To bandyta musi się bać

W USA przestępca nie ma dokładnie takich samych praw jak jego ofiara Przestępcy nie mają taryfy ulgowej. To hasło, które na początku lat 90. rzucił w Nowym Jorku burmistrz Rudolph Giuliani, stopniowo upowszechniło się w całej Ameryce. W ankiecie znanej pod nazwą Międzynarodowego Przeglądu Przestępczości na pytanie, co należałoby zrobić młodziutkiemu włamywaczowi, który dopiero drugi raz wszedł w konflikt z prawem, aż 53% obywateli Stanów Zjednoczonych odpowiedziało, że należy go skazać na wieloletnie więzienie (podobne pomysły miało tylko 37% Anglików, 22% Włochów i 13% Francuzów). Surowa postawa społeczeństwa wobec osób łamiących prawo złamała nawet tak liberalnie myślących polityków jak Bill Clinton. Na początku swojej pierwszej kadencji, w 1993 roku, usiłował on przekonać Amerykanów, że zbrodni nie leczy się zaostrzonymi karami więzienia, lecz działaniami socjalnymi. „Trzeba walczyć z biedą, ale trzeba też walczyć z kryminalistami, którzy są chwastem na amerykańskiej ziemi”, powiedział Clinton już dwa lata temu. W ślad za tym poszły posunięcia legislacyjne. W wielu stanach kodeksy karne są nowelizowane w kierunku podwyższenia kar, zwłaszcza za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu. W ostatnich latach szybko rośnie liczba osób odbywających kary w amerykańskich więzieniach, ale w niektórych częściach USA wskaźniki przestępczości zmalały nawet o 30-40%. Walka z przestępczością nie przyniosłaby takich rezultatów, gdyby nie zgodne działanie wszystkich odpowiedzialnych za porządek publiczny instytucji, a więc i sądów. Zaostrzyły one znacznie wydawane wyroki, zwłaszcza wobec recydywistów. Pięć lat więzienia to okres coraz częściej zasądzany nawet za tak pozornie drobne wykroczenia, jak posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. Sędziowie bez mrugnięcia okiem wsadzają do aresztu za lada bójkę czy drobną kradzież. Prawo nakazuje w wielu stanach, by przy trzecim przestępstwie automatycznie zasądzać dożywocie. W USA nieznane stało się pojęcie „znikoma szkodliwość społeczna czynu”, a także przeświadczenie, że przestępca ma dokładnie takie same prawa jak jego ofiara. Zmieniło się również nastawienie społeczne. „Liberalne podejście do kary śmierci ustąpiło publicznym żądaniom, by morderców zabijać bez żadnej litości”, napisał tygodnik „News-week”. W ciągu ostatnich trzech lat wykonano w USA więcej wyroków śmierci niż w dwóch poprzednich dekadach. Egzekucje, najwięcej w stanie Teksas, odbywają się, bo sondaże socjologiczne wykazały, że obywatele nie życzą sobie darowania winy np. mordercom. Z badań wynika, że nowy, surowszy system po prostu działa. Według szacunków Departamentu Stanu, np. 5-procentowy spadek przestępczości z użyciem przemocy prowadzi do oszczędności rządu 20 miliardów dolarów rocznie. Amerykanie wyliczyli nawet, że opłaca się utrzymywanie bandytów w więzieniach. Rok pobytu w więzieniu jednego przestępcy to wydatek rzędu 30 tys. dolarów, a zyski finansowe (brak strat, niewypłacanie ubezpieczeń dla poszkodowanych, mniejsza liczba spraw sądowych) to 59 tys. dolarów. Wzrost liczby więźniów w USA tylko (lub aż) o 10% powodował na dodatek w ostatnich latach spadek liczby rozbojów o 7%, napaści i włamań – o 4%, gwałtów – o 2,5%, zabójstw – o 1,5%.   Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 47/2000

Kategorie: Społeczeństwo