Robert Klepacz – zastępca dyrektora Departamentu Systemu Płatniczego NBP W mijającym roku zmniejszyła się w Polsce liczba oddziałów bankowych. Jednocześnie wzrosła liczba operacji bankowości elektronicznej i płatności kartowych. Czy oznacza to początek odwrotu od tradycyjnej bankowości? – Rzeczywiście takie zmiany odnotowuje raport Komisji Nadzoru Finansowego, choć nie są one duże – na początku stycznia 2015 r. w działało w Polsce 7340 oddziałów, a w październiku – 7269. Ta statystyka nie oddaje w pełni dynamiki zmian – jedne banki likwidują oddziały, dostosowując ich liczbę do lokalnych potrzeb, drugi tę liczbę zwiększają. Jednak zmniejszanie się sieci nie jest polską specjalnością – jest to zjawisko zauważalne w wielu krajach europejskich i wiąże się z oferowaniem klientom innych sposobów obsługi. Rosnąca popularność bankowości internetowej i mobilnej powoduje, że większość operacji klienci wykonują samodzielnie za pomocą komputerów lub smartfonów. Ale to nie znaczy, że oddziały bankowe znikną, jak zniknęły budki telefoniczne. Nadal część społeczeństwa posługuje się głównie gotówką, a nie bezgotówkowymi instrumentami płatniczymi. Są to zwykle osoby starsze, które nie korzystają z kart płatniczych i nadal przychodzą do oddziału banku, żeby wypłacić gotówkę. Stałymi klientami oddziałów są także przedsiębiorcy, którzy np. wpłacają utargi, wypłacają gotówkę na zakup materiałów czy wypłaty dla pracowników nieposiadających rachunków bankowych. Są także sytuacje, w których wizyta w banku jest niezbędna, jak podpisanie umowy, reklamacji czy też uzyskanie wyjaśnień dotyczących bardziej skomplikowanych produktów inwestycyjnych. Nadal więc oddziały będą funkcjonowały, nie znikną w najbliższych latach, ale podobnie jak w innych krajach, ich liczba się zmniejszy. Ale gotówka nie popadnie w niełaskę? – Gotówka ma bardzo wiele zalet i trudno się spodziewać, że zniknie z obrotu. Są takie miejsca, w których nadal króluje – w mniejszych sklepach, punktach usługowych, na bazarach. W 2013 r. NBP opublikował raport „Zwyczaje płatnicze Polaków”, z którego wynikało, że 82% wszystkich płatności detalicznych wykonywano gotówką. Jednak w ostatnich dwóch latach zauważamy, że w tempie ok. 40% rocznie rośnie liczba transakcji kartowych. To znaczy, że gotówka jest wypierana przez transakcje kartowe. Ale – co jest interesujące – chociaż rośnie liczba transakcji wykonywanych kartami płatniczymi, rośnie również ilość gotówki w obiegu. Wyraźnie widać, że coraz popularniejsze stają się płatności kartowe. – Rzeczywiście rynek transakcji kartowych rozwija się bardzo szybko. W tej chwili 76% operacji dokonanych z użyciem kart płatniczych to transakcje bezgotówkowe, czyli zawarte w sklepach i punktach usługowych, a tylko 24% to wypłaty gotówki z bankomatów. Jeszcze 10 lat temu było odwrotnie: dwie trzecie to były wypłaty gotówki z bankomatów, a jedna trzecia – transakcje bezgotówkowe. Nie musimy już wypłacać gotówki w bankomacie i chodzić z nią na zakupy, ponieważ w wielu miejscach możemy zapłacić kartą. Sieć się powiększyła dzięki temu, że spadły koszty akceptacji, czyli opłaty pobierane od punktów akceptujących płatność, które zostały ograniczone na skutek zmian regulacyjnych. Dzięki temu sklepy coraz częściej decydują się na akceptowanie kart płatniczych, bo przecież posługiwanie się gotówką też jest kosztowne – wiąże się z sortowaniem, przechowywaniem, transportem do banku, zapewnieniem bezpieczeństwa. Pojawiła się też nowość – szybko upowszechniona – funkcja zbliżeniowa kart płatniczych. – Z danych, które gromadzi NBP, wynika, że ok. 80% kart na naszym rynku ma funkcję zbliżeniową. Możemy dokonywać transakcji do 50 zł, zbliżając kartę do terminala, bez podawania jej sprzedawcy i bez wprowadzania numeru PIN. Taka transakcja jest bardzo szybka, trwa krócej niż płacenie gotówką, kiedy jeszcze musimy czekać na wydanie reszty. Widzimy, że – zgodnie z założeniami – te transakcje są realizowane na coraz niższe kwoty, więc nowy instrument płatności bezgotówkowych skutecznie walczy z gotówką i być może wkrótce wyprze gotówkę w transakcjach na bardzo niskie kwoty, rzędu kilku złotych. A przyszłość jest zapewne w płatnościach mobilnych, które już funkcjonują na naszym rynku. Wprowadziło je wiele banków. I choć to dopiero początki tego typu płatności, widać, że zwłaszcza młodzi ludzie są otwarci na takie innowacje i często z nich korzystają. Od czasu do czasu docierają do nas informacje o zagrożeniach dla pieniędzy klientów bankowości elektronicznej. Kto za nie odpowiada: klienci, czy banki? Co robią