Nie jesteśmy narodem sutenerów, nie każdy włoski ojciec powiedziałby do córki: „Idź z nim, to na pewno skorzystasz”, mówią Włosi za Umbertem Eco Korespondecja z Rzymu Przyszliśmy tu bronić honoru Włoch – mówił Umberto Eco 5 lutego 2011 r., podczas manifestacji przeciw Silviowi Berlusconiemu w Mediolanie. – Przyszliśmy powiedzieć światu, że nie jesteśmy narodem sutenerów, że nie każdy włoski ojciec powiedziałby do córki: „Idź z nim, to na pewno skorzystasz”. (…) Jeszcze do niedawna, kiedy jeździłem za granicę, moi koledzy poklepywali mnie pobłażliwie po plecach – teraz pytają, dlaczego Włosi nie reagują. Choć włoscy intelektualiści i ludzie kultury protestują, niestety ani kryzysy gospodarcze, ani rozpad koalicji politycznych, ani gafy międzynarodowe, ani procesy o korupcję, ani skandale seksualne nie są zdolne zniweczyć poparcia wyborczego, jakim od 17 lat darzy Berlusconiego ponad 30% Włochów. Na czym polega fenomen berluskonizmu, który pozwala włoskiemu sułtanowi rządzić po raz czwarty i najprawdopodobniej wygrać kolejne wybory? Premier rekordzista Berluskonizm to neologizm używany najczęściej przez dziennikarzy do scharakteryzowania systemu polityczno-społecznego stworzonego przez premiera Włoch, Silvia Berlusconiego, ale także do nazwania kultu jednostki, jaki panuje we Włoszech w stosunku do jego osoby. Termin powstał w latach 80. i miał bardzo pozytywną konotację – oznaczał ducha przedsiębiorczości i optymizmu, który pozwala przezwyciężyć trudności i problemy. Wraz z upływem lat, a przede wszystkim z kolejnymi rządami Berlusconiego, słowo to nabrało negatywnego znaczenia. W przyszłości będzie też bez wątpienia oznaczać pewną skrajną formę liberalizmu i libertynizmu. Kiedy w 1994 r. Berlusconi zaczynał karierę polityczną, przedstawił się Włochom jako polityk umiarkowany, liberał i indywidualista, dla którego wolność jest naczelną wartością. Był alternatywą dla starej, skompromitowanej polityki. Zupełne novum – biznesmen, który zdecydował się zarządzać państwem jak prywatną firmą. Niemal w ciągu kilku tygodni stworzył partię Forza Italia, która zdobyła poparcie głównie dzięki reklamie w jego prywatnej telewizji. Euforii i popularności, jaką cieszył się nowy mesjasz włoskiej polityki, nie zachwiało nawet wpisanie go do rejestru oskarżonych o korupcję – o czym dowiedział się oficjalnie podczas forum G-7 w Neapolu. Dopiero zerwanie koalicji przez Umberta Bossiego, lidera Ligi Północnej, doprowadziło do upadku pierwszego rządu. Przed drugimi wyborami w 2001 r. Berlusconi przed kamerami telewizyjnymi podpisał kontrakt z Włochami, zobowiązując się do przeprowadzenia reform. Obiecał milion nowych miejsc pracy i mniej podatków dla wszystkich, a swoje ugrupowanie reklamował jako partię miłości. Po przegranych wyborach administracyjnych w 2005 r. premier podał się do dymisji, ale już po kilku dniach stworzył trzeci rząd. W 2006 r. magnat telewizyjny przegrał z Romanem Prodim, choć obiecał Włochom, że zniesie podatek gruntowy i za śmieci. Rządy lewicy trwały jednak tylko dwa lata i w 2008 r. Berlusconi powrócił do władzy, tworząc z Gianfrankiem Finim jedną partię, Lud Wolności. Przy władzy utrzymuje się do dziś, choć partia się rozpadła. Obecny premier pobił rekord Giulia Andreottiego i jest najdłużej rządzącym przywódcą we współczesnej historii Włoch. Wprowadził nawet reformę konstytucyjną, odrzuconą później przez referendum, która dawała więcej władzy premierowi. Berlusconi nie ukrywał nigdy, że marzy mu się prezydentura Republiki Włoskiej, pod warunkiem że zmieniona konstytucja umocni rolę prezydenta. Zresztą włoski Napoleon nie ma innego wyjścia – musi rządzić, bo gdyby przestał, zaczęłyby się procesy i mógłby skończyć w więzieniu. Mussolini, Craxi, Berlusconi Jednym z pierwszych, który użył terminu berluskonizm w szerszym znaczeniu, był historyk i politolog Marco Revelli. Jego zdaniem termin odnosi się nie tylko do polityki, lecz przede wszystkim do fenomenu wielkiego społecznego poparcia dla Berlusconiego. Revelli także jako pierwszy porównał fenomen berluskonizmu z faszyzmem, mówiąc o powtarzającej się biografii narodu. Wedłud niego zarówno Mussolini, jak i Berlusconi są wcieleniem najgorszych cech włoskiego społeczeństwa. Inaczej termin interpretują zwolennicy premiera. W 2008 r. berluskonizm był nawet przedmiotem konferencji zorganizowanej przez aktualnego ministra kultury Sandra Bondiego oraz minister szkolnictwa Mariastellę Gelmini. – Tzw. berluskonizm był odpowiedzią na kryzys włoskiego systemu politycznego, który miał miejsce w okresie afery korupcyjnej „Czyste ręce” i upadku muru berlińskiego, oraz konsekwencją niemożności przekształcenia
Tagi:
Agnieszka Zakrzewicz