Barack Obama skręca w prawo

Barack Obama skręca w prawo

Czy Stanom Zjednoczonym grozi grecka tragedia? W USA rozpoczęły się już przygotowania do wyborów prezydenckich w 2012 r. Prezydent Barack Obama prawdopodobnie nie będzie miał rywala w prawyborach o nominację Partii Demokratycznej. Jednak jego ostatnie posunięcia, takie jak przedłużenie ulg podatkowych, powitane z radością przez zamożnych, oraz zmiana wśród najbliższych doradców na bardziej business-friendly, rozzłościły demokratyczny elektorat. Jeżeli prezydent USA skręci w stronę środka, jego nominacja może być zagrożona (np. przez kontrkandydaturę Hillary Clinton). Szanse obecnego prezydenta na reelekcję ocenia się teraz na 50%. Ale nie jest to dużo. Od 1900 r. starający się o ponowny wybór prezydenci wygrywali 75% głosów. Nowa Szwecja? Prezydent Obama twierdzi, że nic się nie zmieniło – on nie skręca w żadną stronę i jest wierny demokratycznym pryncypiom. Jednak po 2 listopada 2010 r., kiedy Republikanie zdobyli większość w Izbie Reprezentantów, a w Senacie osiągnęli niemal równowagę, Obama będzie zmuszony poczynić koncesje na rzecz opozycji. Według sondaży, 68% Amerykanów chce małych podatków i zmniejszenia administracji. Tego samego pragną Republikanie. Zmiana kierunku działania administracji, jeżeli nastąpi, będzie nie tyle wynikiem bezradności prezydenta, ile wyrazem woli większości społeczeństwa. Ale jego dawny elektorat obwinia go o uległość wobec Republikanów jeszcze z czasów, kiedy Kongres był w rękach Demokratów. Przykładowo uchwalona w zeszłym roku reforma ubezpieczeń zdrowotnych (przepchnięta tylko głosami Demokratów) została pozbawiona kręgosłupa – opcji państwowej. Republikanie chcą teraz unieważnić nawet tak okrojoną ustawę. Obama wprawdzie zapowiedział weto, ale 26 stanów zgłosiło już, że ustawa nie ma mocy, gdyż jeden z jej zapisów, mówiący, że Amerykanie od 2014 r. będą zmuszeni pod karą grzywien wykupywać ubezpieczenia, jest niezgodny z konstytucją. Może więc dojść do tego, że cała ustawa się rozleci. Amerykanie nie mogą też darować prezydentowi, że wykupił długi finansowych gigantów, takich jak Freddie Mac czy Fannie Mae, korzystając z pieniędzy podatników. Teraz szefowie tych banków przyznają sobie wielomilionowe premie. Wall Street ponownie prosperuje, ale main street – zwykli ludzie – nadal nie. Fox News, najpopularniejsza kablowa stacja telewizyjna, oskarża Baracka Obamę, że chce zbudować „nową Szwecję”, ustanawiając w Stanach Zjednoczonych nanny state (ironicznie: państwo niańczące). Największy gwiazdor Fox News, Bill O’Reilly, stwierdził w swoim programie „The O’Reilly Factor”, oglądanym przez ok. 5,5 mln widzów, że Amerykanie, w większości tradycjonaliści, opowiadają się przeciwko redystrybucji bogactwa. – Tzw. sprawiedliwość społeczna, polegająca na zabieraniu pieniędzy bogatym i oddawaniu ich biednym, nie może być egzekwowana prawem. Nie chcemy mieć tutaj nowej Szwecji. Obama jest postępowcem, a my jesteśmy tradycjonalistami. Amerykanie chcą konkurencji, a konkurencja wyłania wygranych i przegranych – przekonywał Bill O’Reilly. W Fox News często występują Sarah Palin i inni „herbaciarze” z Tea Party, którzy straszą, że Obama powoli wprowadza socjalizm. Stany oszczędzają Kulejąca gospodarka może pogrzebać szanse Obamy na reelekcję. Bezrobocie w USA wynosi 9,6%, ale gdy doliczyć tych, którzy przestali szukać zatrudnienia i nie są w systemie poszukujących, liczbę niepracujących ocenia się na 16-17%. Oficjalnie niemal 15 mln ludzi jest bez pracy. Nieoficjalnie – znacznie więcej. Według szacunków bezrobocie ma spaść dopiero za rok. Wielu Amerykanom grozi odebranie domu przez bank. Jeszcze inni, z uwagi na spadek wartości nieruchomości, spłacają pożyczkę, która jest wyższa niż aktualna cena domu. W 1980 r. Ronald Reagan, starający się wtedy o ponowny wybór, podczas debaty telewizyjnej zwrócił się do widzów ze słynnym pytaniem: Are you better off today than you were four years ago?(Czy dzisiaj wiedzie wam się lepiej niż cztery lata temu?). Obama w zbliżającej się kampanii wyborczej powinien tego pytania unikać. Zadłużenie Stanów Zjednoczonych osiągnie wkrótce 14 bln dol. Za czasów George’a W. Busha deficyt wynosił ponad 10 bln dol., ale w 2009 r. wzrósł o 1,4 bln, a w 2010 r. o 1,3 bln. Następny rok ma być podobny. Rozmiar zadłużenia oznacza, że rząd będzie musiał pożyczać 40 centów na każdego wydanego dolara. Kongres oszacował, że w 2010 r. deficyt wyniósł

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2011, 2011

Kategorie: Świat