Bandera na cokole Lenina

Bandera na cokole Lenina

Nie ma co liczyć na cmentarze ofiar rzezi wołyńskiej. Za to ukraińskie państwo zafunduje cmentarze i pomniki ich oprawcomCzwartek, 9 kwietnia. Kilka minut po godz. 10 (czasu kijowskiego) prowadzący posiedzenie I wiceprzewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Andrij Parubij, wybrany do parlamentu z listy Frontu Ludowego premiera Arsenija Jaceniuka, prosi deputowanych o zajęcie miejsc na sali plenarnej. Za chwilę ma przemówić na niej prezydent Polski. Z UPA do Europy 44-letni Parubij jest weteranem obu rewolucji na Majdanie. W czasie pomarańczowej został komendantem Ukraińskiego Domu, w którym zorganizowano sztab protestu. 10 lat później był komendantem całego Euromajdanu. To za jego przyzwoleniem po prawej stronie głównej sceny ustawiono wielki portret Stepana Bandery. Komendant Parubij, budując struktury samoobrony, wzorował się na Ukraińskiej Powstańczej Armii, w której – jak tłumaczył – „był niesamowicie wysoki poziom samoorganizacji”. Dla Parubija, absolwenta historii na uniwersytecie we Lwowie, Bandera jest wielkim bohaterem. Przewodniczył komitetowi budowy jego pomnika we Lwowie – odsłonięto go 13 października 2007 r., w przeddzień kolejnej rocznicy powstania UPA. Gdy w lutym 2010 r. Parlament Europejski wyraził głębokie ubolewanie z powodu nadania Banderze przez ówczesnego prezydenta Wiktora Juszczenkę tytułu Bohatera Ukrainy, Parubij wraz z setką deputowanych Rady Najwyższej protestował w liście do przewodniczącego PE Jerzego Buzka: „Rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie Stepana Bandery odbiera Ukraińcom prawo do samostanowienia i zmniejsza popularność idei integracji europejskiej wśród jej zwolenników na Ukrainie”. Miał też pretensje do polskich eurodeputowanych: „Jest nam przykro, że inicjatywa potępienia decyzji o uhonorowaniu Bandery wyszła od przedstawicieli Polski. Nasze dotychczasowe stosunki były dowodem, iż potrafiąc rozmawiać z Polakami o przeszłości, umieliśmy wspólnie działać na rzecz przyszłości”. Jeden z inicjatorów rezolucji, Paweł Zalewski, bronił jej, mówiąc, że jeśli Ukraina myśli o członkostwie w Unii Europejskiej, powinna się zastanowić nad rolą Bandery, który szerzył nacjonalizm i terror. Antyrosyjski mianownik Odwołujący się do tradycji ziemiańskiej Bronisław Komorowski, absolwent historii na Uniwersytecie Warszawskim, nie może mieć dobrego zdania o UPA i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Dla nich – podobnie jak dla większości ukraińskich chłopów – ziemianie byli „polskimi panami”, ciemięzcami. 28 maja 1931 r. lwowskie „Słowo Polskie” pisało: „Podpalenie folwarku gen. Malczewskiego. W nocy z 15 na 16 lipca ub.r. wybuchł pożar w folwarku gen. Malczewskiego w Wisłobokach […]. Koło zgliszcz znaleziono karteczki z napisem »Procz z Lachamy«, jako też żółto-niebieskie chorągiewki z podobnym napisem. Pożar ten był niejako hasłem do innych sabotaży, od tej chwili bowiem zaczęły płonąć w całej Małopolsce (chodzi o tzw. Małopolskę Wschodnią, czyli zachodnią Ukrainę – przyp. KP) sterty i stodoły folwarczne”. W przemówieniu prezydenta Komorowskiego – nasyconym słowami o tysiącletniej wspólnocie losów, podziwie dla „bohaterów Niebiańskiej Sotni” i wspólnym mianowniku antyrosyjskim – znalazł się fragment zdania, który musiał podnieść ciśnienie krwi deputowanym: „…twórca polskiego niepodległego państwa po I wojnie światowej, marszałek Józef Piłsudski, mówił z głębokim przekonaniem: »nie będzie wolnej Polski bez wolnej Ukrainy«”. Piłsudski na Ukrainie, podobnie zresztą jak w Rosji oraz na Litwie i Białorusi, pozostaje najgorzej kojarzonym Polakiem. Tworzył państwo polskie w walce zbrojnej z Ukraińcami, nie zamierzał przyznać pięciomilionowej mniejszości autonomii. W międzywojennej Polsce żaden Ukrainiec nie był ministrem, wojewodą ani nawet starostą powiatowym. Polonizacja i kolonizacja połączone z uciskiem społecznym, narodowościowym i religijnym Ukraińców tworzyły świetną glebę dla nacjonalistów. Po dokonanym przez członków OUN zamachu na ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego Piłsudski poparł pomysł urządzenia obozu w Berezie Kartuskiej. Bronisław Komorowski skrytykował elity I Rzeczypospolitej, że z ich winy nie stała się ona „Rzecząpospolitą Trojga równoprawnych Narodów – polskiego, litewskiego i ruskiego, czyli dzisiaj ukraińskiego”, jednak nie zdobył się na przyznanie, iż Ukraińcy nie stali się równoprawnym narodem także w Polsce międzywojennej. W pustkę trafiło jego życzenie: „Mam nadzieję, że […] Polacy i Ukraińcy potrafią stawić czoła trudnej dyskusji o historii swoich konfliktów i o ich tragicznych skutkach”. Z drugiej strony prezydent nie odniósł się wprost do zbrodniczej działalności UPA i OUN, ograniczył się do postulatu pielęgnowania pamięci

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2015, 2015

Kategorie: Świat