwość wglądu do materiałów, zaręczam, że dokładnie się orientował w tym, co my tam robimy. Uznałem więc, że 14 dni to termin wystarczający – odpowiada Paweł Banaś. Zdaniem Izby, fakt, iż pierwszy kontroler NIK zjawił się w ministerstwie już 2 stycznia br., był wystarczającą przesłanką do odmowy przedłużenia terminu. „Należy więc przyjąć, że urząd (tzn. ministerstwo – przyp. aut) nie został zaskoczony terminem zakończenia kontroli i dysponował wystarczającym czasem na zapoznanie się z aktami kontroli”, napisała NIK, nie godząc się z argumentacją ministra, że z protokołem mógł się zapoznać dopiero wtedy, kiedy go otrzymał. Podobna sytuacja powtórzyła się 12 czerwca – wtedy Ministerstwo Skarbu otrzymało 158-stronicowe wystąpienie pokontrolne i miało tydzień (pięć dni roboczych) na wniesienie zastrzeżeń. – Było to absolutnie niewykonalne, zwłaszcza że NIK nie przedstawiła nam żadnych informacji dotyczących kontroli w 22 spółkach, choć wystąpienie pokontrolne zawierało oceny

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 38/2003

Kategorie: Kraj