Armia tajska krwawo rozprawia się z opozycyjnym ruchem Czerwonych Koszul Czołgi i buldożery wtoczyły się do Bangkoku. Rozjechały barykady z samochodowych opon i bambusów. Żołnierze strzelali do opozycjonistów jak do kaczek. Demonstranci rozproszyli się i nocą wzniecali pożary. Podpalono budynek giełdy, banki, kina i CentralWorld, jeden z największych kompleksów handlowych Azji Południowo-Wschodniej. Część strawionego przez ogień 18-piętrowego domu towarowego runęła. Tajlandię, uważaną za orientalny, buddyjski raj dla turystów, ogarnia wojna domowa. Siły bezpieczeństwa usiłują zdusić potężny opozycyjny ruch Czerwonych Koszul. Od połowy marca, kiedy wybuchły protesty, zginęło co najmniej 80 osób, w tym dwóch zagranicznych dziennikarzy, a ponad 1,8 tys. odniosło rany. Wśród ofiar są kobiety i dzieci. Czerwoni zapowiadają twardy opór. „Nie zaprzestaniemy walki. Nie mamy już wyboru. Jeśli przegramy tę bitwę, stracimy wszystko – utracimy pracę i naszą wolność. W tym kraju nie ma sprawiedliwości”, zapewniał jeden z demonstrantów. Rozruchy obejmują też regiony na północy i północnym wschodzie kraju. Władze ogłosiły godzinę policyjną dla 10-milionowego Bangkoku i 23 prowincji, rząd przyznaje jednak, że utracił panowanie nad sytuacją. Turyści omijają przepiękny, tropikalny półwysep, który może zamienić się w piekło. Biura turystyczne odwołują rezerwacje, rządy ostrzegają obywateli przed podróżą do Tajlandii. W południowych prowincjach, odwiedzanych przez obcokrajowców, panuje spokój, lecz kto odważy się wylądować w płonącej stolicy? Jeśli zwaśnione strony nie osiągną porozumienia pokojowego, państwu grozi ruina. Wielu opozycjonistów należy do zwolenników byłego premiera Thaksina Shinawatry, który we wrześniu 2006 r. został obalony przez wojskowy zamach stanu. Biznesmen Thaksin Shinawatra, jeden z najbogatszych ludzi w kraju i właściciel przedsiębiorstwa telekomunikacyjnego Shin Corporation, rozpoczął w 1998 r. karierę polityczną. Do tej pory najważniejsze decyzje podejmowały elity miejskie z Bangkoku. On jednak odkrył liczny elektorat – ubogich, pozbawionych wykształcenia wieśniaków z północnych i północno-wschodnich regionów państwa. Obiecał im opiekę zdrowotną, maszyny, tanie kredyty, możliwość awansu społecznego i w 2001 r. wygrał wybory. Thaksin nie jest społecznym radykałem czy „przyjacielem ludu”. Po prostu postanowił wykorzystać do zdobycia władzy głosy wieśniaków z północy. Jako premier dotrzymał słowa, za jego rządów rolnicy zaczęli żyć dostatniej. Do dziś są wiernymi zwolennikami Thaksina, pewni, że tylko jemu zawdzięczają korzyści gospodarcze, lepszą przyszłość dla dzieci oraz wpływ na życie polityczne kraju. W sprawnych rękach tego dynamicznego polityka gospodarka nabrała rozpędu. W 2005 r. ponownie wygrał wybory. Stołeczne elity nie umiały jednak pogodzić się z utratą władzy. Z pogardą odnoszą się do wieśniaków, których karykaturzyści w Bangkoku z upodobaniem przedstawiają w postaci bawołów. Premiera zaczęto oskarżać o korupcję, nadużycia władzy, a w końcu także o to, że jest nielojalny wobec sędziwego monarchy, do którego wszyscy Tajowie odnoszą się z ogromnym szacunkiem. Uformowała się silna partia antyrządowa – Ludowy Alians na rzecz Demokracji (PAD), której aktywiści i sympatycy zwani są Żółtymi Koszulami (to barwa dynastii królewskiej). Stworzyli ją stołeczni biznesmeni i magnaci medialni, wspierani przez monarchistów i armię. Symbolem stronnictwa Thaksina Shinawatry są czerwone koszule. W tym opozycyjnym ruchu zebrali się nie tylko rolnicy z północy, lecz także liczni studenci i intelektualiści, którzy uważają, że należy bronić demokracji i ograniczyć wpływy sił zbrojnych w kraju. Wśród Czerwonych znalazło się także wielu byłych żołnierzy, wciąż dysponujących bronią. Utworzyli oni swego rodzaju paramilitarną organizację ochraniającą wiece opozycji – Czarne Koszule. W 2006 r. Żółci wzniecili protesty antyrządowe. Kiedy Thaksin przebywał w ONZ w Nowym Jorku, wojskowi pozbawili go władzy. Były premier uważa się obecnie za obywatela świata, mieszka w Londynie, Dubaju, Hongkongu, utrzymuje intensywny kontakt ze swymi zwolennikami także za pośrednictwem wideołączy. Skazany został zaocznie na dwa lata więzienia i konfiskatę majątku za nadużycia finansowe. W wyborach parlamentarnych, na które w grudniu 2007 r. zezwolili generałowie, zwycięstwo odnieśli polityczni sprzymierzeńcy byłego premiera i utworzyli rząd. Żółte Koszule odpowiedziały w maju 2008 r. kolejnymi protestami, a w listopadzie zablokowały dwa stołeczne lotniska. Następstwem było załamanie się ruchu turystycznego i komunikacyjny chaos. W grudniu 2008 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że doszło do oszustw wyborczych. Gabinet, złożony ze stronników Thaksina
Tagi:
Krzysztof Kęciek