Pod koniec sierpnia spędziłem kilka dni na Roztoczu, a z oczywistej potrzeby serca pojechałem do Bełżca, do Muzeum – Miejsca Pamięci, niemieckiego obozu zagłady. Dojeżdżając do wejścia, mimowolnie spojrzałem w lewo i w jednej chwili przypomniałem sobie, co napisał przed rokiem w „Tygodniku Powszechnym” Andrzej Stasiuk. „Pierwszy raz byłem tam w zimie. Na wszystkim leżał mokry śnieg… Skręciłem w lewo na parking. Wysiadłem i od razu zobaczyłem ten czerwono-czarny napis: Środki czystości – import z Niemiec. Był wymalowany pędzlem, może sprejem na piętrowym budynku z wielkim ceglanym kominem. Zaraz za płotem obozu. Chodziłem z pół godziny i zgarniałem mokry śnieg z napisów po polsku i hebrajsku… Cały czas z tym napisem za plecami, że higiena z Niemiec”. Chociaż minął rok, w Bełżcu nic się nie zmieniło. Na sąsiadującym z muzeum budynku sprawiającym wrażenie opuszczonego nadal widnieje oferta niemieckich środków czystości. Czy w gronie włodarzy tej sponiewieranej zbrodnią ludobójstwa (prawie 500 tys. ofiar) miejscowości nie ma ani jednego człowieka, któremu przeszkadza życie „z tym napisem za plecami, że higiena z Niemiec”? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Maciej Polkowski