Rozmowa z prof. Janem Hartmanem filozofem i etykiem, a także publicystą „Normalni Polacy” boją się „prawdziwych Polaków”, a Jarosława Kaczyńskiego zwłaszcza – Jarosław Marek Rymkiewicz pisze: „Nie mogę patrzeć na te krokodyle łzy. Ludzie, którzy Go nienawidzili, którzy Nim pogardzali, którzy Nim pomiatali, teraz płaczą nad Jego trumną. Dość tego. Politycy, którzy mówili o dorżnięciu watahy, którzy po zamachu w Gruzji mówili, że to był śmieszny zamach na śmiesznego człowieka, powinni na zawsze zniknąć z polskiego życia publicznego. (…) Nie mają prawa być polskimi politykami”. A więc to jest koniec żałoby i początek nowego rozdziału walki politycznej? – Żałoba ma swoją dynamikę, która liczy się w tygodniach. Ta żałoba zmieni kształt debaty publicznej w Polsce na dłuższy czas. Oby jej trwałym skutkiem było to, że politycy i komentatorzy powściągną zapalczywość i powstrzymają się od napastliwych wypowiedzi. Chociaż warto pamiętać, że jeśli przez długi czas tłumimy emocje, to mogą one wybuchnąć z wielką siłą. – Czy to oznacza, że porzucimy zwyczaj niskiego oceniania życia publicznego? – Zły to zwyczaj. Jeśli porównamy poziom intelektualny i emocjonalny życia publicznego w Polsce do tego, co się dzieje w niektórych krajach Unii, to wcale nie jest tak źle. W dziedzinie racjonalizacji życia publicznego w Polsce przez te ostatnie 20 lat zachodzi jednak postęp. – Co zrobić, żeby rozum nie spał nie tylko w czas żałoby? – Trudno uznać, żeby rozum spał. Ale okres żałoby ma swoje prawa. To czas wzniosłych uczuć, którym wszyscy skłonni do takich uczuć chcą w sposób nieskrępowany dawać wyraz. Oczekują jednocześnie, że nikt nie będzie im tej patriotycznej atmosfery psuł. – Ale oni domagają się stanowczo od innych, żeby zachowywali się tak samo. – Owszem, patriotyczne uniesienia zawierają silny potencjał wrogości w stosunku do „nie swoich”, którzy ośmielają się mówić inaczej, niż dyktuje to patos. Żałoba jest świętem duchowym ugrupowań prawicowych. Pozostałe trzy czwarte społeczeństwa respektuje prawo konserwatywnej Polski do żałobnego święta, co nie znaczy, że ta większość nie ma silnego poczucia własnej racji. Polska konserwatywno-katolicka, której prezydentem był Lech Kaczyński, to „prawdziwi Polacy” – sami lubią tak o sobie mówić. Pozostali zaś to „normalni Polacy” – tak zwykle o sobie mówią. Wawel dzieli – Tyle że w czasie świętym podziałów ma nie być. To nie licuje z nastrojem uniesienia żałobników. – Obrzędy sakralne – a żałoba narodowa jest jednym z nich – mają swój podstawowy atrybut. To jedność i wspólnotowość. Dlatego polityka, zwłaszcza demokratyczna, z zasady oparta na sporach, wyklucza się z nastrojem żałoby. Kto chciałby przedwcześnie głosić polityczne komentarze, ten naraża się na potępienie jako profan bezczeszczący czas żałoby. – Czy tak było już przez dwa dni sporu o miejsce pochówku prezydenta i jego małżonki? – Jako jeden z pierwszych wypowiadałem się krytycznie na temat pochówku pary prezydenckiej na Wawelu. Ci, którzy podjęli taką decyzję, dobrze wiedzieli, że podzieli ona społeczeństwo. I chyba z góry założyli, że wobec oponentów użyty zostanie szantaż moralny w postaci oskarżenia o naruszanie żałoby. Wzywano nas, połowę społeczeństwa, zaskoczoną planami pochówku na Wawelu, do siedzenia cicho. Jestem zgorszony obłudą tych, którzy wołali o jedność, świadomie ją łamiąc. Kneblowanie ludziom ust nie sprzyja jedności, lecz jedynie wymusza jej pozory. Nie ma nic złego w sporze, nawet w okolicznościach tragicznych. Jedność jest samoistną wartością w społeczeństwach autorytarnych, a w społeczeństwach demokratycznych jest ona nienaturalna. – Kampania będzie miała w tle Wawel? – Jarosław Kaczyński będzie musiał przyjąć rolę kandydata prawicy na prezydenta. Mam nadzieję, że nie będzie budował poparcia na mitologizowaniu prezydentury swego brata. Wszelako będzie mu trudno oprzeć się pokusie wykorzystywania własnej tragedii w celach wyborczych, bo przecież szansa PiS na przejęcie władzy wiąże się z tym, że poza elektoratem PiS pewna liczba wyborców zechce złożyć hołd Lechowi Kaczyńskiemu poprzez oddanie głosu na jego brata. Jarosław Kaczyński jest inteligentny i z pewnością zdaje sobie sprawę, że budowanie wizerunku Lecha Kaczyńskiego jako narodowej świętości w dłuższej perspektywie nie ma szans powodzenia. Nadmuchany balon może pęknąć. – Boi się pan Jarosława Kaczyńskiego? – Oczywiście. W ogóle „normalni Polacy” boją się „prawdziwych Polaków”, a Jarosława Kaczyńskiego zwłaszcza. Dwa lata władzy
Tagi:
Łukasz Gałecki