Fałszowanie żywności dotyczy niemal jednej czwartej produktów Zakupy z ostatnich kilku dni: wołowina w sosie własnym z ciemnoszarymi kawałkami mięsa, dodatkowo z chrząstkami i skórkami, plus kebab barani bez baraniny i „kaczka na gorącym półmisku”, która jednak okazała się… indykiem. Przykłady pokazujące podwójne standardy producentów żywności można tylko mnożyć. Mielona wołowina, która w rzeczywistości była wieprzowiną, czy dorsz, a w praktyce czarniak. Z ostatniego raportu UOKiK wynika, że fałszowanie żywności dotyczy już – bagatela – 23% produktów! Co najczęściej podrabiają polscy producenci, dlaczego i jak przed tym się bronić? Piersi z wodą Pod względem ilościowym – wbrew pozorom – nie mięso przoduje, ale ryby. Aż 35% skontrolowanych przez UOKiK produktów nie odpowiadało obowiązującym przepisom lub deklaracji producenta. (W przypadku wyrobów garmażeryjnych „tylko” 25,3%, a mięs i przetworów mięsnych – 13,7%). I tak wyszło na jaw, że niektóre firmy glazurowały je na potęgę – do tego stopnia, że zamrożonej wody było więcej niż samej ryby. „W filetach z mintaja stwierdzono 52% glazury zamiast deklarowanych 35%, w filetach z limandy żółtopłetwej z wodą dodaną – 43% glazury zamiast 35%. Z kolei masa filetów z morszczuka kapskiego w opakowaniu wyniosła 259,6 g zamiast deklarowanej 300 g”, zapisali potem kontrolerzy w raporcie. Tyle że producenci potrafią być jeszcze bardziej przebiegli. W grę wchodzi zarówno zaniżanie wagi, głównie sardynek i tuńczyka, jak i zamiana gatunku ryb. Zamiast soli mrożonej czy np. halibuta można było trafić na limandę żółtopłewą, a dorsza zastępowano jego kuzynem czarniakiem. Późniejsze analizy w laboratorium wykazały też, że w kotletach rybnych znalazł się łosoś atlantycki zamiast deklarowanego dorsza atlantyckiego. Inna była także zawartość związków fosforu (8305 mg/kg przy maksymalnym poziomie 5000 mg/kg) czy np. białka (deklarowano 21 g/100 g, a było 6,6 g/100 g). Na podobnej zasadzie producenci oszukiwali zresztą na: ozorach w galarecie – niższa masa netto, pyzach z mięsem – mniej nadzienia czy pierogach z soczewicą – za mała zawartość białka. Więcej za to było kwasu benzoesowego i sorbowego oraz soli, głównie w żołądkach wołowych w bulionie warzywnym. I to znacznie powyżej dopuszczalnej normy! Afery z rybami i garmażerką szybko jednak zostały przykryte kolejnymi, w tym dotyczącymi mięs (surowych). Kontrolerzy fałszywki wyliczają, jak Kowalski listę zakupów: dorzucanie do cielęciny lub wołowiny dużych ilości wieprzowiny (nawet 62%), dodawanie do fileta z piersi kurczaka… wody (nawet ponad 14%), a do parówek wieprzowych, a jakże, drobiu. I to powyżej 1%. Inne przykłady? W baraninie w przyprawach curry czy kebabie baranina-wołowina nie było baraniny, zamiast tego: wołowina/wieprzowina i drób. Większa niż deklarowana była też w mięsach ilość tłuszczu, np. w kiełbasie codziennej i w konserwie z dzika, czy soli – to w parówkach wieprzowych. A nawet, co gorsza, azotynów – także w parówkach. W tych reklamowanych hasłem „bez dodatku E”. Chleb z cegłą Kontrolerom nie spodobały się też inne kategorie produktów. Nic dziwnego, skoro teraz normą stało się podrabianie miodu pszczelego (23,7% skontrolowanych partii), jaj (14,9%) i wyrobów cukierniczych (13,7%). Czytaj: w miodach więcej było cukru z syropu buraczanego „wzbogacanego” potem barwnikami i aromatami oraz antybiotykami, a mniej pyłku przewodniego (np. w lipowym do 7,7%, a nie co najmniej 20%). W czekoladzie z kolei było mniej, niż deklarował producent, nadzienia bądź orzechów (40,3%, a nie 50%). Jaja? Połowa jaj w partii oznaczonej jako L, czyli duże, miała masę odpowiadającą klasie M – średnie. Wcześniej wątpliwości ekspertów budziły także: miks tłuszczowy i tłuszcz do smarowania (z emulgatorami i konserwantami) w opakowaniach do złudzenia przypominających masło, olej z pierwszego tłoczenia zrobiony z wytłoczyn, to znaczy z przerobionej już masy (tak, to autentyk!), i pieczywo wieloziarniste – nie mylić z pełnoziarnistym – z reguły tylko posypywane ziarnami, by wydawało się zdrowsze. W praktyce nierzadko zabarwiane karmelem z dodatkiem syropu glukozowo-fruktozowego. W jogurcie light tłuszcz zastępowano wodą i zagęstnikami. – Jest w ogóle produkt, którego nie da się podrobić? – nie daję za wygraną. – Nie ma – pada najczęściej w odpowiedzi. – Skoro podrabiane mogą być nawet ogórki kwaszone… Do ich fermentacji dodaje się np. ocet czy roztwory kwasów sorbowego lub