Aż leciały skry

Aż leciały skry

Marcin Lewandowski zdobył nagrodę „Przeglądu” na XXVIII międzynarodowym turnieju rycerskim Jeszcze na żadnym turnieju rycerskim w Golubiu-Dobrzyniu – a są one organizowane już od niemal 30 lat – nie było tak zażartych zmagań jak w tym roku. Szybka jak wiatr drużyna kozacka pod wodzą atamana Olega Jurczyszyna jest coraz lepsza. Włoscy rycerze z Arezzo wspięli się zaś na szczyt swoich możliwości i w tym roku tylko o włos przegrali z Polakami. Pojedynki toczyły się w czterech konkurencjach: biciu kopią w tarczę Saracena (obrotową figurę uzbrojoną w kulę na łańcuchu), podnoszeniu włócznią chusteczki z ziemi, celowaniu kopią w wiszący pierścień i zbieraniu mieczem obręczy ustawionych tuż nad ziemią. Emocje sięgały zenitu, nie obyło się bez kontuzji. Kierownicy drużyn zgłaszali protesty, często wydawało im się, że ich rycerz był szybszy, lecz został skrzywdzony, niektóre walki trzeba było powtarzać. Wszystkie spory rozstrzygał sędzia Henryk Wiliński, który od lat, wraz z innymi działaczami PTTK, dba o prawidłowy przebieg tego turnieju. – Reguły walk są jasne. Mamy stworzony w Golubiu-Dobrzyniu Kodeks Rycerski, który jest stosowany we wszystkich znaczących turniejach w Europie i wystarczy go przestrzegać. Walczono ostro, ale zasady rycerskiego postępowania nie zostały złamane – stwierdził kasztelan golubski, Zygmunt Kwiatkowski, gospodarz turnieju. Dowódcę jeźdźców z Italii, Maria Capacciego, niósł gorący doping byłej miss Pomorza i Kujaw. Jej wsparcie okazało się skuteczniejsze niż missek, które sprzyjały przystojnemu cavaliere w poprzednich latach. Sławny Mario zajął drugie miejsce wśród konkurentów polskich, ukraińskich i włoskich, okazując się najlepszym rycerzem zagranicznym XXVIII turnieju. Tytuł najlepszego polskiego rycerza oraz nagrodę „Przeglądu”, złoty Pierścień Kmicica, zdobył Marcin Lewandowski z chorągwi golubskiej. Triumfator jest instruktorem jeździectwa, ma 23 lata, jechał na 14-letnim Kormoranie. Zdobył 145 punktów, o zwycięstwo musiał walczyć w dogrywce z dwoma innym rycerzami. Zmaganiom rycerzy konnych towarzyszyły niezwykle ostre, czasami nawet krwawe, piesze walki na miecze, kiścienie i topory. Okazało się, że stwierdzenie: „walczono tak, że aż leciały skry” jest absolutnie prawdziwe. AD Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Kraj