Rząd wycofał polskich żołnierzy z Afganistanu. Są już bezpieczni. Ale co z ludnością cywilną? Pomagała im, a teraz znalazła się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wojna domowa w Afganistanie trwa. Wracający do władzy talibowie zapowiadają krwawy odwet na tych, którzy współpracowali z wojskami NATO. Jeszcze gorszy los czeka kobiety afgańskie, które uwierzyły w moc zachodniej demokracji. Teraz z powrotem zostaną zepchnięte do świata, w którym nie mają żadnych praw. Otwarta edukacja i równouprawnienie kobiet przechodzą w Afganistanie do historii. Bogaty Zachód okazał się bezradny wobec fundamentalistów religijnych. Z dumnego kraju zrobiono poligon dla nowych broni. Udział Polaków w tej bezsensownej wojnie jest w naszej historii czarną plamą. A będzie jeszcze czarniejsza, jeśli zostawimy na pastwę talibów tych Afgańczyków, którzy nam pomagali. Nic nie usprawiedliwi takiego postępku. Musimy ich wraz z ich rodzinami przyjąć w Polsce. Stać nas na taki gest. I materialnie, i moralnie. Bo gdzież na świecie tyle mówi się o wartościach i zasadach co w Polsce? A że się tego nie praktykuje, to przecież widać. Może by więc zacząć od cywilów z Afganistanu? Los sprawił, że ta sama władza, która tak zaciekle atakowała nawet skromne pomysły, by jakoś pomóc uchodźcom, musi teraz zdecydować o przyszłości naszych niedawnych sojuszników. Nie mam większych złudzeń co do tego, że nasi moraliści będą kombinować, jak się z tego wykręcić i nie sprowadzić do Polski kilku tysięcy Afgańczyków. Ale od tego problemu nie da się uciec. To realny sprawdzian dla tej władzy. Dla nas zresztą też – jako społeczeństwa uważającego się za obywatelskie. Wywierając presję na rządzących, możemy pomóc w podjęciu takiej decyzji. Porzucenie Afganistanu przez Amerykanów powinno także skłaniać do głębszej refleksji na temat interesów, którymi kieruje się to mocarstwo. Zarówno wtedy, gdy wkracza do jakiegoś kraju z całą swoją potęgą militarną, jak i wtedy, gdy z niego wychodzi, zostawiając tubylców na pastwę losu. Gdyby w przypadku USA były to jeden-dwa przypadki, a nie dziesiątki, można by jeszcze mieć złudzenia. Politycy nawet tak skromnej klasy jak nasi nie mogą budować zamków na piasku. A fundamentalnych dla bezpieczeństwa państwa sojuszy opierać na tych, którzy łatwo zmieniają orientację. Współpraca i interesy z USA oczywiście tak. Ale naiwna wiara w geopolityczne cuda to absurd. I droga do nieuchronnej narodowej katastrofy. Rocznica września 1939 r. pokazuje, jak niewiele warte są papierowe sojusze i piękne deklaracje o współpracy. Zróbmy więc coś konkretnego. Pomóżmy cywilom z Afganistanu. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint