Będę mówił tylko prawdę… (cz.I)

Będę mówił tylko prawdę… (cz.I)

Panie Karski, nie jestem w stanie uwierzyć w to, co od pana usłyszałem – mówił sędzia Sądu Najwyższego USA Pojedzie pan porucznik do Stanów Zjednoczonych – oznajmia Karskiemu w maju 1943 r. gen. Sikorski. A zanim „Witold” zdąży ochłonąć po usłyszeniu tej decyzji, generał wyjaśnia: – Rozmawiałem niedawno z ambasadorem amerykańskim, osobistym przyjacielem prezydenta Roosevelta. Wkrótce po pańskim pojawieniu się w Waszyngtonie prezydent zostanie powiadomiony przez Biddle’a, że jest tam emisariusz z Polski, i kto wie, czy pana nie zawezwie. Ten wyjazd ma dla nas olbrzymie znaczenie. Czy pan to rozumie? – Tak jest, panie generale – odpowiada krótko emisariusz. – To dobrze. W Waszyngtonie zajmie się panem ambasador Ciechanowski i być może skontaktuje z innymi osobami, które jego zdaniem powinny usłyszeć o sytuacji w kraju. Proszę przygotować się do wyjaśniania sytuacji naszych oddziałów, do dokładnego poinformowania Amerykanów o terrorze i zbrodniach niemieckich. SZEF RZĄDU nie ma czasu dokładniej omawiać misji swego emisariusza, gdyż przygotowuje się do wyjazdu na Bliski Wschód, aby spotkać się tam z żołnierzami i oficerską kadrą Armii Polskiej na Wschodzie, z brytyjskimi politykami i wojskowymi. Generał liczy też na ewentualną podróż do Moskwy, spodziewając się, że interwencje anglosaskie pozwolą ponownie nawiązać stosunki dyplomatyczne pomiędzy rządem Rzeczypospolitej i rządem Związku Sowieckiego. Z decyzji premiera i naczelnego wodza cieszy się także prof. Stanisław Kot. – Możesz tam, Jasiu, zrobić dla nas pierwszorzędną robotę, ale uważaj na Polaków – ostrzega „Witolda”. – Nie spotykaj się z nimi, bo cię wplączą w jakieś intrygi. Jedziesz do gniazda wężów, więc obowiązuje cię ostrożność i jeszcze raz ostrożność… Podaje emisariuszowi nazwiska ludzi najbardziej nieprzyjaźnie – jego zdaniem – nastawionych do rządu gen. Sikorskiego, a także wspomina o polskich organizacjach znanych z niechętnego stosunku do premiera, jego gabinetu i polityki. Oprócz Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pochodzenia jest jeszcze kilka mniejszych stowarzyszeń, a w niejednym piśmie w języku polskim znaleźć można materiały krytyczne lub wręcz szkalujące Sikorskiego. „Witold” notuje w pamięci tytuły pism… – Jedni atakują nas za rozmawianie ze Stalinem, inni uważają za antykomunistów – wspomina minister Kot. – Ale nie zajmuj się tymi sprawami. Za twoje wystąpienia odpowiedzialny będzie ambasador Ciechanowski. On wie, z kim możesz się spotykać, a kogo należy unikać, gdyby nawet nalegał na wywiad czy „tylko” – akcentuje Kot – spotkanie towarzyskie. Musisz pamiętać, że jedziesz nie do Polonii, ale do przywódców amerykańskich, do władz amerykańskich. WIDOCZNIE GEN. SIKORSKI wiele sobie obiecuje po wyprawie Karskiego, bo któregoś majowego przedpołudnia znowu wzywa go na krótką rozmowę. Uznawszy, że emisariusz dostatecznie dużo wie o tym, z kim nie powinien się spotkać, a do kogo dotrzeć z raportem, generał kieruje rozmowę na temat ewentualnych wypowiedzi Karskiego, który – czego Sikorski nie zapomniał – pozwolił sobie w obecności Anthony’ego Edena na wyrażenie poglądów i opinii, jakich Anglicy nie powinni znać. – Chcemy, aby pan porucznik mówił prawdę – tłumaczy emisariuszowi. – Będę mówił tylko prawdę… – To dobrze, ale trzeba pamiętać, aby w którejś z tych wypowiedzi nie narazić ludzi w kraju ani organizacji, bo Niemcy wszędzie mają swoich szpiegów. Jedno nieopatrznie rzucone słowo może doprowadzić do tragicznych następstw – ostrzega Sikorski. – Zdaje pan sobie sprawę z tego, nie wątpię. – Jestem ostrożny, panie generale – przypomina Karski. Zdążył się przyzwyczaić do takiego konstruowania odpowiedzi, aby komuś nie zaszkodziły, nie ujawniły szczegółów „roboty wojskowej” czy politycznej działalności w kraju. Sikorski zastanawia się przez chwilę, a później wstaje i mówi tonem rozkazu: – Proszę pamiętać! Nie mamy nic do ukrywania. Naród zachowuje się i walczy bohatersko i o tym Amerykanie mają się od pana porucznika dowiedzieć! Tę prawdę należy akcentować podczas każdej rozmowy w Ameryce! (…) – JESZCZE PRZED ZAGŁADĄ GETTA zobowiązali mnie przywódcy Żydów, abym domagał się dla nich pomocy wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Przysięgałem, że będę tej pomocy się domagał, że opowiem o tym, co widziałem w getcie i przy ładowaniu transportu do obozu zagłady – przypomina Karski. I nalega, aby ambasador umożliwił mu nawiązanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 23/2014

Kategorie: Historia